Kacper Kostorz, Dariusz Mioduski

Kacper Kostorz. Gdyby omijał go pech…

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

08.01.2022 13:45

(akt. 08.01.2022 13:20)

Okazał się jednym z największych pechowców w Legii. Z pewnością wielu pamięta jego zwycięskiego gola w meczu z Górnikiem w Zabrzu (2:1). Pozytywnych chwil byłoby zapewne więcej, gdyby nie problemy zdrowotne, których nie mógł się pozbyć. Kacper Kostorz, na niespełna 6 miesięcy przed wygaśnięciem umowy, definitywnie opuścił stołeczny klub. Zagra w Pogoni Szczecin.

Kacper Kostorz trafił do Legii na początku 2019 roku, z Podbeskidzia Bielsko-Biała. – Emocje po podpisaniu kontraktu jeszcze do końca nie opadły. Czuję wielką radość, a także dumę. Związałem się z mistrzem Polski i nie ma wątpliwości, że każdy piłkarz marzy o tym, by trafić do Legii i grać w jej barwach. Stołecznemu klubowi się nie odmawia. To najlepszy zespół w naszym kraju. Nie wahałem się długo decydując się na transfer – opowiadał w rozmowie z Legia.Net. – Jest obdarzony dużym potencjałem i czymś, co wyróżnia nietuzinkowych graczy. Często szuka wolnych przestrzeni, myśli kreatywnie, chce podawać do przodu i ma ciąg na bramkę. To cenne atuty. Kacper zawsze starał się ciągnąć drużynę w kierunku lepszych wyników – mówił  Marek Bakun, który pracował z nim w juniorach Piasta Cieszyn.

Wypożyczenia

Zawodnik związał się z Legią i od razu udał się na półroczne wypożyczenie do Podbeskidzia. Potem wrócił na Łazienkowską. W rundzie jesiennej sezonu 2019/20 rozegrał trzy mecze w ekstraklasie, dorzucił też trzy bramki w rezerwach (w pięciu spotkaniach). – Oswajałem się z występowaniem na "dziewiątce". W Bielsku-Białej wiele razy grałem na skrzydłach, z kolei w Legii nie widziano mnie na tej pozycji. Byłem testowany jako napastnik, przez co mogłem podpatrywać Jarosława Niezgodę i Jose Kante. Nabrałem więcej masy, co bardzo mi pomaga w pojedynkach fizycznych – przyznał.

Kacper Kostorz

Pierwszą część 2020 roku spędził na wypożyczeniu w I-ligowej Miedzi Legnica. – Powtarzałem wcześniej, że to przemyślana decyzja, którą podjąłem wspólnie z trenerem Vukoviciem oraz dyrektorem sportowym. Oczywiście, mogłem zostać, bo nikt mnie stamtąd nie wyrzucał. Stwierdziliśmy jednak, że to po prostu odpowiedni moment na tymczasowe opuszczenie Łazienkowskiej, aby się rozwijać i łapać jak najwięcej doświadczenia – mówił w rozmowie z Legia.Net. W trakcie półrocznego transferu czasowego wystąpił 15 razy (14 w lidze, 1 w barażach o ekstraklasę), zdobył 2 bramki i miał 3 asysty.

Mononukleoza i gol w Zabrzu

Na początku poprzednich rozgrywek wrócił do Warszawy, został zgłoszony do ekstraklasy. Wystąpił na inaugurację sezonu (z GKS-em Bełchatów w Pucharze Polski), następnie zagrał w drugim zespole (z Pelikanem Łowicz), ale potem zniknął na półtora miesiąca. Powodem była mononukleoza. Zawodnik wyjaśnił całą sytuację w rozmowie Legia.Net. – Przez równe dwa tygodnie miałem 40 stopni gorączki lub nawet więcej. Dla kogoś, kto aktywnie uprawia sport i nagle przez 14 dni leży z wysoką temperaturą, która wcale nie odpuszcza, to lekki szok. Brałem paracetamol i temperatura nie spadała. W dodatku ten wirus działa tak, że bardzo osłabia odporność. Doszło do tego, że łapałem wszystko. Dotknąłem kurzu i robiło mi się zapalenie. Złapałem też opryszczkę, ale byłem tak słaby że objawiała się u mnie inaczej niż zwykle – w całej jamie ustnej miałem bąble, nie mogłem niczego przełknąć, nie jadłem. Głównie z tego powodu schudłem. W sumie około pięciu kilogramów. Niby niewiele, ale dało się to odczuć. Lekarz i dietetyk donosili mi białko, jakieś rzeczy płynne jak jogurty, które zażywałem by organizm jakoś to przetrwał. Nic innego nie byłem w stanie wprowadzić do żołądka. Dopiero po około 25 dniach zacząłem coś jeść i lepiej funkcjonować. W końcu się wyspałem, wcześniej nie mogłem wcale spać. Ciągle się pociłem, czasem miałem wrażenie, że leżę w łóżku wodnym – opowiadał.

