News: Ługańsk - miasto ciszy, walk i krwi

Ługańsk - miasto ciszy, walk i krwi

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

20.08.2015 11:15

(akt. 07.12.2018 21:09)

W czwartek piłkarze Legii Warszawa rozegrają pierwszy mecz ostatniej fazy eliminacji do Ligi Europy z Zorią Ługańsk. Spotkanie odbędzie się w Kijowie. Tak samo było rok temu, kiedy na starym obiekcie Dynama legioniści mierzyli się z Metalistem Charków. Sytuacja czarno-białych jest jednak trochę inna niż zeszłorocznego rywala „Wojskowych”. Sam Ługańsk to arena walk. Miejscowy stadion został ostrzelany z artylerii, a krew w stolicy samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej do dziś wsiąka w ziemię, co chwilę przybywa też nowej.

fot. ndtv.com

Stadion Awanhard w Woroszyłowgradzie - bo tak nazywał się wtedy Ługańsk - otwarto w marcu 1951 roku. Mniej więcej w tym samym czasie w Moskwie rozpoczęto regularne nadawanie Pierwszego Kanału radzieckiej telewizji. Radość miejscowych obywateli z zapewnionej rozrywki sięgała zenitu. Społeczeństwu zapewniono dostęp do cudu techniku i oddano do użytku świeżutki stadion, który w swoich progach gościł sportowców trenujących wiele dyscyplin. To tam swoje umiejętności i miłość do tyczki rozwijał słynny Sergiej Bubka, 35-krotny rekordzista świata i mistrz olimpijski. Tam też lokalna Zoria zdobywała mistrzostwo ZSRR w 1972 roku.


Gdyby ściany mogły mówić, z pewnością po latach opowiedziałyby wiele ciekawych rzeczy. Bolesne byłoby jednak dla nich to, co wydarzyło się w 2014 roku. Tu jednak trzeba skończyć delikatnie ironiczny i nie przystający do sprawy ton, bo w kwietniu wspomnianego roku życie Ługańska się zmieniło. Artyleria zbombardowała wtedy pusty stadion. Na murawie były dziury po wybuchach. Część trybun została zrujnowana i do dziś nie jest naprawiona. To jednak mały ułamek tego, co zadziało się w samym mieście.


Przemysłowy Ługańsk, wchodzący w skład Donieckiego Zagłębie Węglowego, stał się jednym z najważniejszych miejsc w trakcie walk. Wojny separatystów przeciwnych kijowskiemu rządowi, a wspieranych przez siły rosyjskie. Obecnie nie ma tam już praktycznie Ukraińców. Ci co przetrwali, muszą się ukrywać. Nie mogą się wyróżniać w tłumie. Pozostała tam społeczność deklaruje się jako Rosjanie, a tej w byłym Woroszyłowgradzie było 47 procent. Takie wyniki ogłoszono w zrobionym ponad 10 lat wcześniej spisie powszechnym.


Ługańsk stał się miejscem wielkich walk. To obecnie jedna z ostoi separatystów, gdzie pod pomnikiem byłego patrona miasta składane są przez Rosjan kwiaty. A Klimient Woroszyłow był mordercą, jego podpis, marszałka Związku Radzieckiego, widniał na dokumencie, który pozwalał na rozstrzelanie ponad 20 tysięcy Polaków w Katyniu. Oprócz niego na tym samym rozkazie podpisał się chociażby Józef Stalin. Obecnie w mieście, w którym jeszcze kilkanaście miesięcy temu grała Zoria, nadal toczą się zbrojne walki. Świadczą o tym nawet ostatnie informacje - wtorek 18 sierpnia. W okolicy Ługańska ponownie ostrzelano kilka obiektów z broni kalibru 122 mm. Zniszczono kilka budynków oraz gazociąg. Obyło się jednak bez ofiar.


- Od czasu porozumień z Mińska nie ma doniesień o tym, by front się przesuwał i zdobywane były miasta. Tam każdego dnia dochodzi jednak do wymiany ognia i normalne życie w trakcie wojny nie może się kojarzyć. Jeśli porównamy Doniecką i Ługańskie Republiki Ludowe, to w tej drugiej jest znacznie mniej porządku. Różne grupy walczą o wpływy, a sytuacja jest znacznie mniej jasna. To miejsce robi dziwne wrażenie, bo jest strasznie opustoszałe. Późnym popołudniem ulice są puste, niesie się tylko echo - opowiada Agnieszka Lichnerowicz z radia „TOK FM”, która kilka tygodni temu odwiedziła Ługańsk.


