News: Aleksandar Prijović: Będziemy sobie radzić na dwóch frontach

Aleksandar Prijović: Będziemy sobie radzić na dwóch frontach

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

08.09.2016 09:27

(akt. 07.12.2018 13:26)

Aleksandar Prijović w tym sezonie nie gra tak dużo, jak w ubiegłym. Wszystko dlatego, że trener Besnik Hasi preferuje ustawienie z jednym atakującym i stawia na Nemanję Nikolicia. - Bardzo dobrze rozumiemy się z „Niko” na boisku. Nasza wspólna gra wygląda świetnie. Strzeliliśmy wiele goli, bodajże koło pięćdziesięciu. Trener jednak decyduje, czy chce wystawić dwóch napastników czy jednego. To jego wybór i on za to odpowiada - mówi w rozmowie z Legia.Net „Prijo”.

Jak to jest być w drużynie, która po tak długim okresie wreszcie awansowała do Ligi Mistrzów?


- Jestem dumny z tego. W ciągu dwudziestu jeden lat nikt nie awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Legia stale się rozwija. Do tej pory regularnie grała w Lidze Europy. W zeszłym sezonie zdobyła dublet, a teraz będzie się mierzyć z uznanymi markami w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Europy. Zrobiliśmy kolejny krok do przodu.


W losowaniu mieliście trochę szczęścia, mogliście trafić na mocniejszego rywala niż Dundalk FC.


- Nie wybieramy sobie przeciwników. W piłkę nożną gra każdy. Olympiakos przegrał ze słabszą drużyną i został wyeliminowany, chociaż wydawało się, iż będzie najcięższym rywalem w kwalifikacjach. W futbolu wszystko może się zdarzyć. Nikt się nie spodziewał, że Polska straci punkty z Kazachstanem. Wylosowaliśmy Dundalk, który rozegrał dobre zawody. My nie zaprezentowaliśmy wszystkich naszych możliwości, ale przeszliśmy dalej. Zasłużyliśmy na to! Oczywiście, teraz każdy powie, że mieliśmy łatwego rywala. Jednakże gdybyśmy trafili na inną drużynę, też próbowalibyśmy z nią wygrać.


Nie wybieracie sobie rywali, ale takie zespoły w fazie grupowej Ligi Mistrzów jakie wylosowano Legii, to chyba sobie wymarzyliście?


- Losowanie dla nas jest bardzo dobre. Możemy pokazać swoje umiejętności na tle najlepszych drużyn w Europie. Nie mogliśmy chyba trafić do trudniejszej grupy. Sporting i Borussia to niezwykle szybkie, techniczne zespoły. Nazwa „Real Madryt” przemawia sama za siebie. Damy z siebie sto procent podczas tych spotkań. Postaramy się godnie reprezentować Polskę i Legię.


Dobrze rozumiem, że chciałeś się mierzyć z Realem Madryt?

- Tak. W dzieciństwie często oglądałem mecze Realu. Podziwiałem Raula, brazylijskiego Ronaldo i Zidane’a. Pamiętam jak Mijatović strzelił decydującego gola w finale Ligi Mistrzów. Do tej pory mam koszulkę „Królewskich”, gdy ich sponsorem była Teka. Mieli takie lśniące trykoty. Jeśli masz okazję zmierzyć się z takim klubem, dajesz z siebie wszystko. Może uda mi się strzelić im gola.


Czego możemy się spodziewać po Legii w Lidze Mistrzów?


- Zagramy na sto procent. Nie zamierzamy bać się żadnego rywala. Strach może nas sparaliżować, a wtedy dostaniemy pięć goli. Każdy mały błąd w tych rozgrywkach, będzie kosztował utratą bramki. Wierzę, że stworzymy sobie sytuacje bramkowe. Jeśli nikt nie odpuści żadnego metra na boisku, wtedy sprawimy nie jedną niespodziankę i możemy osiągnąć pozytywny wynik.


