Bartosz Kapustka

Bartosz Kapustka. Słodko-gorzkie wspomnienie Leicester

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.09.2021 09:30

(akt. 30.09.2021 08:56)

Bartosz Kapustka trafił do Legii nieco ponad rok temu. Miał bardzo udany poprzedni sezon, obiecująco rozpoczął obecne rozgrywki, ale zerwał więzadło krzyżowe przednie. Uraz sprawił, że jego występy przeciwko byłej drużynie, Leicester City jest niemożliwy.

Rok 2016. Mistrzostwa Europy we Francji zbliżały się wielkimi krokami. Przed turniejem Polacy rozegrali sześć meczów sparingowych - Bartosz Kapustka wystąpił we wszystkich. Przeciwko Islandii (4:2) zdobył bramkę i miał asystę. W rywalizacji z Czechami - asystę. Dzięki niezłym występom pojechał na EURO, gdzie jego talent oraz umiejętności eksplodowały.

W meczu z Irlandią Północną zastąpił w podstawowym składzie Kamila Grosickiego, który zmagał się wcześniej z drobnym urazem. Spisał się bardzo dobrze. Udźwignął ciężar, jaki spoczywał na jego barkach, i pozostawił po sobie rewelacyjne wrażenie, które nie umknęło ludziom związanym z piłką. Był chwalony m.in. przez Rio Ferdinanda czy Gary’ego Linekera. W dniu występu miał 19 lat i 172 dni, dzięki czemu został najmłodszym piłkarzem w historii występów biało-czerwonych na mistrzostwach Europy. Potem zagrał z Niemcami (z ławki), Ukrainą (w podstawie) i Portugalią (z ławki). Opuścił grę ze Szwajcarią z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Miesiąc po mistrzostwach Europy został piłkarzem Leicester City, które było świeżo po zdobytym mistrzostwie Anglii. Piękny sen "Kapiego" miał trwać. Przynajmniej tak się wydawało…

Puchar Anglii

Sezon 2016/2017. W trakcie tych rozgrywek wystąpił w 14 meczach - 11 razy zagrał w rezerwach, a trzy w pierwszym zespole, w Pucharze Anglii. Dodatkowo, dziewięć razy siedział na ławce rezerwowych (8 w Premier League, 1 w EFL Cup). Jedni powiedzą, że był to solidny początek, drudzy – że średni.

Na początku nie byłem przygotowany na to, że coś może pójść nie tak. Wtedy miałem trudny okres w życiu. Myślę, że to, co działo się na boisku, miało przełożenie na życie prywatne. Nie tylko na relacje z kolegami, ale także z rodziną. Czasami po prostu wolałem się zamknąć i nie rozmawiać o tym wszystkim, chciałem od tego odpocząć. A wiadomo, że tych pytań było wiele: jak to wygląda w klubie, czy dostaniesz szansę, jaka jest twoja dyspozycja… Na starcie nie było łatwo. Jeżeli jednak chodzi o życie poza piłką i emocje wyciągnięte z boiska, to mam grono bliskich, znajomych, rodzinę wokół siebie. Może nie spędzam w Internecie już tyle czasu, co kiedyś, a mój Instagram nie świeci zbyt często relacjami czy zdjęciami. Radość systematycznie, powoli się obniżała i zanikała. No bo nie możesz być do końca szczęśliwy, gdy nie spełniasz swoich ambicji na boisku. Jestem ambitny, także nie potrafiłbym totalnie wyłączyć się z boiska – myślę, że mało kto to potrafi – i chodzić uśmiechnięty od ucha do ucha, kiedy coś, co kochasz, nie do końca sprawia ci radość. Trudno od tego uciec. U mnie rzeczywiście ta złość, gniew i frustracja się pojawiała – komentował w materiale Face 2 Face.

