News: Alan Fialho: Moim marzeniem jest powrót do Legii

Alan Fialho: Moim marzeniem jest powrót do Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.11.2014 13:33

(akt. 08.12.2018 07:39)

Alan Fialho po przygodzie z Legią trafił do Arki Gdynia. Tam po trudnym początku stał się czołową postacią, trafia do jedenastki kolejki. Ostatnio odwiedził Legię i swoich kolegów. - Warszawa jest wspaniałym miastem, które miło wspominam, do którego chętnie wracam. Mam tu kolegów i mimo, że czasu jest mało przyjechałem do Warszawy ich odwiedzić. Sama Legia to wielki klub i marzenie wielu zawodników. Zawsze spoglądam na wyniki Legii, oglądam mecze, kiedy tylko jest to możliwe. Chyba już zawsze będę kibicował Legii - mówi w rozmowie z Legia.Net Alan.

W Legii pokazałeś się z dobrej strony, chwalił cię trener Jacek Magiera, a w pierwszej drużynie byłeś pierwszym w kolejce do wejścia na boisko, ale nikt nie złapał kontuzji, kartek i ostatecznie się jednak z tobą pożegnano. Byłeś rozczarowany?


- Oczywiście, że było mi smutno. Po wypożyczeniu z Fluminense do Legii, moim celem było pozostanie w Warszawie. Cel nie został osiągnięty, a wtedy zawsze jest przykro. Trenowałem z pierwszym zespołem, faktycznie był miesiąc, że byłem pierwszym zmiennikiem. Czekałem na ten moment, kiedy będzie mi dane zadebiutować, marzyłem o tym. Wiele razy wyobrażałem sobie jak wychodzę na stadion wypełniony fanatycznymi kibicami. Nie udało się, trener na mnie nie postawił. Trudno, trzeba się pozbierać i żyć dalej nie zostawiając jednak marzeń w tyle.


Wróciłeś do Brazylii i co się przez ten czas działo?


- Najważniejsze było chyba to, że mogłem spotkać się ze swoja rodziną. Przeżyłem najfajniejsze wakacje swojego życia, który były mi potrzebne po tym smutnym rozstaniu z Łazienkowską. Odprężyłem się, doszedłem do równowagi psychicznej i byłem gotów by podejść do nowych wyzwań. Pojawiały się różne propozycje, ale mało ciekawe i konkretne. W końcu przyszła oferta z Arki Gdynia. Znałem już Polskę, słyszałem o Trójmieście i chętnie się zgodziłem.


Pytałeś w Polsce kolegów z Legii o Gdynie i Arkę zanim się zdecydowałeś?


- To Adam (tłumacz Legii – przyp. red.) głównie mnie namawiał, przekonywał, że to stabilny klub, z dobrą infrastrukturą i piękne miasto. Kilka innych osób potwierdziło takie spostrzeżenia.


A jak podoba się miasto, lub nawet trójmiasto? Co ci się najbardziej podoba - port w Gdyni, Starówka w Gdańsku, a może molo w Sopocie?


- Nie było czasu na zwiedzanie jeszcze, jak będzie przerwa w rozgrywkach to z pewnością pospaceruję po najfajniejszych miejscach. Na razie moje życie to jest trening – hotel, trening – hotel. W Sopocie byłem dwa razy, gdy odwiedził mnie tata, poszliśmy tam na kolację. Na razie nie wynająłem mieszkania, mam tam zapewnione dobre wyżywienie i warunki, klub wynegocjował dobrą cenę. Mam jeden duży pokój, w zupełności mi to wystarcza.


Początkowo w Arce też nie grałeś i wydawało się, że nie pograsz sobie w polskiej lidze. Byłeś załamany, myślałeś, że podjąłeś złą decyzję?


- To był dla mnie trudny okres. Przyznaję, że było mi ciężko. Źle to się zaczęło. Po 13 godzinach lotu do Gdyni, praktycznie z marszu, wszedłem na boisko i zagrałem w sparingu. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że złamałem nogę chłopakowi z drużyny przeciwnej. Trener chyba uznał, że nie jestem odpowiedzialny, może pomyślał, że jestem boiskowym brutalem. Nie wiem, ale fakty są takie, że od tego momentu nie dostawałem szans na grę. Byłem załamany, ale wiedziałem, że muszę ciężko pracować i robić swoje, bo to jedyna droga do tego, by zmienić swoją sytuację. Teraz się z tego cieszę, bo przyniosło to efekty.


W końcu dostałeś szanse gry i pokazałeś to, co pokazywałeś grając w Legii II, na treningach jedynki – spokój, opanowanie i pewną grę w defensywie.


- Miło to słyszeć, szczególnie, że po okresie w Legii i na początku w Arce, zacząłem wątpić w siebie, w swoje możliwości. Skoro nie grałem w kolejnym klubie, to uznałem, że coś jest ze mną nie tak. Teraz już jest lepiej, czuję się dobrze fizycznie i psychicznie.


Byłeś wybierany najlepszym piłkarzem meczu, trafiałeś do jedenastki kolejki. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego nie grałeś w Arce od początku?


- Trudno mi to wytłumaczyć, jak wspomniałem sam w pewnym momencie myślałem, że coś ze mną jest nie tak. Trafiłem do Gdyni w momencie, kiedy zespół już był zmontowany – trochę za późno. Być może to było jednym z powodów?


Zdobyłeś doświadczenie i naukę w Legii, teraz to samo robisz w I-ligowej Arce. Jesteś dużo lepszym piłkarzem niż przed przyjazdem do Polski?