Waszą bronią mogą się okazać mecze u siebie, gdzie wesprą was kibice. Myślisz, że przeciwnicy spodziewają się tak gorącego dopingu w Warszawie?


- Real Madryt co tydzień gra przy osiemdziesięciu tysiącach fanów. Borussia również. Sporting też jest przyzwyczajony do ogromnej widowni. Polscy fani są jednak dobrze znani w Europie. Będą naszym dwunastym zawodnikiem. Pamiętajmy jednak, że będziemy grali u siebie, ale także na wyjeździe. Musimy pokazać na boisku na co nas stać. Skoro Astana i Ludogorec mogli w Lidze Mistrzów zdobywać punkty, Legia też jest w stanie to osiągnąć.


Zapewne zdajesz sobie sprawę, że kibice Ligę Mistrzów traktują jako rozgrywki bonusowe. Fani nie są zadowoleni z obecnej sytuacji Legii w Ekstraklasie. Gdzie będziecie kumulować większą energię? Na europejskie puchary czy ligę?


- Nie zamierzamy rezygnować z żadnych rozgrywek. W zeszłym sezonie pogodziliśmy europejskie puchary, Puchar Polski i Ekstraklasę. Zdobyliśmy przecież dublet. W tym roku pozostała nam już liga oraz Liga Mistrzów. Fani obecnie nie są zadowoleni, ale wcześniej też nie byli, a osiągnęliśmy zamierzone cele. Jestem pewny, że wrócimy do walki o mistrzowski tytuł. Jednakże jeżeli gramy ponad pięćdziesiąt meczów, nie zawsze nasz futbol będzie na najwyższym poziomie. Oczywiście, mamy sporo do poprawy, ponieważ dotychczas nie potrafiliśmy zdominować żadnego przeciwnika. Natomiast teraz po awansie do wspomnianej Ligi Mistrzów, dostaniemy pozytywną energię.


Wiesz może jaka jest przyczyna waszej słabszej dyspozycji w porównaniu do poprzedniego sezonu?


- W zeszłym sezonie również nie potrafiliśmy zdominować rywali w każdym meczu. Przegraliśmy chociażby z Termaliką 0:3 na wyjeździe. Nie wygraliśmy ligi z dziesięciopunktową przewagą. Do samego końca walczyliśmy o tytuł. Rozgrywki są długie i wszystko się w nich może zdarzyć. Nie wiem, czemu teraz nie gramy na tym samym poziomie. Niech inne osoby dyskutują na ten temat. Ja muszę być do dyspozycji szkoleniowca. Czekam na następne spotkanie, wiem, że wywalczymy mistrzowski tytuł.


Niektórzy zawodnicy twierdzą, że obecnie brakuje wam ostatniego podania. Myślisz, że to jest faktycznie wasza największa bolączka w tym sezonie?


- Przede wszystkim tracimy zbyt wiele bramek po stałych fragmentach gry. Każda drużyna, która analizuje naszą grę, na pewno zwraca na to uwagę. To spory problem. Jeżeli chodzi natomiast o ofensywę, to nie wiem, czy mogę się zgodzić z brakiem ostatniego podania. W meczach z Jagiellonią, Śląskiem czy Piastem stworzyliśmy sobie bardzo dużo okazji do zdobycia bramki. Nie potrafiliśmy ich jednak wykorzystać. Ponadto nie prezentujemy naszych możliwości. Chcemy więcej operować piłką, częściej mieć ją w posiadaniu, a tak się nie dzieje. Ten element trzeba poprawić. Kluby, które przyjeżdżają na nasz stadion powinny się modlić, aby nie stracić pięciu bramek. Do tego dążymy.


W zeszłym sezonie bardzo często w ataku grałeś z Nemanją Nikoliciem. W obecnych rozgrywkach tylko w spotkaniu ze Śląskiem wystąpiliście razem. Żałujesz, że teraz tak rzadko spotykacie się na murawie podczas meczów?


