News: Michał Kopczyński: Nie jestem drewniany, piłka mi nie przeszkadza

Michał Kopczyński: Nie jestem drewniany, piłka mi nie przeszkadza

Marcin Szymczyk

Źródło: weszlo.com

08.11.2016 09:16

(akt. 07.12.2018 11:39)

- Trener Vuković wszedł do szatni po meczu z Realem i powiedział, że Legia to drużyna, która po remisach się nie cieszy. Po czym dodał, że nie cieszy się w normalnym okolicznościach. A teraz graliśmy jednak z Realem Madryt, zwycięzcą Ligi Mistrzów, najlepszą drużyną na świecie! Wtedy zaczął śpiewać, a my wszyscy z nim. Cieszyliśmy się, bo chociaż mogliśmy mecz wygrać, to mogliśmy też przegrać, przecież Real trafił pod koniec w poprzeczkę - opowiada w rozmowie z serwisem weszlo.com Michał Kopczyński.

- Poczuliśmy, że to może być ten jeden dzień. Wejście „Prijo” nas rozbudziło, jak on utrzymał piłkę z przodu, to inni mogli dołączyć się do ataku. Pod koniec mieliśmy problemy ze zmęczeniem, widziałem po kolegach, że się rozciągają, ja też byłem już zajechany. A bramka Thibaulta na 3:2 dodała sił, popatrzyłem na telebim – sześć minut. Nie no, te sześć minut to będę sprintem biegał, możemy wygrać z Realem!


A tak ogólnie – jak to było wyjść na Real w Champions League?


- Wokół Legii było ostatnio dużo zamieszania. A to kibice, zakazy, a to sprawa z właścicielami… Nie pozwalało nam to wszystko cieszyć się Ligą Mistrzów. Mecz z Realem to zmienił. Kiedy w środę po rozruchu dowiedziałem się, że wychodzę w pierwszym składzie – nie wierzyłem. Od razu powiedziałem o tym dziewczynie, tacie i mojemu przyjacielowi, Kubie Szumskiemu. W szatni na tablicy mieliśmy wypisanych rywali do krycia. „Bereś” ma Cristiano Ronaldo, ja Bale’a… jak to w ogóle wygląda! Nadszedł wieczór, wyszliśmy na murawę, czekamy na hymn Champions League, a przed nami śpiewający kibice Realu z flagami. No, to rzeczywiście fajnie, że oni są najgłośniejsi na naszym stadionie. Do tego dostaliśmy bramkę w pierwszej minucie. Przeleciała mi w głowie myśl: oho, zaczęło się, chyba z naszych planów nici. Z drugiej strony przy bramce nie popełniliśmy błędu, nie mogliśmy więcej zrobić.


Wcześniej byłeś świadomy, że na poziom Ligi Mistrzów już nie wskoczysz?


- Marzyłem o takim rzeczach w wieku dziesięciu lat, z biegiem czasu coraz mniej.


Miałeś moment, w którym zacząłeś myśleć: będę co najwyżej średnim ligowcem?


- W wieku 18, 19 lat widziałem, jak kończyli chłopaki, którzy byli dużo lepsi ode mnie. W końcu w ogóle nie udało im się przebić do seniorskiej piłki, ja przy niej się trzymałem. Pierwsza liga, cały czas kręciłem się gdzieś przy Legii. Chciałem osiągnąć jak najwięcej, ale zacząłem patrzeć na piłkę realnie. Przez myśl mi nie przechodziła gra w Lidze Mistrzów, o takich rzeczach już nawet nie myślałem. Wypożyczenie do Wigier dało mi przekonanie, że fizycznie daję sobie radę, więc przynajmniej na poziomie pierwszej ligi mogę spokojnie grać. Choć chciałem iść wyżej, celem była Ekstraklasa. W sumie nadal tak jest.

Przy kolejnych zawodnikach w środku pola, jak Pinto, Furman, teraz Odjidja, Moulin czułeś się najgorszym technicznie zawodnikiem w swojej strefie?


- Zdecydowanie nie. Jestem świadomy, że nie specjalnie drybluję, nie wygrywam pojedynków jeden na jeden w ofensywie, ale nie czuję się słaby technicznie, broń Boże. Piłka mi nie przeszkadza.


Miałeś jednak opinię przecinaka, który po dopadnięciu do piłki wybijał ją w aut.


- Potrafię ocenić, że na przykład Vadis jest w stanie wykonać bardziej wartościową pracę z przodu ode mnie, ale absolutnie nie miałem wrażenia, że nie pasowałem do Legii, bo byłem drewniany. Często pracuję dla nich, żeby mogli swoje dryblingi uskuteczniać. Z Realem nie dostaliśmy kopa w dupę, nie zostałem zjedzony w takim meczu. Nie robiłem szalonych akcji ofensywnych, ale statystyki miałem dobre.


Wbrew pozorom, to jednak robiłeś. Przy golu Odjidji twoje podanie do niego minęło trzech piłkarzy Realu.


- Fakt, przy golu Radovicia właściwie też. Ja podałem do Thibaulta, on do „Miro” i padł gol.


Mówiąc o Jacku Magierze często podkreśla się, że w Legii jest 18 lat. Ty jesteś 17…


- Szmat czasu, ale to dlatego, że Legia od zawsze jest moim klubem. Kibicował jej tata, pradziadek był kierownikiem sekcji piłkarskiej przed wojną. Wiedziałem o tym od dawna, ale na jednej z wystaw, chyba na Nowym Świecie, z okazji stulecia Legii znalazłem swojego dziadka na zdjęciu. Miła sytuacja. A ja kontynuuję tradycję, ta Legia musiała być mi pisana.


Zapis całej rozmowy z Michałem Kopczyńskim można przeczytać w serwisie weszlo.com.

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.