News: Jarosław Niezgoda: Zapamiętam zgrupowania Czerczesowa

Jarosław Niezgoda: Zapamiętam zgrupowania Czerczesowa

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

26.10.2016 11:20

(akt. 07.12.2018 12:55)

Jarosław Niezgoda przyszedł do Legii w zimowym okienku transferowym w sezonie 2015/2016. Napastnik w rundzie wiosennej występował w trzecioligowych rezerwach, w których zdobył dziesięć bramek. W nowych rozgrywkach zadebiutował w drużynie Besnika Hasiego. Snajper został jednak wypożyczony do Ruchu Chorzów, w którym do tej pory zagrał pięć meczów i strzelił trzy gole. Zapraszamy do lektury zapisu rozmowy z wypożyczonym legionistą.

Jak przechodziłeś do Legii, powiedziałeś, że to najlepszy czas na transfer. W Wiśle Puławy już niczego byś się nie nauczył?


- Trudno powiedzieć. Mógłbym to ocenić, gdybym został w Puławach. Dostałem kilka propozycji, zdecydowałem się pójść do Legii. Cały czas jestem zdania, że dokonałem najlepszego wyboru. Mam nadzieję, iż wrócę jeszcze do Warszawy i będę odgrywał w niej ważniejszą rolę.


Byłeś wiodącą postacią w Wiśle. Sam mówiłeś, że momentami mogłeś sobie na więcej pozwolić w Puławach. Możesz powiedzieć, co miałeś na myśli?


- Jeśli zawodnik prezentuje wysoki poziom, jest ważną postacią w drużynie, strzela gole, nabiera wtedy pewności siebie i gra z dużym luzem. Może sobie na więcej pozwolić na boisku, ponieważ ma kredyt zaufania u trenera.


Gdy przeszedłeś do Legii, Stanisław Czerczesow zabrał cię na obozy przygotowawcze na Maltę. W swoim pierwszym sparingu w nowym zespole strzeliłeś gola. Bramka dodała ci pewności siebie?


- Tak, dodała mi trochę pewności siebie. Pokazałem się z dobrej strony. Udowodniłem sobie, że mogę dać nową wartość drużynie. Wystąpiłem w tym sparingu na skrzydle, nie czułem się najlepiej na tej pozycji, ale mierzyliśmy się z dosyć słabym zespołem. Utkwił mi jednak ten mecz w pamięci.


Gdy obserwowałem cię na Malcie, zauważyłem, że nie załamujesz się, gdy coś ci nie wyjdzie na boisku. Za chwilę poprawiasz tę samą czynność tylko ze zdwojoną koncentracją. Zawsze miałeś takie podejście do futbolu?


- Miło mi, że zauważyłeś taką cechę u mnie. Mam nadzieję, że tak jest. Jak jedna akcja ci nie wyjdzie, nie ma co rozpamiętywać, tylko należy skupić się na kolejnej. O to w tym wszystkim chodzi.


Po obydwu obozach zostawiłeś bardzo dobre wrażenie. Nawet prezes Bogusław Leśnodorski powiedział , że byłeś największym zwycięzcą. Jego słowa napędziły cię, czy osiadłeś na laurach?


- Szczerze, nie przywiązywałem uwagi do słów prezesa. Robiłem dalej swoje. Po zgrupowaniach od razu przytrafiła mi się kontuzja kolana. Praktycznie dwa miesiące byłem bez treningu. Moja forma spadła. Przyznam, trener Stanisław Czerczesow dał mi na obozie w kość. Ćwiczyłem na dużych obciążeniach, brakowało mi świeżości i motoryki, którą miałem wcześniej w Puławach, a potem jeszcze na obozach. Czułem to w pierwszych trzech meczach w III lidze.


Gdy tylko wróciłeś do gry w swoim pierwszym spotkaniu w rezerwach strzeliłeś hat-tricka. W kolejnym meczu zdobyłeś cztery bramki. Następnie z Wartą Sieradz dołożyłeś kolejne dwa trafienia. Skąd taka metamorfoza?


- Po dwóch miesiącach ból w kolanie ustąpił. Odpocząłem, a później przygotowywałem się z trenerem Krzepotą indywidualnie. Wróciłem gotowy i chętny do gry. Zupełnie inaczej się czułem. Całkiem nieźle prezentowałem się w rezerwach, ale wtedy liga się praktycznie kończyła i nie miałem okazji wykazać się w ekstraklasie. Wcześniej mój organizm reagował tak, jakbym grał za karę. Nie miałem pokładów energii. Ważne, iż później znów miałem zapał do pracy.


Nie dostałeś szansy w poprzednim sezonie, natomiast w obecnych rozgrywkach trener Besnik Hasi wysłał cię na boisko od pierwszej minuty w konfrontacji z Arką Gdynia. Chyba nie będziesz najlepiej wspominał swojego debiutu w warszawskim zespole?


