Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Pogonią – Mistrz w strefie spadkowej

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

04.11.2021 08:15

(akt. 04.11.2021 08:18)

W niedzielę Legia po raz piąty z rzędu przegrała mecz ligowy, tym razem przy Łazienkowskiej z Pogonią 0:2 i zleciała do strefy spadkowej. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (2,96 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Niby Legia prowadziła grę, oddała więcej strzałów, a i tak kolejny mecz skończyła bez punktów. Głównym pomysłem na grę było granie długich piłek za linię obrony i przerzutów. I nawet jakieś sytuacje udało się w ten sposób stworzyć, ale skuteczności brakło. Tym razem słabo były wykorzystywane boczne sektory, brakło też szybkiego rozprowadzenia akcji środkiem – albo długie podanie albo powolne budowanie akcji bez przyspieszenia. Od początku meczu było też widać, że prawa strona obrony Legii jest jej najsłabszym punktem i stamtąd goście z reguły oddawali groźne strzały. Cezary Miszta długo utrzymywał mistrzów Polski w grze, jednak kolejny błąd Lindsaya Rose w końcu przyniósł gola „Portowcom”. Po zmianie stron szczecinianie poprawili drugim golem i było już wiadomo, że przy słabej skuteczności Legii i tradycyjnie mocnej obronie gości strat odrobić się nie uda. Były jeszcze okazje na zmianę wyniku, zarówno po nielicznych akcjach, jak i po stałych fragmentach gry, ale jak zwykle bardzo dobrze na linii spisywał się Stipica. Zmiany po raz kolejny przynosiły skutek odwrotny do zamierzonego, co pokazuje, że zastąpienie jednego piłkarza na boisku drugim nie ma większego znaczenia – cały zespół pod względem organizacji gry wygląda źle, każdy z ligowych przeciwników gra od „Wojskowych” szybciej i dokładniej, a piłkarze rywali szybciej przechodzą do ataku większą liczbą zawodników i szybciej do obrony wracają. Jak widać, gra otwarta, w której oba zespoły mają dużo okazji znów legionistom punktów nie przynosi. Nie należy się temu dziwić, przecież już w kwietniu i maju Legia nie przegrywała meczów wyłącznie dzięki świetnie grającej defensywie, zdobywając jednego gola lub bezbramkowo remisując. Obrona w tym sezonie jednak nie jest już szczelna i stąd takie, a nie inne wyniki, słaba skuteczność i brak pomysłu na rozgrywanie ataków są problemem „Wojskowych” od długiego czasu. Nie bardzo widać też perspektywy, by legioniści nagle zaczęli w kolejnych spotkaniach zdobywać gole w dużej ilości. Ciężka będzie końcówka rundy jesiennej przy tak rozbitej drużynie, trzeba ją po prostu przetrwać bez żadnych mrzonek o powrocie do czołówki tabeli i solidnie przygotować zespół w przerwie zimowej.

Cezary Miszta 6 (4,38 - ocena Czytelników). Przy golach był bez szans, utrzymywał i tak długo Legię w grze, czy to broniąc strzały, czy rzucając się rywalom pod nogi. Trudno mieć po niedzielnym meczu jakiekolwiek pretensje do Miszty, koledzy sprawdzali nawet jego umiejętności techniczne w grze nogami, grając mu trudne piłki. Gdyby nie bramkarz Legii Pogoń objęła by prowadzenie wcześniej, a porażka byłaby jeszcze wyższa.