- Bardzo dobrze rozumiemy się z „Niko” na boisku. Nasza wspólna gra wygląda świetnie. Strzeliliśmy wiele goli, bodajże koło pięćdziesięciu. Teraz jak zagraliśmy ze Śląskiem również stworzyliśmy z piętnaście sytuacji do zdobycia bramki. Mieliśmy pecha, że nie wygraliśmy. Czasem są takie spotkania, iż piłka nie chce wpaść do siatki. Trener jednak decyduje, czy chce wystawić dwóch napastników czy jednego. To jego wybór i on za to odpowiada.


Zaliczyłeś udany poprzedni sezon. Podejrzewam, że pojawiły kluby, które były zainteresowane twoją osobą.


- Tak, pojawiły się oferty z Championship, z Primera Devision oraz z Chin. Miałem jednak złamaną rękę. Później jak się rozpoczynał nowy sezon doskwierały mi jakieś mini urazy. Następnie ruszyły kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Nie chciałem, by tak ważne wydarzenie mnie ominęło. Do tej pory co roku zmieniałem drużynę. Nie miałem żadnego ciśnienia. Jestem tutaj szczęśliwy. Oczywiście, spodziewam się, że będę więcej grał. Dlatego muszę pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć.


Znałeś jednak historię polskich klubów. W Polsce od dwudziestu lat nie mieliśmy klubu w Lidze Mistrzów. Mimo wszystko byłeś pewien, że Legia awansuje do tych rozgrywek?


- Tak, bardzo w to wierzyłem. Kiedy podpisałem kontrakt z Legią, powiedziałem, że chcę sięgnąć po dublet. Ludzie uważali mnie za szaleńca, a my to osiągnęliśmy. Niedawno byłem na obiedzie z kibicami. Mówili, że Ligę Mistrzów pamiętają z dzieciństwa. Ja wtedy oznajmiłem im, iż może doświadczą jej w najbliższym czasie. Spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Teraz powinienem do nich zadzwonić, zaprosić ich do restauracji i spytać się, kto miał rację.


Dla trenera Stanisława Czerczesowa najważniejszy był pressing. Co jest teraz waszą największą bronią?


- To pytanie musisz skierować do obecnego trenera. W poprzednim sezonie nie zawsze graliśmy ustawieniem 4-4-2. Szkoleniowiec przeszedł na tę taktykę po zimowych zgrupowaniach. Teraz staramy się grać więcej piłką. Przede wszystkim strategia powinna być dopasowana do rywala. Jednemu przeciwnikowi trzeba postawić wysoki pressing, a innemu należy dać więcej miejsca na boisku, aby go skontrować. Szkoleniowiec przekazuje swoje uwagi, a piłkarze muszą się do tego dostosować.


Przyszło kilku nowych zawodników do drużyny. Dużo czasu potrzebujecie, aby się zgrać na boisku?


- Każdy zawodnik, który przychodzi do klubu, potrzebuje czasu na zaaklimatyzowanie się. Musi poznać imiona zawodników, powinien wiedzieć, którą nogę dany piłkarz ma lepszą. Podczas meczu należy podać piłkę tak, żeby inny gracz mógł jak najszybciej się z nią zabrać. Takie rzeczy ułatwiają komunikację i płynną grę. Pojawiły się nowe twarze w Legii. Jeden z graczy nie zdążył jeszcze przyjechać. Mam nadzieję, że nowi koledzy wniosą nową jakość do naszego zespołu. Ja też zostałem sprowadzony, żeby zrobić różnicę na boisku, teraz pora na nich.


W tym sezonie nie grasz tyle minut, ile byś zapewne chciał. Wiesz, że nowi piłkarze też będą chcieli załapać się do podstawowego składu. Jesteś gotowy na rywalizację?


- Zdecydowanie. Wiem, że fani i ludzie w klubie wiedzą na co mnie stać. Potrafię zrobić różnicę w wyrównanych meczach. Strzeliłem wiele bardzo ważnych goli. Chcę grać jak najwięcej.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.