- Faktycznie, nie udał mi się debiut w ekstraklasie. Zagraliśmy bardzo, bardzo słabo. Nie wiem jak reszta zespołu, ale ja nie będę ukrywał, nie czułem się rewelacyjnie. Brakowało mi świeżości i mocy. Notowaliśmy wtedy kiepskie mecze. Znajdowaliśmy się w trudnym położeniu.


Po spotkaniu z Arką mówiłeś, że przeskok z III ligi do ekstraklasy jest ogromny. Teraz poszedłeś jednak na wypożyczenie do Ruchu Chorzów, gdzie radzisz sobie bardzo dobrze. Nadrobiłeś zaległości?


- Chyba zbyt pochopnie wypowiedziałem te słowa. Wystawiłem taką ocenę po jednym meczu. W dodatku nie zaprezentowałem się dobrze z Arką, słabo się czułem na boisku. Teraz jest o wiele lepiej. Trener na mnie postawił, liczy na mnie. Mam więcej pewności siebie, więc mówimy o innych sytuacjach.


Mógłbyś porównać prace na treningach w Wiśle Puławy, Legii i Ruchu?


- Nie byłem na wielu obozach przygotowawczych, ale zgrupowania na Malcie zapamiętam. Trener Stanisław Czerczesow jest specyficzny. Wyznaje rosyjską szkołę. Dużo biegaliśmy i przyznam, że bywały trudne chwile.


Zanim poszedłeś na wypożyczenie do Ruchu, twoją osobą zainteresowane były również dwa inne kluby: Wisła Płock oraz Korona Kielce. Czemu wybrałeś Chorzów?


- Nic nie wiedziałem o zainteresowaniu innych klubów. Wiem, że chciał mnie Ruch. Formalnościami zajmował się mój menadżer. Wszystko działo się w bardzo szybkim tempie. W przedostatni dzień okienka transferowego pojechałem do Chorzowa i uzgodniliśmy warunki. Taką decyzję podjęliśmy po meczu z Lechem Poznań, gdzie nie dostałem się nawet do kadry. Wiedziałem, że trener nie będzie na mnie stawiał. Zajęcia z pierwszą drużyną i gra w rezerwach przestały mi odpowiadać.


Nie zagrałeś z Lechem w Legii, ale zadebiutowałeś z „Kolejorzem” w Ruchu. Twoja zmiana ożywiła lekko twój zespół. Podobnie było w starciu z Lechią Gdańsk w ekstraklasie, aż w końcu trener Waldemar Fornalik w pełni ci zaufał. Spodziewałeś się, że tak łatwo wywalczysz sobie miejsce w składzie?


- Nie spodziewałem się. W Ruchu jest dwóch napastników bardzo dobrych. Początkowo trener stawiał na Eduardsa, nie strzelał jednak goli, więc szkoleniowiec mnie puścił na boisko. Później dostałem szansę od pierwszej minuty i ją wykorzystałem. Mam nadzieję, że nie oddam już miejsca w podstawowej jedenastce.


W trzech ostatnich meczach Ruchu w Lotto Ekstraklasie strzeliłeś po jednym golu. Wiesz, że jeszcze żaden piłkarz nie zdobywał w tym sezonie tak regularnie bramek?


- Wiem. Nie ekscytuję się jednak tym faktem. Chciałbym tę serię podtrzymać. Robię co do mnie należy. Pracuję dalej.


Wszystkie twoje gole w Ruchu strzelałeś w innej sytuacji. Raz pokonałeś bramkarza w sytuacji sam na sam, w kolejnym meczu wykonałeś świetny ruch bez piłki, a z Koroną Kielce trafiłeś do siatki po uderzeniu zza pola karnego. Czego możemy się spodziewać w starciu z Pogonią Szczecin?


- Mam nadzieję, że zarówno ja jak i cała drużyna zagramy dobry mecz.


Ruch jest skrojony dla ciebie? Odpowiada ci taka gra, gdy możesz wybiec do prostopadłego podania bądź jak zespół nastawiony jest na kontrataki?


- Nie wiem, jak odnalazłbym się w innym zespole. Jestem teraz w Ruchu. Dobrze się czuję w Chorzowie. Faktycznie, lubię wybiegać do prostopadłych podań. Mogę wtedy wykorzystać swoją szybkość. Na razie jest ok, oby dalej szło tak dobrze.


Jesteś w tym samym wieku co Mariusz Stępiński. Myślisz, że dzięki twoim występom w Ruchu, kibice przestaną za nim tęsknić?


- Mam nadzieję. Jeśli tęsknią oczywiście.


Legia wypożyczyła cię do końca sezonu. Jednakże chorzowianie chcieliby wykupić cię na stałe do swojej drużyny. Rozważasz tę opcję?


- Obecnie nie zastanawiam się nad tym. Ze mną nikt nie rozmawiał na ten temat, pojawiają się jedynie jakieś pogłoski w mediach. Jeśli pojawi się taka propozycja, na pewno przedyskutujemy ją. Skupiam się na grze w Ruchu, tylko to mnie teraz interesuje. Jestem wypożyczony z Legii na rok. Dopiero po sezonie zobaczymy co się dalej będzie działo.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.