News: Michał Żewłakow: Liga jest dla nas priorytetem

Michał Żewłakow: Liga jest dla nas priorytetem

Marcin Szymczyk

Źródło: Polsat Sport

13.09.2016 13:26

(akt. 07.12.2018 13:22)

- Nie takiego wyniku i scenariusza spodziewaliśmy się w Niecieczy. Przed meczem z Dortmundem trzeba sobie wszystko poukładać, przede wszystkim w głowach. Nie tyle gra z Termaliką, ale sam wynik jest bardzo zły. Punktów brakuje, a priorytetem dla nas są mecze ligowe. Legię zawsze będzie oceniać się nie tylko poprzez to jak gra, ale poprzez wyniki i miejsce w tabeli. Nie wygląda to wesoło i jest już ostatni dzwonek, aby to zmienić. Mecze Ligi Mistrzów to jest ekstra bonus, miejsce gdzie może sprawić niespodziankę. Natomiast żyjemy z punktów w lidze. Tych brakuje i będzie się trzeba o nie bić do dostatniego meczu – mówił w niedzielnym „Cafe Futbol” w telewizji Polsat Sport, dyrektor sportowy Legii Warszawa, Michał Żewłakow.

- Walczymy o mistrzostwo Polski i to jest priorytet. Tylko poprzez grę w rodzimych rozgrywkach w przyszłym sezonie będziemy mogli myśleć o jakimś miejscu w Europie. Liga Mistrzów będzie przygodą. Czy z kilkoma punktami i niespodziankami? To się okaże. Nie chodzi o to, że teraz główny nacisk będziemy kładli na ligę, ale patrząc na to z kim będziemy się mierzyć, jesteśmy realistami.


- Nie wiem czy będzie rotacja czy też nie – o tym zdecyduje trener. Ale czuję, że Legia w każdym meczu będzie grała najlepszą jedenastką. Jedni będą grać w miesiącu pięć meczów, inni nie pograją. Trening jest miejscem, gdzie piłkarz ma pokazać trenerowi gotowość i zgłosić swój akces do gry.


- Każdy aspekt wizji Legii Czerczesowa nie pasował po trochu do wizji właścicieli. Osobiście też żałowałem, że trener Czerczesow odchodził z Legii, raczej byłem osobą, która optowałaby za tym, aby Rosjanin został w klubie. Klub ma jednak wizję, filozofię, określone finanse. Te ostatnie były do dogrania, chodziło raczej o kwestie organizacyjne, doboru sztabu. Czerczesow musiał odnieść sukces, miał zdobyć tytuł czyli osiągnąć określony wynik i stawał przed różnego rodzaju dylematami. Każdy by chciał korzystać z młodzieży w akademii, ale trzeba sobie zadać pytanie czy ten materiał ludzki dałby taki sukces, czy potrafiłby zdobyć tytuł mistrzowski i Puchar Polski. Odrobić 10 punktów w lidze nie jest tak łatwo. Nie mam wpływu na każdą decyzję w klubie. Mogę wyrazić swoje zdanie, ale głos decydujący należy do trójki właścicieli. Do dziś jestem w dobrym kontakcie z trenerem Czerczesowem, żyjemy we właściwych stosunkach. On kibicuje Legii, a ja jemu i reprezentacji Rosji.


- Znałem Besnika Hasiego, jeszcze jako piłkarza. Nie zapominajmy jednak, że to było 15 lat temu! Nie miałem z nim przez 15 lat takiego kontaktu bym mógł powiedzieć, ze to mój najlepszy przyjaciel. Szanujemy się, ale on też przyjaźń i pracę bardzo rozróżnia. Nas przekonał wiedzą jaką posiada o futbolu. Zaczynał pracę jako trener w akademii Anderlechtu i piął się do góry. Ma pewien bagaż doświadczeń, zdobył mistrzostwo Belgii w pierwszym sezonie swojej pracy. Legia chce być takim klubem jak Anderlecht, a on widział jak ten klub się rozwija. Chcieliśmy człowieka, który będzie wiedział co w naszej akademii zmienić, w jaki sposób pomóc. Był to człowiek, który grał w Lidze Mistrzów i wydawało nam się, że w tym momencie będzie do Legii pasował.


