Patryk Sokołowski

Patryk Sokołowski: Stać nas na wywiezienie punktów z Łazienkowskiej

Redaktor Piotr Gawroński

Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

07.03.2020 23:10

(akt. 08.03.2020 13:49)

- Przed nami trudne spotkanie, przy Łazienkowskiej zawsze gra się ciężko. A teraz w dodatku Legia jest rozpędzona i znajduje się w dobrej formie. Można powiedzieć, że przełamaliśmy serię porażek w Warszawie po wyjazdowym zwycięstwie w poprzednim sezonie. W bieżących rozgrywkach potrafiliśmy pokonać stołeczny klub przed własną publicznością. Wiemy jak smakuje wygrana z Legią i nie mamy się czego obawiać. Musimy przyjechać do stolicy i zagrać dobry mecz. Zdajemy sobie sprawę, że stać nas na to, aby wywieźć punkty z Łazienkowskiej – mówi w rozmowie z Legia.Net Patryk Sokołowski, zawodnik Piasta, który w przeszłości występował w Legii.

Wielu piłkarzy mówi, że podchodzi do każdego meczu z takim samym nastawieniem. W twoim przypadku spotkanie z Legią będzie spotkaniem takim jak inne?

- Nie. Cieszę się, że mogę wrócić do domu. W Legii spędziłem większość przygody z piłką. Jestem z Warszawy, więc miło z powrotem tutaj zawitać. Serce na pewno mocniej zabije, kiedy będę wychodził na stadion.

Wspominasz czasem, że twoim celem w przyszłości jest powrót do Legii. Był taki temat?

- Na razie nie było żadnych rozmów. Nie jestem obrażony, że nie udało mi się przebić w Legii, ale na pewno ciekawie byłoby wrócić do rodzinnego miasta. Nie mówię, że za wszelką cenę, bo ścieżki kariery są różne. W Gliwicach czuję się świetnie i na razie skupiam się na grze w Piaście.

Jak oceniasz pobyt w Legii?

- Większość rzeczy, jakich się nauczyłem, zawdzięczam trenerom, którzy prowadzili mnie w Legii. Na pewno te podwaliny to ich zasługa. Myślę, że wymarzoną drogą było przejście od najniższego szczebla w wieku sześciu lat, do pierwszej drużyny. Niestety, zakończyłem wspinanie się na rezerwach, ale pozytywnie oceniam lata spędzone przy Łazienkowskiej. Zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów starszych, wicemistrzostwo kraju juniorów młodszych, poznałem wspaniałych ludzi. Przyjemny okres. Co prawda niezwieńczony wisienką na torcie, ale może kiedyś?

Patrząc na kolegów z tamtych czasów możesz powiedzieć, że ci się udało?

- Jestem zadowolony. Biorąc pod uwagę fakt, że trzy lata temu byłem w trzeciej lidze. Teraz znajduję się w ekstraklasie, ale nie spocznę na laurach. To nie ostateczne osiągnięcie, bo chciałbym się dalej rozwijać i wiem, że mnie na to stać. Trudno powiedzieć, co przyniesie przyszłość. Muszę się skupić, na tym, aby być jeszcze lepszym. Tylko takie podejście pozwoliło mi przejść z trzeciej ligi do najwyższej.

Można powiedzieć, że w wieku 22 lat twoja kariera zaczęła przebiegać modelowo. Najpierw wywalczyłeś miejsce w podstawowym składzie drugoligowej Olimpii Elbląg, a później – w pierwszej lidze w Wigrach Suwałki. Obecnie znajdujesz się w wyjściowej „jedenastce” mistrza Polski. To była tylko ciężka praca czy potrzebowałeś też trochę szczęścia?

- Myślę, że jedno i drugie. Na szczęście trzeba zapracować, ja to zrobiłem. Udało mi się, z czego się bardzo cieszę, choć zdaję sobie sprawę, że nie musiało tak być. Wielu moich kolegów, którzy też mieli naprawdę duże umiejętności, pozostało na niższym poziomie. Im tego szczęścia zabrakło. Podam przykład mojego dobrego kolegi, Łukasza Turzynieckiego. Nie znam drugiej tak ciężko pracującej osoby, która prowadzi się tak profesjonalnie. „Turzyk” zadebiutował w pierwszej drużynie Legii, był bardzo blisko tego, żeby wskoczyć na wyższy poziom. Zabrakło mu właśnie trochę szczęścia. Teraz występuje w drugoligowym Widzewie Łódź. Sądzę, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i zobaczymy go na wyższym poziomie.

Który z tych okresów wspominasz najlepiej i który dał ci najwięcej?

- Trudno wskazać najlepszy czas. W każdym z klubów czułem się dobrze i mimo, iż był to niższy poziom rozgrywkowy, miałem wokół siebie doskonałych partnerów. Myślę, że przełomowym okazał się pobyt w Wigrach Suwałki. Trener Artur Skowronek wziął mnie pod skrzydła, pokazywał obszary w których powinienem mocniej popracować. Zrobiłem wtedy ogromny krok do przodu jeśli chodzi o rozwój. Zresztą to była naprawdę mocna drużyna. Wielu zawodników z którymi grałem, trafiło do ekstraklasy - choćby Patryk Klimala, Damian Gąska, Mateusz Radecki ze Śląska, Artur Bogusz z ŁKS-u, Michał Spychała z Korony, Damian Węglarz z Jagiellonii. Zazwyczaj występują w podstawowych składach.

