Domyślne zdjęcie Legia.Net

3:0 do przerwy!

Marek Szabrański

Źródło:

13.04.2006 17:47

(akt. 26.12.2018 02:18)

- Będzie nadkomplet, w kasach brakuje biletów - takie wieści krążyły po Warszawie już od kilku dni. Środowe spotkanie Legii obejrzało ok. 13 000 widzów. Prawie wszystkie bilety na ten mecz rozeszły się już w poniedziałek czyli na dwie doby przed meczem z Lechem i dwa dni po derbowym meczu z Polonią. Ostatnimi czasy zainteresowanie piłką nożną w Warszawie znacząco wzrosło. Obiekt przy Łazienkowskiej staje się powoli za ciasny. Jeżeli Legia nadal będzie tak skuteczna w lidze, a jej włodarze będą regularnie wzmacniać jej skład tak jak zapowiadają to nowy stadion w stolicy będzie wręcz konieczny. Kibice zaczęli wypełniać trybuny jeszcze przed 18:00, na niecałe 20 minut przed meczem wydawało się, że stadion jest już pełny ale ludzi wciąż przybywało.
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania do Galerii Sław Legii Warszawa został uroczyście przyjęty Maciej Śliwowski. Popularny „Śliwa” odebrał z rąk przedstawicieli klubu koszulkę Legii z numerem w którym występował reprezentując jej barwy w latach 92’/93’. Na trybunie pod zegarem zasiadła stosunkowo liczna grupa kibiców z Wielkopolski (ok.500 osób), jak zwykle pod względem frekwencji, wywieszonych flag i dopingu zaprezentowali się oni dość dobrze. Już na samym starcie wypomnieliśmy im pozbawione honoru zamiłowanie ich braci z Cracovii do noży. Poznaniacy na początku nie skumali o co nam chodzi, a jak już skumali to nie omieszkali pozdrowić swych przyjaciół z Małopolski. Swój znajdzie swego bez względu na region z którego pochodzi – skomentował refleksyjnie jeden z kibiców. - Lech, Cracovia, Polonia oni wszyscy pod tym względem warci są siebie – dorzucił inny. Organizatorzy w celu ułatwienia wykonywania kibicom piosenki „Sen o Warszawie” postanowili zatrudnić do pomocy dwunastoletniego wokalistę, który do nagranej w wolniejszym tempie melodii w midi miał swym śpiewem poprowadzić śpiew kibiców. Moim zdaniem pomysł ciekawy ale te dźwięki midi... (sic!) Wejściu piłkarzy obu jedenastek towarzyszyła utworzona na Żylecie z sektorówki i kolorowych folii oprawa, przedstawiająca piłkę nożną - podobną do modelu Nike 90 -otoczoną dużą ilością flag na kijach. Atrakcją tego dnia na trybunach miał być powrót po długiej przerwie rac jako elementu oprawy. Zająć się tym miała specjalnie wynajęta w tym celu przez klub firma pirotechniczna. Po tym co zaserwowali nam profesjonaliści nasuwa się pytanie czy warto jest w ogóle coś takiego pokazywać. Jedna raca zapalona podczas całego spotkania na tak zasłużonej pod względem opraw trybunie wyglądała po prostu dziwnie. Sacrum Profanum. Mimo wszystko nawiązującą do 90-lecia istnienia klubu oprawę na pewno trzeba zaliczyć do udanych. Z dopingiem ruszyła zarówno trybuna odkryta jak i kryta, a ich śpiew uzupełniał, wypełniony po brzegi łuk od strony ulicy Łazienkowskiej. Strzelony już w trzeciej minucie spotkania gol dla Legii dał kibicom solidnego „kopa”. Doskonale asystujący Ouattarze przy tej bramce, Edson stał się bohaterem kibiców. Trybuny głośno skandowały jego imię. Właśnie tacy piłkarze są nadzieją Legii na lepsze czasy i to właśnie sposób ich gry przyciąga rzesze kibiców na stadion. Takie zagrania, takie asysty i takie bramki chcemy oglądać. Szybka piłka, zagrania z klepki, pomysł na grę, nieustępliwość tym wszystkim popisywali się dziś zawodnicy Dariusza Wdowczyka. W 17 minucie spotkania szarżującego na bramkę Lecha, Włodarczyka tuż przed linią pola karnego, powalił na murawę Anderson. Sędzia podyktował za to zagranie rzut wolny. Do wykonania tego stałego elementu gry wywołany przez trybuny został Edson, który pięknym strzałem pokonał bezradnego Arkadiusza Malarza. Szał i euforia zapanowały na trybunach. Wyginam śmiało ciało 2:0 mało - grzmiał cały stadion. - Zapowiada się kolejny pogrom – komentowali ucieszeni kibice. Niestety kilka minut później Edson nabawił się kontuzji a w jego miejsce wszedł Tomek Kiełbowicz. W 28 minucie duże emocje przeobraziły się w ogromny wybuch szczęścia, a to za sprawą „szczupaka” Sebastiana Szałachowskiego, który wykorzystał piękne podanie w pole karne Marcina Burkhardta. Do przerwy Legia prowadziła z poznańskim Lechem 3:0. Po zmianie stron, na płocie trybuny odkrytej kibice zaprezentowali wielkie podobizny piłkarzy którzy na przestrzeni lat wnieśli wiele dobrego do historii klubu. Na wszystkich trzech trybunach doping stał na bardzo dobrym poziomie. Nowy, stary hit „We are the Champions” śpiewał tym razem już cały stadion. Na krytej często pojawiało się „Mistrz, mistrz, Legia mistrz”, Żyleta zapraszała wszystkich do „walczyka” i nawet na chwilę nie ustawała w dopingu. Chociaż podobnie jak na trybunach kibice tak i na boisku piłkarze wojskowych zdecydowanie dominowali nad rywalem to w 79 minucie spotkania nie ustrzegli się błędu dzięki czemu honorowego gola udało zdobyć się Piotrowi Reissowi - całe życie wyczekiwana, pierwsza w karierze, bramka zdobyta na stadionie Legii. Marzenia się spełniają. Wynik 3:1 nie uległ już zmianie do końca spotkania. Gdyby Legia wykorzystała chociaż połowę ze stworzonych akcji wynik meczu byłby dużo wyższy. Przed zejściem do szatni piłkarze odbyli jeszcze honorową rundę i przybijali z kibicami piątki. Trybuny skandowały imiona poszczególnych piłkarzy. -Mamy lidera w Warszawie ma lidera – krzyczeli szczęśliwi, rozchodzący się do domów kibice.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.