- Czy jestem zawiedziony tym, co się dzieje pod batutą Hasiego? Spodziewałem się więcej, ale taka jest piłka. To trener uniwersalny, nie skupia się na jednym stylu czy jednym systemie gry. Dobiera sobie piłkarzy, którzy mogą przejść na określony system – w zależności od tego co jest potrzebne na boisku. Trener chce grać ładnie i efektywnie. Przyszedł jednak w trudnym momencie, połowa drużyny była na Euro, piłkarze nie mieli czasu aby porządnie wypocząć. Okres przygotowań był więc zaburzony, od początku duża presja – eliminacje do Ligi Mistrzów, z których nie chcieliśmy odpaść. Myślałem, że po tej przerwie na mecze reprezentacji Legia będzie w końcu dojrzałą drużyną, która będzie wychodzić na boisko jak po swoje.


- Nie wiem co piłkarze mają w głowie i czy Besnik Hasi przekonał ich do swojej wizji futbolu. Zastanawiam się nad charakterami Hasiego i Czerczesowa, czy nie jesteśmy takim narodem, który lubi mieć nad głową siekierę, bo wtedy lepiej funkcjonujemy i działamy. Przy odrobinie swobody wszystko się często gdzieś rozchodzi.


- Czy podobało mi się prowadzenie zespołu we wszystkich meczach przez Hasiego? Nawet jeśli mam inne zdanie, to nie jest to coś, co mogę wprowadzić w życie. Decydującą osobą jest trener, on widzi piłkarzy na co dzień. Trudno mi mówić o pewnych rzeczach, nie chcę wchodzić w kompetencje szkoleniowca. Nie będę mówił o tym, że powinien grać z przodu dwójką Nikolić – Prijović. Co innego gdyby trener siedział obok, a tak to byłoby po prostu mało eleganckie. Gdybym to ja decydował to pewnie bym zrobił jeszcze inaczej.


- Besnik Hasi nie był jedyną opcją, rozmawialiśmy jeszcze z innymi kandydatami. Nie będę mówił o nazwiskach, bo nie zostali w Legii. Był jeden kandydat z Polski, ale okazało się, że jest nie do zagospodarowania.


- Nie określę w dniach czy w tygodniach tego, ile jeszcze czasu dajemy Besnikowi Hasiemu na poprawę gry. Osobiście oczekuję, że będzie lepiej już w najbliższych meczach. Chcielibyśmy widzieć, że idzie ku lepszemu. Wierzę w trenera i jestem przekonany, że wie jak to zrobić. Chciałbym też, aby sami zawodnicy wzięli na siebie czasem trochę odpowiedzialności. Trener może wszystko nakreślić idealnie, ale gdy nie wykonuje się jego poleceń w stu procentach, albo nie jest się w formie, to nawet Mourinho nie pomoże.


- W kwestii wzmocnień nie rozmawialiśmy z trenerem o nazwiskach, a o potrzebach na daną pozycję, o typie piłkarza. Także to nie jest tak, że te pierwsze transfery w tym oknie, to były transfery trenera. W Legii nigdy tak nie będzie, że trener wskaże palcem kogo chce. Henning Berg nie chciał Nemanji Nikolicia. Sam w kwietniu pojechałem, aby tego transferu dokonać, bo o nim myśleliśmy odkąd pojawił się temat odejścia Radovicia do Chin. Nie było akceptacji, więc zrobiłem to jakby sam, byłem przekonany, że on nam pomoże. Trener może się więc mylić, tak samo jak i dyrektor sportowy może się mylić. Dlatego gdy siadamy, to staramy się opracować trzy opcje, na każdą pozycję mamy po trzech zawodników. Potem zastanawiamy się, kto najlepiej pasuje, kto jest najbardziej perspektywiczny, kto nie obciąży za bardzo budżetu. Czasem trzeba podjąć ryzyko, a czasem układa się to idealnie. Kiedyś bardzo chciałem do Legii sprowadzić Maora Meliksona, odchodził wtedy z Francji. Trener Henning Berg się jednak na to nie zgodził. Powiedział, że go nie widzi w zespole. W takim przypadku nie ma sensu robić zakupu.