W tym roku będziesz miał 26 lat. Jak na piłkarza to dość doświadczony wiek. Mam wrażenie, że niektórzy kibice zapominają, że nie jesteś już młodzieżowcem, zauważyłeś coś takiego?

- To prawda, że dosyć późno znalazłem się w ekstraklasie, bo dopiero w wieku 23 lat. Teraz widzimy, że debiutują w niej zawodnicy, którzy maja nawet po 15 lat. Musiałem trochę odczekać, wzmocnić się, nauczyć. Nie potrafię powiedzieć, która droga jest lepsza, która gorsza. Wiem jednak, że dzięki dłuższemu okresowi ciężkiej pracy bardzo doceniam i szanuję to, że jestem w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Nie żałujesz, że późno dostałeś szansę gry w ekstraklasie? Czułeś się gotowy wcześniej?

- Z perspektywy czasu uważam, że trafiłem do ekstraklasy w optymalnym dla siebie momencie. Wcześniej tylko myślałem, że jestem gotowy, lecz tak naprawdę nie byłem. Chodzi zarówno o przygotowanie fizyczne jak i piłkarskie. Wszystko przebiegało harmonijnie. Tak jak moja ścieżka, z ligi do ligi, na której wciąż zwiększałem umiejętności, a rynek je weryfikował i tak trafiałem coraz wyżej. Urodziłem się pod koniec września, więc jeszcze pół roku do 26. urodzin. Jak na zawodnika z mojej pozycji, sądzę, iż mam przed sobą jeszcze kilka lat gry.

Dalej się rozwijasz?

- Tak. Szczerze? W każdej kolejnej lidze, jak i teraz w ekstraklasie, z roku na rok czuję, że jest coraz lepiej. Nie wiem kiedy osiągnę sufit: czy w wieku 29 czy 30 lat, a może jeszcze później. Wierzę, że będę jeszcze solidniejszy. Mam nadzieję, że będę miał okazję się o tym przekonać.

Jose Kante - Patryk Sokołowski

Chciałeś udać się na wypożyczenie po zdobyciu tytułu przez Piasta czy dostałeś zapewnienie że będziesz grał więcej?

- W sezonie mistrzowskim przeważnie wchodziłem na boisko z ławki. Moje wejścia okazywały się dobre. Tak też oceniał je trener, który powiedział, że muszę poczekać na szansę. Nie mogłem mieć pretensji do szkoleniowca, który stawia na skład zdobywający mistrzostwo Polski. Pozostało mi tylko dawać z siebie wszystko i wprowadzać świeżość po wejściach z ławki. Myślę że ta sztuka się powiodła. Trenerzy mi zaufali, ja trenerom też. To zadecydowało, że zostałem w Gliwicach i walczyłem o pierwszy skład. Cierpliwie czekałem i ćwiczyłem, co przyniosło efekt.

W poprzednich rozgrywkach byłeś rezerwowym, aktualnie należysz do podstawowych graczy. Jak trener Fornalik przygotowywał cię do tej roli?

- Gotowało się we mnie, kiedy wchodziłem z ławki w sezonie mistrzowskim. Chciałem grać częściej. Trener zabierał mnie na indywidualne rozmowy. Mówił, że widzi we mnie potencjał i jestem w dobrej dyspozycji, lecz nie może dokonywać zmian w czymś, co dobrze funkcjonuje. Motywował mnie do tego, abym pracował i jeżeli tak dalej będzie to ta szansa się pojawi. Miałem dłuższy kontrakt, więc trener uważał, że otrzymam możliwość do zaprezentowania umiejętności i tak się stało.

Legia trochę odjechała rywalom i jest na fali wznoszącej. Wygrała u siebie osiem spotkań z rzędu w lidze. To będzie najtrudniejszy mecz w tym sezonie?

- Przed nami trudne spotkanie, bo przy Łazienkowskiej zawsze gra się ciężko. Legia jest rozpędzona i znajduje się w dobrej formie. Można powiedzieć, że przełamaliśmy serię porażek w Warszawie po wyjazdowym zwycięstwie w poprzednim sezonie. W bieżących rozgrywkach potrafiliśmy pokonać stołeczny klub przed własną publicznością. Wiemy jak smakuje wygrana z „Wojskowymi” i nie mamy się czego obawiać. Musimy przyjechać do stolicy i zagrać dobry mecz. Zdajemy sobie sprawę, że stać nas na to, aby wywieźć stamtąd punkty.

Piast przeplata ostatnio lepsze mecze gorszymi. U siebie zwycięża, a potem przegrywa na wyjeździe. Od czego to zależy?

