Domyślne zdjęcie Legia.Net

16 rocznica śmierci Kazimierza Deyny

Redakcja

Źródło:

01.09.2005 09:15

(akt. 27.12.2018 19:22)

Wczoraj w parafii Wszystkich Świętych przy Placu Grzybowskim odbyła się msza w intencji <b>Kazimierza Deyny</b>. Dziś w 16. rocznicę śmierci byłego reprezentanta Polski i najwybitniejszego legionisty w historii będzie można składać kwiaty przy tablicy pamiątkowej stadionu przy ul. Łazienkowskiej 3.
Data: 1 września 1989. Godzina: 1.25. Miejsce: 15 wyjazd na Miramar Road, San Diego, Kalifornia, USA. Dodge Colt, rocznik 1977, zmiażdżony przód do tylnich siedzeń. Skutki kolizji – jedna ofiara śmiertelna. Identyfikacja na podstawie prawa jazdy, Kazimierz Deyna, lat 47, zawartość kieszeni – 50 centów. W miejscu wypadku znaleziono 22 piłki futbolowe” – tak brzmiał przytoczony w filmie "Deyna" raport „Coronera” z miejsca, w którym swój żywot zakończył najwybitniejszy piłkarz w historii polskiego futbolu, KAZIMIERZ DEYNA. Dziś, 1 września 2005 roku mija 16 rocznica tego tragicznego wydarzenia. Kibice Legii mówili o nim "Kaka", Francuzi nazywali go "Le general", ale wszyscy są zgodni co do jednego, że był piłkarskim geniuszem. Dziś o takich ludziach mówi się "postać kultowa". Dla polskich kibiców jest tym kim James Dean i Zbyszek Cybulski dla miłośników kina czy też Janis Joplin, Jimi Hendrix oraz Jim Morrison dla fanów rocka. Jego kariera to pasmo sukcesów. Brązowy medal MŚ-74 w Niemczech, wybrany do najlepszej jedenastki turnieju, 3 piłkarz Europy w plebiscycie "France Football" w 1974 roku (za Cruyffem i Beckenbauerem), uczestnik finałów MŚ w Argentynie (1978). Złoty (1972) oraz srebrny (1976) medalista Igrzysk Olimpijskich, w tym pierwszym turnieju król strzelców (9 goli). Dwukrotny mistrz Polski (1969, 1970), zdobywca Pucharu Polski (1973), półfinalista (sezon 1969/70) oraz ćwierćfinalista (1970/71) klubowego Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, halowy mistrz USA w lidze MSL (1983, 85, 86). Kazimierz Deyna był kimś więcej niż piłkarzem. Dla niego przychodziły na stadion przy ul. Łazienkowskiej tłumy, On był idolem warszawskiej młodzieży, On porywał publiczność na stadionach Europy i Świata, On prowadził naszą reprezentację do największych sukcesów w historii. Niestety, poza stadionem Legii, Deyna był traktowany najmniej wybrednymi epitetami. Kibice innych drużyn nienawidzili go. Dlaczego? Do tej pory nie wiadomo. Może się wydawać, że jego życie przedstawiało jedno wielkie pasmo sukcesów. Nic bardziej mylnego. Po wyjeździe do USA, jego małżeństwo zaczęło przeżywać kryzys, w wyniku oszustwa wspólnika stracił setki tysiecy dolarów. Załamany, zaczął pić. Zginął w wypadku samochodowym na autostradzie w San Diego, 1 września 1989 roku. - Pięknie żył. Umiał z tego życia korzystać. Był dobrym i lubianym człowiekiem. Stał się jednak mimowolnym bohaterem dramatu, z jakim często mają do czynienia ludzie powszechnie znani, otaczani mnóstwem pochlebców i fałszywych przyjaciół. Kiedy naprawdę był w trudnej sytuacji zostawał sam. - tak napisał w swojej znakomitej książce o Kazimierzu Deynie jeden z największych futbolowych ekspertów, znany dziennikarz Stefan Szczepłek. O Kazimierzu Deynie będziemy pamiętać zawsze. Starsi ze stadionów, młodsi z telewizji. Pozostanie On w sercach warszawiaków jako wspaniały piłkarz i człowiek. Taki zawodnik rodzi się raz na kilkadziesiąt lat. Szkoda, że żył tak krótko. Cześć Jego pamięci. Do zobaczenia Kaziu. Byliśmy, jesteśmy, pamiętamy. Dziękujemy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.