Adam Topolski: Legia jest mi bliska
30.04.2015 08:33
"AdamTopolski - najlepszy obrońca Polski". Pamięta pan jeszcze tę przyśpiewkę kibiców Legii?
- Kiedy przyjeżdżałem na Legię już jako trener innej drużyny, kibice wciąż tak śpiewali. Ale pamiętam też, co się działo, gdy prowadziłem Lecha przy Bułgarskiej w czerwcu 1998 roku i graliśmy z Legią. To był dla nas piekielnie ważny mecz, bo broniliśmy się przed spadkiem. A tuż przed spotkaniem podchodzi przywódca kibiców gości i... zakłada mi na szyję szalik Legii. Uśmiechnąłem się, założyłem też barwy Kolejorza i z tymi dwoma szalikami paradowałem do końca meczu. Wygraliśmy 3:0. Kibice Lecha byli zachwyceni.
Legia zawsze była panu bliższa?
- W Legii spędziłem fantastyczny czas. Grałem z takimi legendami jak Deyna, Ćmikiewicz, Gadocha i Janas. Moimi trenerami byli Brychczy, Gmoch, Górski. Nosiłem opaskę kapitańską. No to Legia musi być mi bardzo bliska.
Pochodzi pan jednak z Wielkopolski, która stoi murem za Kolejorzem.
- Niech będzie, że moje uczucia na oba te kluby rozkładają się po równo. Mieszkam w Słupcy, trenuję pobliską Victorię Września, gramy w trzeciej lidze, na wszystko patrzę z oddali i już bez większych emocji. No i nie ukrywam, że nie czuję żadnego związku z obecnymi szefami Legii.
Dlaczego?
- Nie akceptuję tego, jak traktują byłych piłkarzy Legii. Zdobyłem z Legią trzy razy Puchar Polski, strzelałem w finałach gole, choć byłem obrońcą. A mimo to nie dostałem teraz zaproszenia na Stadion Narodowy. Trochę żal. Zresztą tak jest od dwóch Z lat. Obecna Legia o mnie zapomniała. Chodziło o gest, że ktoś pamięta. Nagle okazuje się, że tacy ludzie jak Jacek Kazimierski, Wojciech Kowalczyk czy Marek Jóźwiak są traktowani jak wrogowie Legii.
Podobno za pana czasów legioniści lubili się zabawić.
- Nie byliśmy pod tym względem wyjątkowi. Trzeba umieć grać i trzeba umieć pić. Czasami zdarzała się impreza. Do szatni na zakończenie sezonu wjeżdżał alkohol. Kto chciał pić, pił. Na przykład nasz bramkarz Krzysiek Sobieski nie pił wcale i też się dobrze bawił. A pod stadionem czekała nyska i odwoziła imprezowiczów do domu. Dla napływowych piłkarzy Legia była wymagającym klubem. Kto nie potrafił się w Warszawie kontrolować, ten ginął.
Zapis całej rozmowy z Adamem Topolskim można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
A tak Legia.Net wspomina wizytę w domu Adama Topolskiego - kliknij tutaj
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.