Pierwszy mecz po powrocie rozegrał w rezerwach z Huraganem Morąg – zdobył dwie bramki w 45 minut. Palił się do gry i treningów, mimo trudności. – Nie jest łatwo wrócić do pełnej sprawności po takiej chorobie. Czasem po grypie organizm bywa osłabiony, a co dopiero 40 dniach leżenia w łóżku – mówił. Niestety, wkrótce znów przestał pojawiać się na treningach. Tym razem przyczyną była tragedia rodzinna – Kacprowi zmarł tata, z którym był bardzo związany.

Kostorz pojechał na zgrupowanie do Dubaju, gdzie stopniowo budował formę fizyczną i piłkarską na wiosnę. Dał o sobie znać zwłaszcza w wewnętrznym sparingu (6:0), w którym zdobył hat-tricka. – Jest po ciężkiej i wyniszczającej organizm chorobie, dodatkowo przeszedł tragedię rodzinną. Ma za sobą trudny okres, szkoleniowcy zwracali uwagę na lekką nadwagę. To piłkarz, którego potencjał dostrzegają trenerzy, uważają, że będzie z niego pożytek. Ale Kacper potrzebuje czasu, musi spokojnie trenować i grać – również w rezerwach. Jeśli będzie miał kolejne występy i treningi, z czasem zacznie dostawać więcej szans w pierwszym zespole. Potrafi się znaleźć w polu karnym w odpowiednim czasie i miejscu – pisaliśmy tak TUTAJ.

Pierwszą szansę o stawkę, w 2021 roku, otrzymał 20 lutego. Wbiegł na boisko na końcówkę gry z Wisłą Płock (5:2) i miał asystę przy golu Luquinhasa. Więcej minut – bo ponad 35 – dostał w meczu z Górnikiem w Zabrzu (2:1). I pokazał się z kapitalnej strony. W 82. minucie otrzymał prostopadłe podanie od "Luquiego", wbiegł w pole karne z lewej strony, minął przeciwnika i strzelił gola na wagę zwycięstwa. Dla niego było to pierwsze trafienie w Legii i zarazem szósty występ w "jedynce". – Bardzo się cieszę. Na początek chciałbym powiedzieć, że tę bramkę dedykuję mojemu tacie, który na pewno patrzy na mnie z góry i mi kibicuje. To była dedykacja dla niego. Była to radość przez łzy, ale tak jak mówię, bardzo duża radość – mówił. W kwietniu zmagał się z urazem stawu skokowego. Zaleczył kontuzję, ale jeszcze przed meczem z Piastem (1:0) ponownie naruszył okolice kostki. Zagrał w Gliwicach, miał świetne sytuacje, nie wykorzystał ich, a potem ... znowu trzeba było się leczyć.

Kacper Kostorz

Problemy zdrowotne i pożegnanie z klubem

Okazał się z pewnością jednym z największym pechowców w Legii w ostatnich latach. Oprócz wspomnianej mononukleozy, która bardzo osłabiła jego organizm, miał zapalenie ucha, złamał rękę (kość długo się nie zrastała), jesienią przytrafiały mu się też różne mikrourazy. Gdy był gotowy i trenował, wyglądał dobrze. Ale gdy szykowano go do gry, to coś działo się z jego zdrowiem. On sam podłamał się po meczu w Neapolu (0:3). Miał zagrać z włoską drużyną – najpierw od początku, później po przerwie, a ostatecznie wcale nie pojawił się na boisku. Wtedy coś w nim pękło, pogodził się z tym, że w barwach "Wojskowych" wiele nie pogra.

Kacper Kostorz

Ostatnią szansą na poważne granie w Warszawie miał być styczniowy obóz przygotowawczy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ale… 22-latek odszedł z Legii, przeniósł się do Pogoni Szczecin. 

"Kosti" rozegrał w stołecznym klubie 15 meczów, strzelił 2 gole, miał 1 asystę. Dziękujemy za wszystko i życzymy powodzenia!

PROFIL KACPRA KOSTORZA DOSTĘPNY JEST W DZIALE HISTORIA

Relacje z przygotowań Legii do rundy wiosennej - informacje, foto i wideo

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.