News: PS. Jan Urban zostanie trenerem Lecha Poznań?

Jan Urban: Dominacja nawet na dekadę!

Marcin Szymczyk

Źródło: Piłka Nożna

30.07.2013 23:24

(akt. 04.01.2019 13:34)

- Mamy za sobą niezły start, ale wiem, że gdyby - odpukać - noga powinęła się Legii w dwumeczu z Molde, zostałbym okrzyknięty kiepskim trenerem, który pracuje w słabym klubie. Mam nadzieję, że nie dam mediom i kibicom powodu do poruszania tego tematu w dyskusjach na temat mój i Legii. I tej optymistycznej wersji wszyscy się trzymajmy - mówi trener Jan Urban w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna".

Helio Pinto zaskoczył pana formą zaprezentowana na tle Walijczyków? A konkretnie jej brakiem?


- Nawet nie. To piłkarz, który preferuje futbol techniczny, oparty na wyszkoleniu i grze krótką piłką, więc nie spodziewałem się fajerwerków z jego strony akurat w starciu z Wyspiarzami. W New Saints wystąpili Walijczycy i Anglicy, zaproponowali więc siłowy, agresywny styl, walkę w nieustannym kontakcie, która nie mogła się Helio spodobać. Pinto będzie musiał się przestawić ze sposobu, który był skuteczny na Cyprze. Nawet nasza ligowa piłka jest szybsza i bardziej atletyczna, a w rywalizacji z Brytyjczykami zobaczył, jakie stoją przed nim wyzwania. Lądowanie miał zresztą o tyle boleśniejsze, że sędziował Islandczyk i pozwalał na ostre interwencje. To była dobra lekcja dla Helio.


Ma pan obawy o psychikę podopiecznych przed dwumeczem z Molde, który wydaje się kluczowy dla tegorocznych kwalifikacji?


- Jestem spokojny, ale obawy powinny zawsze towarzyszyć trenerowi. Przecież w ubiegłym roku do rewanżu z Rosenborgiem też wszystko wyglądało znakomicie. U siebie byliśmy zespołem znacznie lepszym od rywala z Trondheim, ale nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi. A w Norwegii wszystko się posypało, zwłaszcza młodzi zawodnicy, którzy wcześniej grali na zwykłym dla siebie, wysokim poziomie, nie udźwignęli presji. Dziś są jednak bogatsi o tamte doświadczenia, które teraz powinny zaprocentować. Po przejściu Molde cel minimum, czyli awans do LE, byłby przecież zrealizowany, spadłby ze wszystkich ciężar odpowiedzialności, co dałoby luz i spokojne głowy. A w takich okolicznościach moglibyśmy poradzić sobie nawet ze znacznie wyżej notowanym rywalem. W przypadku niepowodzenia z Molde, presja związana z koniecznością walki do końca o grupę LE wzrosłaby kilkukrotnie.

 

Wizytówką Legii w poprzedniej rundzie były skrzydła...


- ...których brakowało w meczu z Walijczykami. Nadal jednak mam nadzieję, że będziemy wykorzystywali flanki do przeprowadzania najważniejszych ataków. Mamy przecież odpowiednich ludzi do tego, już nie tylko Kubę Koseckiego, ale i Michała Żyrę oraz Michała Kucharczyka, którzy bardzo dobrze weszli w sezon. Poprzednie rozgrywki były dla nich nieudane, z różnych zresztą względów, dlatego jednym z moich podstawowych celów w letnim okresie przygotowawczym było odbudowanie obu Michałów, co w pełni się udało. Obaj zasługują na większą liczbę minut na boisku niż w mistrzowskim sezonie. I na pewno będą je ode mnie dostawać. Jeśli oczywiście będą zdrowi.


Nauczy pan kiedyś efektywne współpracy Marka Saganowskiego z Wladimerem Dwaliszwilim?


- Mam nadzieję, ale w najbliższym czasie może nie być ku temu zbyt wielu sposobności. Na pozycji numer dziesięć częściej będę teraz wystawiał pomocników. Lubię mieć kontrolę nad środkiem pola, a takie zestawienie składu daje znacznie większe szansę, że tak właśnie się stanie.


Ile wie pan o Molde?


- Sporo. Obejrzałem kilka tegorocznych spotkań Norwegów na wideo, wysłałem też Kibu Vicunę na dwa ostatnie mecze - pucharowy i ligowy na wyjeździe. Molde prezentuje podobny poziom do Rosenborga, którego już nie ma w pucharach. Mają z przodu atuty, dynamicznych ciemnoskórych walczaków, potrafią szybko pograć piłką. Zorganizowani są jednak gorzej niż drużyna z Trondheim, nie przechodzą tak płynnie z ataku do obrony i na odwrót. Moje pierwsze wrażenia są takie, że na dziś Molde jest nieco słabsze niż Rosenborg był przed rokiem.


A Legia? Jest silniejsza niż 12 miesięcy temu?


- Przede wszystkim bardziej doświadczona. Kosecki, Łukasik, Furman czy Żyro to już nie są żółtodzioby, pograli w ekstraklasie, także w kadrach, razem z większością pozostałych wygrali wszystko na krajowym podwórku. Teraz muszą po prostu wspiąć się na kolejny szczebel. A partnerów mają bardziej klasowych niż przed rokiem.


Jak ocenia pan szansę Legii w dwumeczu z mistrzem Norwegii.


- Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. My, Polacy, jesteśmy mocni w gębie, ale nasze ambicje są gołosłowne, i mają nieuzasadniony wymiar historyczny. Tylko od czasu do czasu naszym klubom udaje się awansować do Ligi Europy, od 17 lat nie było nas w Lidze Mistrzów. Więc zamiast buńczucznych zapowiedzi proponuję więcej pokory i kubeł zimnej wody na głowę. Możemy wygrać z Molde, to z pewnością zespół w zasięgu Legii, ale byłby to wielki sukces, a nie coś oczywistego. A już na pewno ewentualnej porażki nie można by potraktować jako katastrofy. Wygrałem po 18 latach przerwy dublet dla Legii i chciałbym przy Łazienkowskiej zapisać się złotymi zgłoskami. Klub ma wielkie możliwości, stoi przed szansą awansu do Ligi Mistrzów, którą sam sobie wywalczył, może też zdominować ekstraklasę. Nawet na... dekadę!

Zapis całej rozmowy z trenerem Janem Urbanem dostępny w najnowszym tygodniku "Piłka Nożna".

Polecamy

Komentarze (39)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.