News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Ajaksem

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

18.02.2017 16:29

(akt. 21.12.2018 15:37)

Piłkarze Legii zremisowali z Ajaksem w pierwszy meczu 1/16 Ligi Europy w Warszawie. Czas na kilka naszych uwag i spostrzeżeń pomeczowych. Miłej lektury.

Dobry mecz Macieja Dąbrowskiego – Obrońca Legii zagrał w ligowym spotkaniu z Arką w Gdyni zamiast wracającego do pełnej sprawności Jakuba Rzeźniczaka i spisał się bardzo solidnie. W pierwszej połowie popełnił dwa błędy, ale już w drugiej należał do najlepszych na boisku. Podobnie było w spotkaniu z Ajaksem Amsterdam. Popełnił dwa błędy przy wyprowadzaniu piłki w pierwszej odsłonie, a później już było naprawdę dobrze. Idealnie się ustawiał, radził sobie z przeciwnikami, z każdą minutą rosła jego pewność siebie. Udowodnił sobie i innym, że może grać z powodzeniem w ważnych spotkaniach. Jego postawa została doceniona przez fachowców, został wybrany do jedenastki kolejki Ligi Europy.


Nie skreślajmy Tomasa Necida – Pewne było, że napastnik, który zastąpi w drużynie Nemanję Nikolicia, będzie miał ciężko. Siłą rzeczy będzie porównywany do Węgra, a pod względem statystyk trudno będzie mu dorównać. Ale wybieranie Necida największym minusem meczu czy stwierdzenia, że zawodzi, są przesadą. Czeski napastnik trafił do Legii pod koniec drugiego zgrupowania w La Mandze. Odbył cztery treningi z zespołem, w tym dwa na siłowni, zagrał 45 minut w sparingu. Potem podróż do Polski, mnóstwo spraw organizacyjnych, parę treningów w mrozie i mecz z Arką. Ani on nie zdążył się zgrać i zrozumieć z Vadisem Odjidją-Ofoe czy Miroslavem Radoviciem, ani oni z nie zdążyli poznać nawyków Necida. Mimo to, Czech popisał się asystą przy trafieniu Tomasza Jodłowca. Z Ajaksem grał tyłem do bramki naprawdę dobrze, brał rywali na plecy zostawiając wolne miejsce innym zawodnikom. Miał jedną okazję bramkową, dobrze przyjął piłkę, ale uderzył w bramkarza. Poza tym było widać, że nie rozumie się jeszcze idealnie z partnerami, ale czas działa na jego korzyść. Ma umiejętności – to widać. Trzeba tylko kilku tygodni aż zespół nauczy się z nich korzystać, a on z podań i zachowań kolegów.


Wolniejsi od rywali – To był trudny mecz nie tylko ze względu na poziom prezentowany przez rywala, ale też z uwagi na to, że legioniści nie czują jeszcze świeżości po zgrupowaniach i ciężkich treningach. Na tle piłkarzy Ajaksu tylko Michał Kucharczyk nie odstawał pod względem szybkościowym. Reszta zawodników była jakby o jedno tempo wolniejsza, co w jakiś sposób ukształtowało grę. Nie było wysokiego podchodzenia do rywala, bo każdy miał świadomość, że w razie pomyłki nie zdąży już doskoczyć do przeciwnika. Legia wytrzymała mecz pod względem kondycyjnym, rywale mieli dość po około godzinie gry. To cieszy i jest jakimś pozytywem przed meczem rewanżowym.


Interwencja meczu - Zarówno media polskie jak i holenderskie skupiły się na sytuacji z 9. minuty meczu, kiedy to Davy Klaassen huknął z bliskiej odległości, a Arkadiusz Malarz zatrzymał piłkę. Wszyscy jednak podkreślali błąd sędziego, mówili o tym, że futbolówka przekroczyła linię bramkową. Mało kto jednak zwrócił uwagę na kapitalną interwencję Malarza, który uderzoną z kilku metrów piłkę, z potężną siłą, zdołał złapać. Wydawało się, że musi być gol lub dobitka, że bramkarz co najwyżej może odbić piłkę. Ta tymczasem została w jego rękawicach. W dodatku zrobił to na tyle sprytnie, tak zasłonił ciałem futbolówkę, że sędzia nie zdołał dojrzeć, że ta minimalnie przekroczyła linię. Wielkie brawa.


Amsterdam pechowy dla Radovicia – Wszyscy pamiętamy, jak skończył się dla „Rado” poprzedni mecz z Ajaksem w Amsterdamie. Przygotowywał się do tego spotkania dwa miesiące, a trener Henning Berg dzień przed meczem postanowił, że Serb nie zagra, skoro ma odejść do Chin. Radović obejrzał spotkanie z trybun i był wściekły. Do dziś ma o to żal do Norwega. Gdy dwa lata później okazało się, że Legia ponownie zmierzy się z Holendrami, uznał to za dar od losu. Niestety w pierwszym meczu w Warszawie w 70. minucie otrzymał żółtą kartkę, która eliminuje go z udziału w spotkaniu rewanżowym w Amsterdamie. Piłkarz był tak wściekły na siebie za to, że nie zachował należytej ostrożności, że już do końca spotkania rozpamiętywał ten moment. Gdy tylko była przerwa w grze, widać było grymas niezadowolenia na jego twarzy, machanie rękami. – Byłem tak zły na siebie, taki wkurzony, że nie zasnąłem przez całą noc – przyznał następnego dnia „Rado”.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.