Domyślne zdjęcie Legia.Net

Adam Cieśliński: Pech rozpoczął się od Choto

Piotr Kamieniecki

Źródło: Gazeta Wyborcza

30.12.2010 11:57

(akt. 15.12.2018 02:46)

<div style="text-align: left; background-color: transparent; color: #000000; overflow: hidden; text-decoration: none; border: medium none">- Zaczynałem grać w rodzinnym Chełmnie, gdzie trenerem zespołu trampkarzy był mój tata. Potem przeniosłem się do pobliskiego Kasztelana Papowo Biskupie, gdzie najpierw grałem w drużynie juniorów starszych, a potem zespole czwartej ligi. Strzeliłem w sezonie siedemnaście goli. Dostałem powołanie od trenera Michała Globisza na testy do kadry juniorów, wypatrzył mnie też trener Dariusz Kubicki i w ten sposób trafiłem do Legii Warszawa - opowiada były piłkarz rezerw Legii, Adam Cieśliński.<br /><br /></div>
Wtedy Cieślińskiego dopadł pech, który towarzyszył mu aż do tego roku. Podczas obozu treningowego legionistów potężny obrońca Dickson Choto tak niefortunnie spadł na niego, że pogruchotał mu kolano. Czas w stołecznym klubie młody piłkarz spędził głównie na grze w rezerwach.

W 2004 roku Cieśliński wrócił na Pomorze: został zawodnikiem Toruńskiego Klubu Piłkarskiego. I bardzo szybko okazało się, że jest jego najlepszym napastnikiem. Cieśliński już wtedy udowodnił, że ma świetny instynkt napastnika. Podczas gry pokazywał te cechy, którymi teraz zadziwia w Podbeskidziu: doskonale przewiduje wydarzenia na boisku, lubi grę kombinacyjną. Po tym, jak na boiskach III ligi imponował skutecznością, otrzymał propozycję kontraktu od ŁKS Łódź.

Do Podbeskidzia Cieśliński trafił w letniej przerwie. Sprowadził go trener Robert Kasperczyk, który współpracował wcześniej z napastnikiem w KSZO Ostrowiec. Szkoleniowiec szukał sprytnego napastnika, a przy tym piłkarza głodnego sukcesów. To był trafny wybór, bo 28-latek w całej karierze mógł pochwalić się tylko zdobyciem z Legią Pucharu Ligi oraz zaledwie dziesięcioma występami w ekstraklasie w barwach ŁKS-u.

Cieśliński szybko spłacił trenerowi i działaczom kredyt zaufania, jakim go obdarzyli. Strzelał gole jak na zawołanie, stał się jednym z liderów zespołu, który był największym objawieniem pierwszoligowej jesieni. - Po takiej przebudowie zespołu, wprowadzono przecież do niego pięciu, sześciu nowych zawodników, szybko się zgraliśmy i zaczęliśmy wygrywać. Duży szacunek dla trenera i całego zespołu. Musimy jednak pamiętać, że to dopiero połowa drogi. Druga część sezonu będzie trudniejsza, ale wierzę, że wywalczymy awans - zapewnia Cieśliński, zdobywca nagrody dla pierwszoligowca roku.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.