Lindsay Rose 2 (2,15). Jak ktoś się zastanawiał, czemu Rose nie grał, gdy jakikolwiek inny obrońca był zdrowy, to chyba uzyskał w niedzielę odpowiedź. Zawinił przy obu bramkach, ale to co zrobił przy pierwszej było niewytłumaczalne. Biernego stania w polu karnym bez zwracania uwagi na przeciwnika raczej go we Francji go nie uczono. Mówimy o piłkarzu, który rozegrał 62 mecze w Ligue 1, co oznacza, że albo nie rozumie swojej roli na boisku, albo nie jest należycie skoncentrowany na swoich obowiązkach. Gole mogły też paść w pierwszej połowie po dwóch innych akcjach przeprowadzonych jego strefą. Dodajmy do tego ledwie 71% dokładności podań, co na środkowego obrońca jest statystyką zawstydzającą. Co ciekawe, większy pożytek z niego był pod bramką przeciwnika, raz przeskoczył rywala uderzając głową, za drugim razem uderzył z bliska w podobnej sytuacji jak ze Świtem, w obu przypadkach dobrze bronił Stipica. My zmienilibyśmy go w przerwie, trener Gołębiewski czekał z tym aż do 73. minuty. O wiele za długo.

Mateusz Wieteska 4 (3,27). W pierwszej połowie radził sobie nieźle, choć jego współpracy z Rose w zasadzie nie było, jak rywal mijał piłkarza z Mauritiusu, to Wieteska nie potrafił go zaasekurować. Po zmianie stron było jednak zdecydowanie gorzej, po dwóch jego błędach Pogoń miała szanse na gole, zaczęły też mu się zdarzać straty przy wyprowadzaniu piłki. Za żadną ze straconych bramek winy nie ponosi. Przy ofensywnych stałych fragmentach gry wykazał się raz, gdy strącił piłkę do Rose, sam miał znów problemy z trafieniem w bramkę. Dostał całkiem przyzwoitą notę od InStat, najwyższą w zespole, naszym zdaniem jednak był to dość słaby występ.

Artur Jędrzejczyk 4 (3,53). Kapitan Legii robił w niedzielę wrażenie przesadnie naładowanego i bardzo zdenerwowanego, nie wpływało to dobrze na grę obronną. Zdarzało mu się gubić pozycję, choć zazwyczaj na szczęście działo się to z dala od bramki, a nie w polu karnym. Za stracone bramki nie odpowiada, przy pierwszym golu zdążył wrócić, a nawet wypchnąć umiejętnie przeciwnika z pola karnego. Miał dwie ważne interwencje na początku meczu, potem jednak daleko mu było do pewnej gry. Często faulował, dość brutalnie zresztą, mecz skończył bez żółtej kartki, a niektórzy sędziowie pokazali by mu za te faule nawet dwie. W końcowej fazie spotkania wchodził do ofensywy próbując dośrodkowywać, ale zazwyczaj musiał to robić słabszą nogą i efektów to nie przynosiło. Zadziwiająco słaby tym razem występ dużo solidniejszego z reguły „Jędzy”, po nim akurat widać frustrację wynikającą z kolejnych porażek.

Mattias Johansson 3 (2,36). Jeśli tak wygląda reprezentant Szwecji, to nie bardzo rozumiemy porażkę Polski na ostatnim Euro. Johansson gra w Legii na wahadle, a w niedzielę znów prawie nie przekraczał linii środkowej. Co gorsza, nie miało to pozytywnego przełożenia na grę obronną, bo właśnie tą stroną najgroźniej atakowała Pogoń, a jego współpracy z Rose praktycznie nie było. Po zejściu reprezentanta Mauritiusa wcale zresztą nie było lepiej, gdy Szwed zagrał z tyłu, a jego partnerem z przodu był Kastrati. Próby ofensywnych wejść, dośrodkowań i strzałów były rzadkie i dość nieporadne. Wydaje się, że w systemie z trzema obrońcami Johansson bardziej nadaje się na obrońcę po prawej stronie, niż biegającego od bramki do bramki wahadłowego. Bardzo słaby mecz.

Andre Martins 4 (2,96). O ile z Piastem od Martinsa rozpoczynało się budowanie akcji, to w pierwszej połowie meczu z Pogonią był on lekko nieobecny. Brakło wymiany krótkich podań i wyjść na pozycję, albo piłkę rozdzielał Josue, albo szła ona do przodu od obrońców. Po zejściu Charatina Portugalczyk był dużo aktywniejszy, zarówno w odbiorze, jak i rozpoczynaniu akcji. Z jednej strony Martins najbardziej pożyteczny jest, gdy gra bezpośrednio przed obrońcami i odpowiada za wyprowadzanie piłki bezpośrednio od obrońców, z drugiej Portugalczyk nie jest wielkim specjalistą od gry w destrukcji i obrona musi wtedy przyjąć na siebie większy ciężar. W meczu z Pogonią Martins wypadł słabo przed przerwą i nieco lepiej po niej.