- Trener doskonale znał Langila, Odjidję i Moulina. Kiedy dwa lata temu jeździliśmy do Belgii oglądać piłkarzy, to Odjidja był pierwszym, którego byśmy do Legii wzięli, ale był poza naszym zasięgiem. Transfer jego czy Waleriego Kazaiszwilego – skorzystaliśmy na problemach, jakie mieli ci piłkarze w klubach. Magnesem była wizja gry w Lidze Mistrzów i większe możliwości finansowe. Gruzin potrafi zrobić różnicę, pytanie czy będzie potrafił zrobić to w Legii. Wierzymy, że tak.


- W kwestii Miro Radovicia powiedziałem tak – jeśli ma gdzieś jeszcze dobrze grać w piłkę, to tylko w Legii. Jest zżyty z klubem, z Warszawą, z ludźmi, czuje się tu jak u siebie. Jeśli ma gdzieś zachwycać, to na Łazienkowskiej. Będzie też z pewnością odgrywać ważną rolę w szatni. To facet, który w trudnych chwilach nie unika odpowiedzialności, bierze ją na swoje barki. Potrafi powiedzieć coś ostrego, uderzyć pięścią w stół. Oprócz aspektu sportowego mamy więc też aspekt mentalny. On nie przychodzi tu po to, aby odcinać kupony. Ale po to by pograć w piłkę i pozachwycać.


- Jeśli chodzi o Nikolicia i transfer do Hull City, to praktycznie wszystko między klubami było ustalone. Czekaliśmy tylko na to, by sam zawodnik doszedł do porozumienia. I tu chyba pojawiły się jakieś problemy. Klub zmieniał też właściciela, sytuacja była zagmatwana. Natomiast oficjalnie nie było propozycji z Izraela, choć rozmawialiśmy z władzami klubu. Wybrali po prostu inną opcję i Niko został w Legii.


- Wydawało mi się, że takie kluby jak Bordeaux czy Hull City nie muszą czekać z transferami od ostatniego dnia okienka. Transfer Igora Lewczuka to forma nagrody i zwieńczenia kariery. To gracz już trochę wiekowy i druga taka szansa by się mogła mu nie powtórzyć. Mogliśmy też szybko znaleźć zastępstwo dla Igora. Gdyby wcześniej wpłynęła oferta dla Pazdana z Besiktasu, to pewnie inaczej byśmy patrzyli na sytuację. W obliczu Ligi Mistrzów i nieciekawej sytuacji w lidze, nie mogliśmy oddać dwóch zębów trzonowych, bo na salonach musielibyśmy się uśmiechać półgębkiem. Z Michałem rozmawiałem w ten sposób, że wszedł na taki poziom, że jeśli ma być transfer, to musi być niezła oferta z poważnego klubu, że musi pójść na coś pewnego. Dzięki Euro na pewno trafił do notesów poważnych klubów. Jeśli w Lidze Mistrzów potwierdzi, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi, to zimą ktoś się po niego zgłosi. Póki co otrzyma od nas podwyżkę, zasłużył na to.


- Kto teraz jest naturalnym zmiennikiem Hlouska? Mogą tam zagrać Łukasz Broź, Bartek Bereszyński i Guilherme – pamiętamy jego mecz w Lidze Europy. Ale fizycznie Hlousek jest gościem, który podoła grze co trzy dni. Nie było szans dogadać się w kwestii transferu Artura Jędrzejczyka, nowy trener Krasnodaru postawił sprawę jasno – to nie jest piłkarz na sprzedaż.


- Awans do Ligi Mistrzów zamyka pewien niewdzięczny dla nas okres, gdzie nie było planowania, ale sztukowanie. Pieniędzy zawsze brakowało. Najpierw więc trzeba było kogoś sprzedać, aby z tych pieniędzy kogoś kupić. Teraz ten okres zimowego okienka transferowego będzie już bardziej łagodny – będzie można i planować i organizować transfery.

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.