- Na pewno jestem silniejszy mentalnie. Trudności w Legii, na początku w Arce sprawiły, że stałem się twardszy. W Polsce mówi się, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ze mną chyba tak właśnie było. Nabrałem też doświadczenia i dojrzałości w grze. Na pewno jestem innym piłkarzem niż półtora roku temu, dojrzałem, jestem lepiej przygotowany do gry w Europie.


W Arce zdarzają się wyjścia do przodu i asysty po długich podaniach – tak było w spotkaniu z Bytovią. Jak na obrońcę grasz ofensywnie, często podajesz kolegom tak, że znajdują się w sytuacji strzeleckiej. W Polsce obrońcy rzadko grają tak ofensywnie.


- Zawsze lubiłem grać do przodu, miałem z tym problemy w Legii, w drugim zespole. Zwracano mi uwagę, że zbyt długo przetrzymuję piłkę, zbyt długo się zastanawiam z podaniem czy zagraniem do przodu. Teraz chyba znalazłem złoty środek, wiem kiedy mogę sobie na co pozwolić, kiedy trzeba szybko zagrać do przodu, a kiedy mogę piłkę przetrzymać, kiedy muszę wykopać ją w trybuny (śmiech).


Zaskoczyła się czymś I liga? Czy po pobycie w Legii już żadnego zaskoczenia nie było?


- Chyba nic mnie zaskoczyło, tak to sobie wyobrażałem.


Gdzie gra się łatwiej – w III czy I lidze?


- Jestem dużo bardziej zmotywowany grając w I lidze i być może z tego powodu jest mi łatwiej. Poza tym w III lidze często nie było miejsca na grę, od razu dostawało się po nogach (śmiech).


Jesteś w Gdyni już postacią rozpoznawalną na ulicach?


- Nie jest to skala bardzo dużej popularności. Nie każdy mecz Arki jest transmitowany w telewizji, nie gramy najlepiej, więc na trybunach też tłumów nie ma. Ci, którzy uczęszczają na mecze, poznają mnie na ulicy. Ale na pewno jestem bardziej rozpoznawalny w Gdyni, niż w Warszawie. Kiedyś poszliśmy z Orlando Sa do centrum handlowego i sprzedawca poprosił mnie bym zrobił mu zdjęcie z Orlando (śmiech).


Jak kibice i trenerzy podchodzą do twojego wizerunku? Czapeczka na bok, słuchawki i luźne spodnie – to obrazek Alana z Warszawy.


- Taki mam styl, nie chcę tego zmieniać na siłę. Wiem, że ludzie często źle to odbierają, ale szczerze mówiąc nie zwracam na to uwagi. Jeśli komuś się to podoba czy nie, to jego sprawa, jego problem. Trenerzy oceniają mnie przez pryzmat boiska, nie ubioru.


A jak wspominasz Warszawę i pobyt w Legii z perspektywy czasu?


- To było dobre doświadczenie, Warszawa jest wspaniałym miastem, które miło wspominam, do którego chętnie wracam. Mam tu kolegów i mimo, że czasu jest mało przyjechałem do Warszawy ich odwiedzić. Sama Legia to wielki klub i marzenie wielu zawodników. Zawsze spoglądam na wyniki Legii, oglądam mecze, kiedy tylko jest to możliwe. Chyba już zawsze będę kibicował Legii.


Na Łazienkowska trafiłeś razem z Peu i Raphaelem Augusto. Co u nich słychać, gdzie się teraz podziewają?


- Raphael występuje w Bangu – klubie z Brazylii, gra z „10” na plecach w podstawowym składzie. Peu gra i dobrze sobie radzi w Meksyku, zdobywa bramki.


Po Was do Legii trafił Ronan, ale na razie nie zagrał w żadnym spotkaniu, cały czas leczy uraz. Jaki status miał Ronan we Fluminense? Naprawdę był tak dobry jak pisało się o nim w Polsce?


- Trudno mi określić, jaki Ronan miał tam status, bo sam we „Flu” spędziłem mało czasu. Byłem jednak pod wrażeniem tego, co pokazywał w Warszawie na Deyna Cup. Myślę, że to jest materiał na dobrego piłkarza i jeśli się wyleczy to może robić w Legii różnicę.


W Legii jest też Guilherme. Znasz go jako piłkarza? Mimo pecha świetnie radzi sobie w Legii.


- Myślę, ze to podobny przypadek jak Ronana. On długo nie grał, ale jak wrócił robi różnicę. Tak samo będzie z Ronanem.


A Ty chciałbyś wrócić kiedyś na Łazienkowską? Spróbować swoich sił w Legii?


- Gdyby tylko Legia chciała, to bardzo chętnie bym wrócił. Legia to wielokrotnie lepszy klub od innych w tym kraju. Chyba każdy na moim miejscu chciałby wrócić, gdyby była taka okazja. Ja bym to zrobił z przyjemnością.


Na koniec trudne pewnie dla ciebie pytanie - jak byś porównał kibiców Legii i Arki? Którzy są lepsi?


- Kibiców Legii mogłem obserwować z poziomu widza, zaś kibiców Arki mogę oceniać z perspektywy boiska. A to dwie różne perspektywy. Mają cech wspólne – są wierni, nie odwracają się, gdy drużynie nie idzie, szanują piłkarzy. Ale moim marzeniem jest to, by zagrać kiedyś przed kibicami Legii, dla nich. 

Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Adamowi Mieszkowskiemu. 

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.