- Nie da się ukryć, że w Gliwicach wygrywamy mecz za meczem, a na wyjeździe nam nie idzie. Na pewno jest tutaj jakiś problem, ale mam nadzieję, że uda się to przełamać. W ostatnich dwóch wyjazdowych spotkaniach: z Rakowem i Lechią nie prezentowaliśmy się źle. Żal niewykorzystanych sytuacji, były szanse przynajmniej na remis, lecz zabrakło szczęścia. Na własnym boisku czujemy się pewni. Murawa w Gliwicach jest dość specyficzna, ale znamy ją dobrze i potrafimy wykorzystać jej atuty.

Jeśli strzelisz gola przy Łazienkowskiej, okażesz radość?

- Zachowałbym spokój. W sezonie mistrzowskim, gdy wygraliśmy z Legią, bardzo się cieszyłem ze zwycięstwa. Na boisku przesadnie tego nie okazywałem ze względu na szacunek do klubu i przyjaciół. Ale bramka oczywiście by mnie ucieszyła.

Waszym celem jest obecnie walka o wicemistrzostwo? Co prawda jesteście na szóstym miejscu, ale ścisk w tabeli jest ogromny i do drugiej Cracovii dzielą was tylko dwa punkty.

- Celem jest jak najszybsze zapewnienie sobie miejsca w górnej ósemce tabeli. Mamy cenne doświadczenie z poprzedniego sezonu, które wpływa na psychikę. Można przez to grać na większym luzie, co przekłada się na obiecujące rezultaty. W tamtych rozgrywkach złapaliśmy wiatr w żagle, regularnie zwyciężaliśmy. Liczę, że teraz będzie podobnie. Musimy załapać się do grupy mistrzowskiej, żeby ze spokojną głową myśleć o czymś więcej.

W tamtym sezonie zagrałeś z Legią prawie 80 minut, zastępując kontuzjowanego Jodłowca. Jak się czułeś wchodząc na murawę podczas meczu w Warszawie (porażka 0:2 – red.)?

- Nastawiałem się na wejście troszkę później, ale byłem przygotowany do spotkania z Legią. Fajnie było zagrać przy Łazienkowskiej. Wówczas wystąpiłem tam po raz pierwszy i mogłem poznać klimat. Nigdy nie było mi dane zagrać na stadionie w Warszawie w koszulce Legii. Było to ciekawym doświadczeniem i od razu w tak dużym wymiarze. Szkoda, bo wynik pewnie mógłby być inny, lepszy dla Piasta. Cieszyłem się jednak, że mogę zaprezentować się przed warszawską publicznością.

W rundzie jesiennej zagrałeś z Legią w pełnym wymiarze czasowym. Jak na razie rywalizowałeś przeciwko warszawiakom trzy razy. Dwa razy Piast wygrał, raz przegrał. 

- Mam nadzieję, że po niedzielnym meczu, w tych statystykach będzie trzy do jednego. Liczę, że ten bilans zostanie utrzymany na dobrym poziomie.

Sprawdziliśmy twoje szczegółowe statystyki w tym sezonie. Wyszło, że wśród pomocników i napastników Piasta, masz największy procent wygranych pojedynków (52%), najlepszą średnią odbiorów na mecz (7.22), a w skuteczności podań (83.6%) i dryblingów (58.1%) jesteś drugi. Wiedziałeś?

- Nie wiedziałem. Cieszę się z tych statystyk, ale chciałbym dodać do nich „liczby” w postaci bramek i asyst. Mam tam okrągłe zero. Wierzę, że jak najszybciej się to zmieni. Znajduję się w sytuacjach w ofensywie, ale wciąż nie mogę się przełamać. Wiadomo, że piłka nożna to nie tylko gole, asysty, piękna gra do przodu. Ktoś musi odpowiadać za to, aby nie stracić gola, ustawiać się odpowiednio taktycznie i robić to, co oczekuje trener. Mam dużo zadań defensywnych, mocno się na tym skupiam i jeśli z tego się wywiązuję, daje to dobry efekt.

Który piłkarz z ekstraklasy zrobił na tobie największe wrażenie?

- Najłatwiej byłoby mi wskazać kogoś z mojej drużyny, bo najlepiej ich znam. Jakub Czerwiński to obrońca, dzięki któremu czuje się spokój, pewność za plecami. Jest jak ściana, której nie da się przejść. Bardzo dobrze mi się z nim gra i uważam, że jest jednym z najlepszych zawodników na tej pozycji w lidze. Podoba mi się też gra Artura Jędrzejczyka i jego boiskowe zachowanie. Jest agresywny, nieustępliwy, ale w granicach rozsądku, chociaż dość często fauluje. To niewątpliwie jeden z liderów Legii, nominowany też do nagrody najlepszego ligowca, a to o czymś świadczy. Zawodnicy ofensywni? Wcześniej wskazałbym na Joela Valencię, który napędzał akcje i był wybrany najlepszym piłkarzem ekstraklasy. Robił duże wrażenie, gdy grał jako ofensywny pomocnik. Teraz zastępuje go Jorge Felix, który - moim zdaniem - też jest świetny na tej pozycji. Może czasem trochę zbyt samolubny, lecz za to bardzo skuteczny, a to jest najważniejsze.

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.