Marek Papszun
fot. Marcin Szymczyk

Marek Papszun: Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

01.04.2023 20:10

(akt. 02.04.2023 01:43)

– Gratuluję Legii zwycięstwa. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Rywalizacja trwa – mówił po hicie 26. kolejki PKO Ekstraklasy, z "Wojskowymi" w Warszawie (1:3), trener Rakowa, Marek Papszun.

– Duże gratulacje również dla mojego zespołu. Mieliśmy serię 21 meczów bez porażki, w tym 18 zwycięstw. Znowu przeszliśmy do historii, to ważne. Musimy patrzeć w przyszłość, budować nową passę, tak zamierzamy zrobić.

– Przewidywaliśmy, że początek meczu okaże się trudny ze względu na atmosferę i dobrą dyspozycję rywala. Nie spodziewaliśmy się, że stracimy bramki w tak prosty sposób, ale to też jest zawsze wkalkulowane w futbol. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy zespół, który potrafi się podnieść, tak się stało. Strzeliliśmy gola kontaktowego, wróciliśmy do gry, Legia zaczęła mieć trudności.

– Przetrwaliśmy najgorsze, potem pojawiły się decydujące momenty meczu. Rzut karny – nie wiem, dlaczego został anulowany. Chyba nie będę już uczestniczył w szkoleniach, dopiero co pokazywali nam taką sytuację. Nierozważne zachowanie, "jedenastka", żółta kartka, później cofnięta decyzja. Po chwili Rafał Augustyniak uratował sytuację, Vladislavs Gutkovskis mógł trafić do pustej. Trzecia, istotna sprawa, to zbyt łatwo stracona bramka, po rotacji. Po tym golu Legia stała się swobodniejsza, prowadziła 3:1, przetrwała trudny moment, czyli naszą dominację po przerwie. I dowiozła zwycięstwo, dała sobie szansę na kontynuowanie rywalizacji.

– Gramy dalej, czas na rozgrywki Pucharu Polski. Mam nadzieję, że spotkamy się z Legią w finale i rywalizacja między nami nadal będzie trwała na dwóch frontach.

– W pierwszej połowie, słabej w naszym wykonaniu, nie dominowaliśmy w pressingu. Poprzez złe pozycjonowanie daliśmy Legii wychodzić przez środek, często diagonalnie, tak padła pierwsza bramka. Nie byliśmy też należycie agresywni. Do przerwy brakowało nam pewności siebie, nie graliśmy tak, jak przyzwyczailiśmy. Nie potrafiliśmy swobodnie zepchnąć gospodarzy do trzeciej tercji, choć byliśmy na to przygotowani, tak samo jak na zamknięcie Wszołka czy Pekharta. Ale co innego teoria, a co innego praktyka, to nie jest takie proste. Stołeczna drużyna zdominowała nas w środku pola przez pierwsze 30 minut, lecz potem już tego nie było, może nawet my mieliśmy przewagę. Kilku graczy Legii było w lepszej dyspozycji niż zawodnicy Rakowa, to zdecydowało.

– O co miałem pretensje po meczu do sędziego? My mamy szkolenia, wiemy jakie są prawidłowe interpretacje sytuacji boiskowych. A tymczasem stało się inaczej, bo ktoś kogoś nie widział, było przewinienie, ale faulujący nie zauważył zawodnika. Na szkoleniu uczono nas, że jest to faul nierozważny i żółta kartka, a w sobotę była inna interpretacja. Stąd emocje, nerwy, pretensje.

– Czemu wystąpił Patryk Kun? Podobno ma iść do Legii, więc chcieliśmy go wypromować (śmiech). Wygrał rywalizację na treningach i dlatego zagrał.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (79)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.