Ihor Charatin 3 (2,53). Ukrainiec całkiem przyzwoicie prezentował się w destrukcji, sporo piłek odebrał, w dodatku bez faulu, z asekuracją po błędzie Mladenovicia na początku drugiej połowy jednak nie zdążył. Wygrał wszystkie trzy swoje pojedynki, nie miał żadnej straty i wszystkie podania celne. Piękne statystyki, tylko pojedynki były ledwie trzy, bo wyłącznie w defensywie, a podania wszystkie do najbliższego, czyli do Josue lub do tyłu. W dzisiejszym futbolu nie ma już miejsca na taką grę. W podobnym stylu grał ostatnio w Legii Michał Kopczyński. Ukrainiec dwa razy uderzał na bramkę, raz w nią trafił nawet, ale strzał ten nie zaskoczyłby nawet juniora. Jeśli Charatin będzie tylko się przesuwał i oddawał piłkę jak najszybciej, to pożytek z niego będzie taki, jak w niedzielę, czyli znikomy. Nic dziwnego, że trener jako pierwszego wytypował go do zmiany myśląc o odrabianiu strat.

Josue Pesqueira 5 (3,82). Rośnie Legii nowy mózg drużyny i gdy ta drużyna już będzie, to Portugalczyk będzie w niej odgrywał ważną rolę. Dawno nie było przy Łazienkowskiej zawodnika z takim przeglądem pola i dokładnością dłuższych podań. Jeśli tylko legioniści będą się ruszać i wychodzić na pozycje, to będą dobre piłki dostawać, a jak poprawią skuteczność, może nawet zaczną z tego padać gole. Na razie jest to ładne, ale nieefektywne, choć niekoniecznie z winy samego Josue. Owszem, Portugalczyk jako „ósemka” ma spore ograniczenia, wolno biega i bardzo słabo broni, ale za to gra w piłkę. W pierwszej połowie był najlepszym piłkarzem Legii, po jego podaniu Luquinhas miał stuprocentową sytuację, w drugiej jednak znacznie spuścił z tonu i grał dużo mniej dokładnie. Mamy wrażenie, że Josue gra dobrze, dopóki wynik jest sprawą otwartą, potem zniechęca się i gaśnie, do tego szybko traci siły. Mocno przeciętny w sumie mecz, ale i tak był zdecydowanie najlepszym piłkarzem Legii w polu.

Filip Mladenović 3 (2,85). Serb w odróżnieniu od Johanssona biega od bramki do bramki i jest wahadłowym w pełnym znaczeniu tego słowa, bo zarówno atakuje, jak i broni. Problem w tym, że w ataku prezentuje się słabo w porównaniu do poprzedniego sezonu, bo w niedzielę oddał jeden celny strzał, zagrał może ze dwa w miarę niezłe dośrodkowania i wywalczył dwa rzuty rożne. Jednak jeszcze gorzej jest w obronie. Mladenović po prostu „zawiesza się” gdy rywal odda piłkę i nie podąża potem za nim, gdy wychodzi on znów na pozycję. Jest to błąd na tyle często powtarzalny, że powinien być już dawno skorygowany i przez samego zawodnika i przez trenerów. Tak właśnie padł drugi gol dla Pogoni, tak padały gole i we wcześniejszych meczach. Przy pierwszym golu w niedzielę też miał drobny udział, bo nie wyszedł do zawodnika dośrodkowującego, ale też przy wysokiej wrzutce z tego miejsca żaden gol nie miał prawa paść, jeśli w polu karnym każdy z obrońców krył by normalnie swojego przeciwnika. Co ciekawe, Serb potrafi wracać do obrony, a nawet odbierać piłkę, co niejednokrotnie pokazał w tym meczu, problem jest z koncentracją i czytaniem gry, nie z chęciami i niedostatkami biegowymi czy kondycyjnymi. Był to występ znów bardzo słaby, ale Johansson na prawej stronie wcale nie zagrał lepiej. Po prostu wahadła w niedzielę prezentowały się kiepsko.