Wcześniej w okolicach Ługańska zabitych było wielu wojskowych oraz cywili. Ilu w sumie? Nie da się policzyć. Dochodziło również do kilku zdarzeń, które nie mogły przejść bez echa. W czerwcu 2014 roku rebelianci potrafili zestrzelić samolot transportowy Ił-76 należący do ukraińskiej armii. Zginęło wtedy 49 żołnierzy. Kilkanaście dni później agresorzy próbowali zestrzelić kolejną maszynę - pasażerską. Do tragedii nie doszło, bo użyta rakieta miała zbyt mały zasięg, by dosięgnąć samolot linii Dnieproavia.


- W Ługańsku jest duże napięcie. Byłam tam z koleżanką, która robiła zdjęcia. Poszła z aparatem na lokalny bazar i momentalnie została zatrzymana przez obywateli, po czym musiała się tłumaczyć miejscowej służbie bezpieczeństwa. Histeria i paranoja jest praktycznie wszędzie. W dziennikarzach widzi się szpiegów, a grupy ludzi wzajemnie się nakręcają i może się zacząć nagle jakaś awantura. To wszystko miało związek z upadkiem państwa, przez co szerzyło się bezprawie. Ukraińców praktycznie tam nie ma, a jeśli są, to to pojedyncze osoby, które się ukrywają. Reszta wyjechała. Nie ma tam też miejsca dla ludzi, którzy mają jakiś pomysł na życie. 1/3 pozostałych tam osób to emeryci - dodaje Lichnerowicz.


Ługańsk od 1996 roku był miastem partnerskim Lublina. - Odkąd rozpoczął się konflikt zbrojny na Ukrainie, nie mamy kontaktu z drugą stroną.
W trakcie 2014 roku usiłowaliśmy utrzymać kontakty poprzez korespondencję pocztową z urzędem miasta, ale po kilku miesiącach pisma wracały z zaznaczeniem, iż nie znaleziono adresata. Kontakt telefoniczny również nie istnieje, kiedy usiłowaliśmy się dodzwonić do urzędu, ktoś się zgłosił i powiedział nam, że reprezentuje firmę prywatną - tłumaczy sytuację Joanna Bobowska z Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. - Ostatni kontakt z Ługańskiem to październik 2011 roku, kiedy przedstawiciele Lublina wzięli udział w II Międzynarodowym Forum Inwestycyjnym na zaproszenie ukraińskich władz. Wcześniejsza współpraca obejmowała przede wszystkim wymianę doświadczeń w zakresie zarządzania miastem, pomoc w kontaktach między przedsiębiorcami lubelskimi i ukraińskimi, a także udział delegacji oficjalnych z obu miast w wizytach kurtuazyjnych, np. z okazji święta miasta - dodaje.


- Obecna polityka ukraińskich władz oznacza rezygnację z Donbasu. Wspólnota międzynarodowa podkreśla, że to część Ukrainy, ale zamknięcie tego regionu poprzez ustawienie posterunków granicznych o tym świadczy. To jest terytorium poza kontrolą Ukrainy, a samo państwo nie robi nic by je odzyskać. Niektórzy politycy pewnie uważają, że lepiej byłoby bez Donbasu, ale nikt tego głośno nie powie, bo wielu osób - szczególnie żołnierze, którzy tam walczyli - mogłoby to uznać za zdradę - tłumaczy obecną sytuację na Ukrainie Lichnerowicz.


Rozegranie meczu międzynarodowego we wschodniej Ukrainie nie wchodzi w grę. Taka sytuacja stwarzałaby wiele zagrożeń dla piłkarzy obu drużyn, ale przede wszystkim dla kibiców. Nie wiadomo, czy takie spotkanie nie zostałoby wykorzystane do zorganizowania zbrojnego ataku. Życie kulturalne w mieście nie istnieje. Spotkanie Zorii z Legią odbędzie się w Kijowie na stadionie Dynama, tuż obok Majdanu oraz ulicy Hruszewskiego, gdzie w trakcie walk mieszkańców Ukrainy ze służbami byłej władzy Wiktora Janukowycza toczyły się najcięższe starcia.


- W Kijowie jest teraz bezpiecznie, choć nie w pełni. Czasem służby ostrzegają, że wrogowie Ukrainy przygotowują zamachy, ale na szczęście na razie ich nie było. Konflikt toczy się jednak w częściach obwodu donieckiego i kijowskiego. Nie wiem czy w Londynie czy Paryżu jest dużo bardziej bezpiecznie - kończy Lichnerowicz. - Polscy kibice nie mają się czego obawiać jadąc do Kijowa czy choćby Odessy skąd pochodzę. Byłem tam miesiąc temu i w żaden sposób nie czułem się zagrożony - dodał Żora Koroliow, który działa na polskim i ukraińskim rynku jako menedżer piłkarski. 

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.