W kolejnym sezonie Kapustka został wypożyczony do niemieckiego Freiburga. Można było przypuszczać, że będzie grał dość często, lecz wcale tak się nie stało. Jego pobyt w Niemczech okazał się rozczarowaniem. Zadebiutował w Bundeslidze w 4. kolejce, a na kolejny występ w lidze czekał do 11. kolejki. Wówczas nieźle zagrał przeciwko Schalke, a dwa tygodnie później dobrze się zaprezentował w spotkaniu z Wolfsburgiem (strzelił gola). Zbierał solidne recenzje, które jednak nie przybliżyły go do regularnej gry. Został praktycznie odstawiony, często brakowało go w kadrze meczowej. 

Kapustka zagrał dla Freiburga dziewięć razy (plus dwa spotkania w rezerwach) i spędził na murawie 285 minut. Niemiecki klub nie wykupił Kapiego, wrócił do Leicester. W sierpniu 2018 roku zagrał w 2 meczach zespole do lat 23. Były to dwa 90-minutowe występy. W spotkaniu z Blackburn (4:1) strzelił gola i miał asystę. Kilka dni później udał się na kolejne wypożyczenie – tym razem do Oud-Heverlee Leuven, czyli klubu, który współpracował z "Lisami" i do którego już wcześniej trafiali piłkarze z Leicester.

W Belgii występował regularnie (21 meczów, 3 gole) aż do 29 marca 2019 roku. Doznał wtedy uszkodzenia więzadła krzyżowego. Kontuzja wykluczyła go z gry w mistrzostwach Europy do lat 21. We wrześniu rozpoczął treningi z Leicester, lecz nie został zgłoszony do Premier League i mógł grać tylko w rezerwach klubu (U-23). - Bardzo się cieszę, wbrew pozorom, z końcówki mojego okresu w Leicester. Kiedy wracałem po poważnej kontuzji, przez którą teraz przechodzę, miałem na szczęście okazję trafić na Brendana Rodgersa. Uważam, że to świetny fachowiec, chyba śmiało mogę powiedzieć, że najlepszy trener, z którym miałem do czynienia. Niestety, nie mogłem u niego grać, ale jestem bardzo zadowolony z czasu, który spędziłem razem z nim. Mimo tego, że wracałem po długim urazie i wiedziałem, że nie będę mógł wystąpić w Premier League, bo dołączyłem troszeczkę później niż lista zgłoszeń, to brałem udział w różnych grach kontrolnych. Szkoleniowiec zwracał mi też uwagę w treningach na wiele aspektów. Mam ogromny szacunek do tego człowieka - opowiadał w programie "Ekstraklasa po godzinach".

Bartosz Kapustka

Koniec koszmaru

Na początku 2020 roku Legia próbowała wypożyczyć Kapustkę z Leicester, ale ostatecznie do tego nie doszło. Temat był bardzo intensywny zimą, jeszcze przed pandemią, wtedy był najbliżej Łazienkowskiej. Jednak nie zdążył porozumieć się z „Lisami” przed końcem okna transferowego. Rozmowy trwały do ostatnich minut. Legioniści musieli wstrzymać się do lata i… dopięli swego. - Koszmar skrzydłowego Leicester ma się wreszcie zakończyć – pisał serwis leicestermercury.co.uk. I się zakończył, bo piłkarz podpisał 2-letni kontrakt z mistrzem Polski.

Na starcie się budował i potrzebował czasu na znalezienie się w lepszej formie. Z początku grał na skrzydle, gdzie nie pokazał wielu walorów. Zaczął być widoczny, gdy szkoleniowcem Legii został Czesław Michniewicz, który przesunął go do środka pola, co okazało się dobrą decyzją. Zawodnik rósł z każdym meczem, ale w październiku został zatrzymany przez koronawirusa. Punkt kulminacyjny? Mecz z Piastem Gliwice (2:2), w którym zdobył pierwszą bramkę w barwach „Wojskowych”. W grudniu leczył uraz. Na początku roku stołeczny klub zmienił ustawienie, w którym 24-latek pełnił rolę fałszywej „dziesiątki”. Grał jak z nut, zwłaszcza na przełomie lutego i marca. W czterech ligowych meczach z rzędu strzelił dwa gole i miał trzy asysty. Był jednym z najważniejszych piłkarzy na boisku. Po grze z Pogonią (4:2) nieco zwolnił obroty, ale to ambitny, charakterny zawodnik, który chciał grać jak najwięcej. Poprzedni sezon okazał się solidny w jego wykonaniu.

