Adam Majewski: Złe wyniki Legii są winą piłkarzy
14.04.2011 20:29
Już w sobotę o 15.45 w Poznaniu odbędzie się spotkanie na szczycie - Lech podejmie warszawską Legię. Były zawodnik obu drużyn, Adam Majewski w rozmowie z naszym serwisem opowiada m.in. o obecnej dyspozycji obu zespołów i dawnych potyczkach tych drużyn. Zapraszamy do lektury!
Czy według Pana, przy niezadowalającej grze Lecha, sobotni mecz z Legią będzie ostatnim dla trenera Bakero w Poznaniu?
- To nie ja decyduję o tym, kto trenuje drużynę. Wydaje mi się jednak, że jeżeli wynik sobotniego meczu nie będzie pozytywny dla lechitów, to może być ciężko, by Hiszpan nadal pozostał na ławce trenerskiej drużyny z Poznania.
Dlaczego oba zespoły grają poniżej oczekiwań? Każda z tych drużyn ostatnio traci sporo punktów.
- Lech gra gorzej niż grać powinien dlatego, że zimą odeszli najbardziej wartościowi piłkarze tego zespołu. Nie mówię tutaj tylko o Robercie Lewandowskim, ale chodzi mi głównie o Sławomira Peszko, który był naprawdę wiodącą postacią drużyny z Poznania. Jeśli chodzi natomiast o Legię, to latem pozyskała wielu zawodników, jednak po upływie czasu okazało się, że grają znacznie poniżej oczekiwań. I słaba dyspozycja zespołu wcale nie jest winą trenera Macieja Skorży, a właśnie piłkarzy.
O co teraz mogą realnie walczyć te drużyny? O tytule mistrzowskim mogą chyba zapomnieć, Wisła Kraków ucieka.
- Na pewno oba zespoły chcą zająć jak najwyższe miejsce w tabeli. Wydaje mi się, że muszą walczyć do końca, bo jeszcze nie wszystko stracone. Legia ma jeszcze szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego, ale Lech raczej już nie. Z pewnością ważną sprawą dla obu drużyn jest Puchar Polski. Wiele wskazuje na to, że te dwie drużyny zobaczymy w finale i będzie to ciekawy pojedynek.
Wiadome jest, że mecze Legii z Lechem zawsze wzbudzały wyjątkowo dużo emocji. Która z drużyn w sobotę lepiej wytrzyma ciążącą presję?
- Bardzo trudno to przewidzieć. Lech z bardzo dobrej strony pokazał się w europejskich pucharach, jednak w lidze zawodził. Wynik będzie zależał od dyspozycji dnia i przygotowania poszczególnych zawodników.
Ponieważ grał Pan w obu zespołach, może Pan powiedzieć, czy w tamtych czasach mobilizacja była większa, gdy jechało się na mecz Lech-Legia?
- Na pewno była duża i to dawało się odczuć. Mecze Lecha z Legią mają bogatą i wyjątkową historię. Każdy z nas zdawał sobie jednak sprawę, jakie to spotkanie i że trzeba zrobić wszystko, by je wygrać.
Po której stronie Pan teraz stanie? Bliższa sercu jest Legia czy jednak zespół z Poznania?
- Nie jest to łatwy wybór. Z Legią zdobyłem bardzo dużo, osiągnąłem tam większe sukcesy. Bardzo trudno jest to porównać z grą w Lechu, bo byłem bardzo młody i dopiero poznawałem, czym jest profesjonalny futbol.
Czy jest coś, co na chwilę obecną zmieniłby Pan w grze warszawskiej drużyny?
- Nie jestem od tego, by coś zmieniać. To trener wie najlepiej, w jakiej dyspozycji są teraz jego piłkarze.
Czy żałuje Pan, że nie dane było Panu zagrać na tak nowoczesnych i dużych obiektach jakimi niewątpliwie są stadiony Lecha i Legii?
- Wiadomo, każdy piłkarz chce grać przy zapełnionych i głośnych trybunach. Niestety, mnie się wtedy nie udało. Osobiście bardzo cieszę się z tego powodu, ze w Polsce takie obiekty powstają i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
- To nie ja decyduję o tym, kto trenuje drużynę. Wydaje mi się jednak, że jeżeli wynik sobotniego meczu nie będzie pozytywny dla lechitów, to może być ciężko, by Hiszpan nadal pozostał na ławce trenerskiej drużyny z Poznania.
Dlaczego oba zespoły grają poniżej oczekiwań? Każda z tych drużyn ostatnio traci sporo punktów.
- Lech gra gorzej niż grać powinien dlatego, że zimą odeszli najbardziej wartościowi piłkarze tego zespołu. Nie mówię tutaj tylko o Robercie Lewandowskim, ale chodzi mi głównie o Sławomira Peszko, który był naprawdę wiodącą postacią drużyny z Poznania. Jeśli chodzi natomiast o Legię, to latem pozyskała wielu zawodników, jednak po upływie czasu okazało się, że grają znacznie poniżej oczekiwań. I słaba dyspozycja zespołu wcale nie jest winą trenera Macieja Skorży, a właśnie piłkarzy.
O co teraz mogą realnie walczyć te drużyny? O tytule mistrzowskim mogą chyba zapomnieć, Wisła Kraków ucieka.
- Na pewno oba zespoły chcą zająć jak najwyższe miejsce w tabeli. Wydaje mi się, że muszą walczyć do końca, bo jeszcze nie wszystko stracone. Legia ma jeszcze szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego, ale Lech raczej już nie. Z pewnością ważną sprawą dla obu drużyn jest Puchar Polski. Wiele wskazuje na to, że te dwie drużyny zobaczymy w finale i będzie to ciekawy pojedynek.
Wiadome jest, że mecze Legii z Lechem zawsze wzbudzały wyjątkowo dużo emocji. Która z drużyn w sobotę lepiej wytrzyma ciążącą presję?
- Bardzo trudno to przewidzieć. Lech z bardzo dobrej strony pokazał się w europejskich pucharach, jednak w lidze zawodził. Wynik będzie zależał od dyspozycji dnia i przygotowania poszczególnych zawodników.
Ponieważ grał Pan w obu zespołach, może Pan powiedzieć, czy w tamtych czasach mobilizacja była większa, gdy jechało się na mecz Lech-Legia?
- Na pewno była duża i to dawało się odczuć. Mecze Lecha z Legią mają bogatą i wyjątkową historię. Każdy z nas zdawał sobie jednak sprawę, jakie to spotkanie i że trzeba zrobić wszystko, by je wygrać.
Po której stronie Pan teraz stanie? Bliższa sercu jest Legia czy jednak zespół z Poznania?
- Nie jest to łatwy wybór. Z Legią zdobyłem bardzo dużo, osiągnąłem tam większe sukcesy. Bardzo trudno jest to porównać z grą w Lechu, bo byłem bardzo młody i dopiero poznawałem, czym jest profesjonalny futbol.
Czy jest coś, co na chwilę obecną zmieniłby Pan w grze warszawskiej drużyny?
- Nie jestem od tego, by coś zmieniać. To trener wie najlepiej, w jakiej dyspozycji są teraz jego piłkarze.
Czy żałuje Pan, że nie dane było Panu zagrać na tak nowoczesnych i dużych obiektach jakimi niewątpliwie są stadiony Lecha i Legii?
- Wiadomo, każdy piłkarz chce grać przy zapełnionych i głośnych trybunach. Niestety, mnie się wtedy nie udało. Osobiście bardzo cieszę się z tego powodu, ze w Polsce takie obiekty powstają i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.