Aleksandar Prijović: Legia to polskie Galatasaray
16.07.2015 08:00
Mówił pan, że rok temu miał ofertę z Lecha, ale wybrał turecki Boluspor. Wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski powiedział tymczasem, że tak naprawdę nigdy im pan nie pasował i to była ich decyzja, że z pana zrezygnowali.
- Może mówić, co chce, obaj znamy prawdę. Mam e-maile. Dzień przed moim wyjazdem do Turcji sprzedali Łukasza Teodorczyka. Byli zdesperowani, żebym do nich przyszedł. Rutkowski pisał do mnie i dzwonił bezpośrednio. Trzy razy przyjeżdżali mnie oglądać, rozmawialiśmy. Interesowało ich nawet to, co jem na śniadanie. Podjąłem instynktowną decyzję, zresztą propozycja Bolusporu była dużo lepsza. Zaryzykowałem i zebrałem owoce, bo dzięki temu jestem teraz w największym klubie w Polsce.
Ma pan 25 lat, a był pan już w 11 klubach. Popełniał pan błędy przy ich wyborze?
- Absolutnie tak. Nie powinienem iść do Sionu i Lausanne, ale w tym drugim wypadku miałem pecha. Zaraz po tym, jak tam trafiłem, Sion został wyrzucony z Ligi Europy za wystawianie nieuprawnionych piłkarzy, a w lidze dostał karę 36 ujemnych punktów. Chwilę później zbankrutował Neuchatel Xamax. Lausanne nie mogło więć spaść i nie dawali mi grać, bo woleli stawiać na zawodników, na których w przyszłości mogli zarobić. To było jak więzienie.
Rozmawialiśmy na pana temat ze szwedzkimi dziennikarzami. Mówią, że sprawiał pan problemy.
- To trzeba się spytać, co znaczy sprawiać problemy. Nigdy nie wdałem się w bójkę, żaden zawodnik nie może powiedzieć, że go źle potraktowałem. No chyba, że ktoś za sprawianie problemów uzna to, że nie zgadzam się z trenerem. Ale przecież nie żyjemy w dyktaturze.
Jest pan bardzo pewny siebie.
- Dawniej byłem skromniejszy, bardziej wyciszony. Potem powiedziałem sobie, że skoro jest 30 tys. ludzi na trybunach, to jak oni mają uwierzyć, że jestem najlepszy, skoro ja sam w to nie wierzę?
Ile zna pan języków?
- Pięć. Serbski, niemiecki, angielski, francuski i trochę włoskiego. Rozumiem też norweski i szwedzki, ale nie potrafię mówić. Myślę w kilku językach. Wydaje mi się, że nie będę miał problemów z polskim, bo jest momentami podobny do serbskiego.
Jak się panu podoba Warszawa?
- Warszawa to podobne miasto do tej części Sztokholmu, w której mieszkałem. Lada dzień przyjedzie do mnie żona, w przyszłym tygodniu będzie z nami nasz pies. Mamy wielkiego sycylijskiego mastiffa rasy cane corso. Waży 70 kg. Czasami, kiedy szliśmy z nim na spacer, ludzie przechodzili na drugą stronę jezdni.
Zapis całej rozmowy z Aleksandarem Prijoviciem można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.