Czesław Michniewicz, Bartosz Kapustka

Kolejna kontuzja

Obecne rozgrywki również rozpoczął obiecująco, bo przyczynił się do awansu Legii do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Już w 3. minucie pierwszego meczu z Florą Tallinn - po świetnej, indywidualnej akcji - strzelił gola na 1:0. W momencie celebracji trafienia wyskoczył do góry i źle upadł na nogę, kolano się wygięło. Zawodnik poczuł ból i nie był w stanie kontynuować gry, opuścił boisko w 7. minucie, został zmieniony przez Bartosza Slisza. Przeszedł szczegółowe badania, a wyniki potwierdziły najgorszy możliwy scenariusz: "Kapi" zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie i wróci do gry najwcześniej wiosną 2022 roku.

To jest futbol. Myślę, że kto grał w piłkę, ten rozumie takie sytuacje. Przez pewien moment, zaraz po tym zdarzeniu, na drugi dzień miałem takie myśli: "Kurczę, rzeczywiście, może nie trzeba było tego robić". Ale to jest życie, mogłem sobie zrobić krzywdę na schodach. Czekałem na gola, tym bardziej w ważnym spotkaniu. Po tym czasie, w życiu nie mam do siebie pretensji o żadne takie sytuacje – stwierdził Kapustka, który przeszedł operację w Berlinie, a teraz stopniowo wraca do zdrowia, rehabilituje się w Krakowie.

Piłkarza ominą mecze z jego byłą drużyną. - Co poczułem, gdy Legia wylosowała Leicester City w Lidze Europy? To był trudny moment. Razem z zespołem świętowałem awans, pojawiłem się na meczu ze Slavią i bardzo się cieszyłem, że Legia zagra w europejskich pucharach. Na drugi dzień byłem jednak totalnie zdołowany i smutny. Jechałem samochodem, wracałem z Warszawy do Krakowa na rehabilitację i oglądałem losowanie na telefonie. Nie ukrywam, że łezka poleciała. Gdy sobie uświadomiłem, że znów mógłbym się wybrać do Anglii i zagrać na stadionie, na którym mało razy miałem okazję wystąpić… To było, tak naprawdę, moje marzenie. Muszę powiedzieć, że czasem nawet o tym myślałem, będąc w Legii, że fajnie byłoby spotkać się w pucharach z Leicester, ale zawsze trudno było to sobie wyobrazić. Tutaj byłaby taka szansa, ale – wiadomo - to wszystko jest przekreślone. Pierwszy dzień okazał się trudny, teraz już potrafię spokojnie na to spojrzeć – przyznał "Kapi" w programie "Studio Ekstraklasa" w Interii.

Bartosz Slisz, Bartosz Kapustka

- Czy Leicester ma się czego obawiać w meczach przeciwko Legii? Na pewno nie może być niczego pewne. Myślę, że Czesław Michniewicz jest takim trenerem, który umie naprawdę bardzo dobrze przygotować drużyny na teoretycznie mocniejszych rywali. Anglicy są na pewno faworytem rywalizacji, Napoli też jest - na papierze, w grupie - lepszym zespołem. Ale wszystko zawsze weryfikuje boisko, trzeba się obronić w danym momencie i czasie. Wierzę, że Legia sprawi jeszcze niejedną niespodziankę w Lidze Europy – dodał Kapustka.

Już w czwartek (30.09). Legia zmierzy się wtedy u siebie z Leicester. Relacja na Legia.Net.

Legia w rozgrywkach Ligi Europy

photo-47.jpg
1/15 Liga Europy zastąpiła w 2009 roku Puchar UEFA. Kto był pierwszym rywalem Legii w eliminacjach rozgrywek Ligi Europy?

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.