1 października

Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 1 października – 8:0!

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

01.10.2021 07:30

(akt. 01.10.2021 02:36)

Pierwszego października legioniści rozegrali 14 meczów. Tego dnia rozgromili UT Arad 8:0, w Pucharze Europy.

Ostatni raz Legia grała 1 października rok temu. Wówczas przegrała u siebie 0:3 z Karabachem Agdam w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. W zespole z Azerbejdżanu wystąpił m.in. Mahir Emreli, który od czerwca br. reprezentuje "Wojskowych". Zdjęcia można obejrzeć TUTAJ. - Nie jest to dla nas miły czas. Przegraliśmy bardzo ważny mecz. Przegraliśmy z wyraźnie lepszym zespołem. Nie stworzyliśmy zbyt wielu akcji do strzelenia gola. Przeciwnik był zdecydowanie lepszy w tym aspekcie. Nie tylko zdobył trzy bramki, ale i kreował sytuacje w ofensywie. Jest nad czym pracować i zastanawiać się, żeby drużyna wyglądała znacznie solidniej i żeby nie przegrywała meczów w taki sposób - powiedział trener Legii, Czesław Michniewicz.

Porażka z Napoli

Równo sześć lat temu Legia przegrała u siebie 0:2 z Napoli w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Europy. Bramki dla rywali zdobyli Dries Martens i Gonzalo Higuain. Więcej o tym meczu można przeczytać tutaj. Fotoreportaże są dostępne w tym miejscu.

- Goście pokazali jakość, skuteczność i odpowiedni finisz. Przy pierwszym golu byliśmy na swoich pozycjach, a mimo to Napoli zdobyło bramkę. To świadczy o ich jakości. Kłopoty sprawiała nam precyzja z jaką zagrywali piłkę Włosi. My swoich szans szukaliśmy w kontratakach, choć z pewnością mogliśmy je rozgrywać lepiej. Czasem brakowało szybkości, ale wszyscy pracowali ciężko i byli zdyscyplinowani. Po prostu zawodnicy Napoli są dużo lepsi od tych, z którymi rywalizujemy w lidze - mówił trener LegiiHenning Berg.

Wygrana z Dnipro

W edycji 1986/1987 Pucharu UEFA los szybko wystawił legionistów na ciężką próbę. W I rundzie trafili na czołową radziecką drużynę Dniepr Dniepropietrowsk, z Olegiem Protasowem w składzie. Przy Łazienkowskiej skończyło się bezbramkowym rezultatem, a więc kwestia awansu miała się rozstrzygnąć na wyjeździe – w Krzywym Rogu, bo Dniepropietrowsk był obszarem zamkniętym dla obywateli spoza ZSRR (mieściła się tam fabryka, w której produkowano elementy do rakiet). Na stadionie Metalurga doszło do prawdziwej wojny.

- Była krew, bitwa na pięści i piłkarskie kołki. Nadrzędnym celem piłkarzy Dnipro było możliwie jak najszybciej nas zniszczyć. Rywale grali niezwykle brutalnie. Już po pół godzinie gry Darek Dziekanowski został zniesiony z murawy, a karetka odwiozła go do szpitala. Kilka minut później Staszek Machowski miał pełne ręce roboty z kontuzją Darka Kubickiego, który został kopnięty tak dotkliwie, że miał wylew na całej prawej stronie klatki piersiowej. Wyglądało to bardzo poważnie, Stasiek obawiał się, czy czasem Darkowi nie strzeliła wątroba. Na szczęście rozwalili mu tylko jakieś naczynia krwionośne. Kolejną ofiarą był Kazio Buda, którego wprowadziłem w miejsce Dziekana. Niestety, jego również zniesiono z boiska, został zastąpiony Krzysztofem Iwanickim. Tuż przed przerwą zobaczyłem, że Jacek Kazimierski pada i zwija się z bólu. Było to następstwem silnego uderzenia pięścią w oko przez Olega Protasowa. Kiedy doktor podbiegł do Jacka, stwierdził, że oko mu tak spuchło, że nic nie widzi. Chciałem go zmienić, ale prosił mnie, bym tego nie robił. W przerwie nasza szatnia przypominała rzeźnię. Wszędzie było pełno krwi. Zawodnicy wyglądali fatalnie, praktycznie każdy się za coś trzymał. Jacek leżał z lodem na oku, Araś miał tak rozharataną nogę, że od krwi skarpeta przykleiła mu się do ciała – opowiadał Engel w książce Futbol na tak.