Luquinhas 4 (3,58). Jeśli idzie o krótką grę piłką, wyprowadzanie jej, prostopadłe podania, czy przyjmowanie piłki pod kryciem i odgrywanie, to Brazylijczyk umie to robić. W pierwszej połowie wypracował świetną okazję Emrelemu, raz też wypuścił Mladenovicia w pole karne. W defensywie też popracował, dwa razy odebrał piłkę przeciwnikowi. Gdy natomiast przychodzi do strzałów, to tego elementu Brazylijczyk chyba już nie poprawi. Zmarnował jedną stuprocentową sytuację po podaniu Josue, w drugiej połowie dwa razy podejmował decyzję o strzale zza pola karnego i z góry można było przewidzieć, że w bramkę one nie polecą, ale gdyby nawet poleciały, to i tak nie miały mocy. Zagrał słabo, na podobnym poziomie, co większość legionistów.

Mahir Emreli 4 (2,66). Znów mamy ten sam scenariusz – Azer z ogromnym animuszem przystępuje do meczu, biega do każdej piłki, szuka strzałów i gdy nic z tego nie wychodzi, a drużyna do tego zaczyna przegrywać, zaczyna popadać w zniechęcenie. Dwa razy był bliski wykorzystania ogromnych błędów Stipicy, raz piłka wylądowała znów na słupku, to już piąty raz w ostatnim czasie. Zmarnował do tego jedną okazję strzelając w dobrej sytuacji wprost w bramkarza. W ogóle przez pierwsze pół godziny grał naprawdę całkiem niezły mecz. I tylko na tyle starczyło mu animuszu, potem był bardzo rzadko przy piłce, jakby w te pierwsze pół godziny wyrobił już wszystkie normy i po kolejnych trzydziestu minutach opuścił boisko. Czy słusznie został zmieniony? Patrząc na to, jak zagrał jego zmiennik, to nie był na pewno dobry pomysł trenera.

Ernest Muci 3 (2,83). Tym razem Albańczyk starał się grać bardziej zespołowo, nie tracił tylu piłek, ale czy coś z tego wynikało? No niewiele. Nie dało się zauważyć, że Legia ma w ofensywie jednego piłkarza więcej. Muci oddał jeden strzał, który został zablokowany, wywalczył jeden rzut rożny, raz stracił piłkę na swojej połowie i ratował się faulem. Dryblingi mu nawet wychodziły, ale wszystko to było z dala od bramki i mało produktywne. Nie wniósł Albańczyk nic do ofensywy, zresztą cała Legia po stracie goli była już bez wiary w odrobienie strat, może poza jednym Arturem Jędrzejczykiem.

Rafael Lopes 2 (2,36). Powtórka z meczu z Piastem – tym razem Lopes wcielił się w rolę Kostorza. Kilka ledwie kontaktów z piłką w ponad pół godziny, trzy przechwyty, w tym jeden blisko bramki rywala, zero wykreowanych sytuacji, bo trudno za taką uznać „centrostrzał”, zero uderzeń na bramkę, tragiczne niska nota od InStatu. Chyba jednak lepiej było pozostawić Emrelego na boisku.

Lirim Kastrati (2,22) grał zbyt krótko, by go oceniać, wniósł przede wszystkim mnóstwo chaosu.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Cezarego Misztę.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

4.38 Cezary Miszta

3.82 Josue Pesqueira

3.58 Luquinhas

3.53 Artur Jędrzejczyk

3.27 Mateusz Wieteska

2.96 Andre Martins

2.85 Filip Mladenović

2.83 Ernest Muci

2.66 Mahir Emreli

2.53 Ihor Charatin

2.36 Mattias Johansson

2.36 Rafael Lopes

2.22 Lirim Kastrati

2.15 Lindsay Rose

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.