Schodząc na przerwę, zastanawiał się, co ma powiedzieć zawodnikom w szatni. W tym momencie usłyszał od Machowskiego: „Słuchaj, Jurek. Na razie nie wchodź, daj mi pięć minut, bo muszę ich… pozszywać”. – Wreszcie wszedłem, walnąłem pięścią w stół tak, że spadły butelki i potłukły się szklanki. Zapanowała kompletna cisza. Uśmiechnąłem się i mówię: Chłopaki, byłem przed chwilą w szatni gospodarzy. Tam karetka była już dwa razy. To, jak my wyglądamy, to jeszcze nic, ale jak oni wyglądają. Musimy złapać ich za gardło! I zagrać jeszcze agresywniej. Wygra ten, kto nie pęknie. Poskutkowało – dodawał trener (Futbol na tak).

Z gwizdkiem sędziego na drugą połowę rozpoczęła się ostra walka. Jednooki Jacek Kazimierski wystartował do piłki zagranej w pole karne Legii. Zobaczył biegnącego Protasowa. Zrobił agresywny wślizg, a radziecki napastnik „wyleciał w powietrze”. Rzut karny. - Protasowa wynieśli,leżał za linią i wydawało się, że jest po zabawie. Opatrywany krzyknął do kolegów, żeby nikt nie ruszał piłki, bo za chwilę wraca i strzeli tej bladzi gola z karnego. Jacek stał przy słupku i cały czas mu dogadywał: No, chodź frajerze, chodź frajerze. Protasow strasznie utykał. Wychodziło na to, że… kulawy strzela ślepemu. Protasow zrobił świetny zwód i Jacek poleciał w jedną stronę, a piłka w drugą. Obok bramki. Kazimierski natychmiast się poderwał, podbiegł do rywala i opowiedział mu w krótkich słowach całą historię przyjaźni polsko-radzieckiej – wspominał Engel (Futbol na tak), żałując, że nie było transmisji telewizyjnej z tego spotkania. Kibice w Polsce nie widzieli rzeźni na boisku i zwycięskiej bramki zdobytej w 77. Min przez Jarosława Araszkiewicza po podaniu Zbigniewa Kaczmarka.

8:0!

Do bojów w Pucharze Europy, w sezonie 1969/1970 legioniści przystępowali w dobrych nastrojach, jednak przebieg rywalizacji z UT Arad, mistrzem Rumunii, przeszedł najśmielsze oczekiwania. Rywal ten uchodził za wymagającego, dodatkowo pamiętano, że dwa poprzednie podejścia do rywalizacji o klubowe mistrzostwo Europy legioniści kończyli na I rundzie, dlatego zwycięstwo 2:1 wywalczone 18 września przyjęto z zadowoleniem.

Awans był bardzo realnym scenariuszem, nikt jednak nie oczekiwał, że w rewanżu mistrzowie Polski przyklepią go w taki sposób. 1 października Legia rozgromiła przy Łazienkowskiej silny rumuński zespół aż 8:0! Już sam rozmiar zwycięstwa był rekordowym osiągnięciem w europejskich pucharach nie tylko w skali klubu, lecz także kraju, a wojskowi uczynili go jeszcze bardziej nieprawdopodobnym, strzelając wszystkie bramki w jednej połowie, ba – w 34 min!

Gol Bernarda Blauta zmienił oblicze spotkania. Legioniści do przerwy remisowali z Rumunami 0:0 i sprawa awansu ciągle była kwestią otwartą. Gdy pomocnik wojskowych główką posłał piłkę do siatki, posypały się bramki jak nigdy wcześniej, choć też nie od razu. Dopiero kiedy Robert Gadocha podwyższył w 70. min na 2:0, goście pękli. Autorami kolejnych trafień byli Lucjan Brychczy (73'), znów Gadocha (74'), Władysław Stachurski (78'), Kazimierz Deyna (81'), Janusz Żmijewski (83') i Jan Pieszko (85'), który wykorzystał karnego.

Mecz

Sezon

Strzelcy

Legia Warszawa – Karabach Agdam (0:3)

2020/2021

 

Lech Poznań - Legia Warszawa (3:0)

2017/2018

 

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk (3:0)

2016/2017

Guilherme II, Nikolić

Legia Warszawa – Napoli (0:2)

2015/2016

 

Legia Warszawa – Wisła Kraków (1:1)

2006/2007

Burkhardt

Stomil Olsztyn – Legia Warszawa (1:1)

1995/1996

Bednarz

Pogoń Szczecin – Legia Warszawa (1:1)

1994/1995

Michalski

Legia Warszawa – Zawisza Bydgoszcz (1:0)

1989/1990

Iwanicki

Ruch Chorzów – Legia Warszawa (1:0)

1988/1989

 

Dnipro – Legia Warszawa (0:1)

1986/1987

Araszkiewicz

Cracovia – Legia Warszawa (3:1)

1983/1984

Turowski

Legia Warszawa – ŁKS (1:1)

1977/1978

Banaszak

Legia Warszawa – UT Arad (8:0)

1969/1970

BlautGadocha II, BrychczyStachurskiDeynaŻmijewskiPieszko

Wisła Kraków – Legia Warszawa (3:0)

1933

 

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.