News: Aleksandar Vuković: Bałem się Okuki

Aleksandar Vuković: Bałem się Okuki

Marcin Szymczyk

Źródło: Footbar.pl

21.04.2013 14:02

(akt. 09.12.2018 21:49)

- W życiu zawsze są dwie drogi. Można iść na skróty albo rzetelnie i uczciwie pracować na szacunek. Ja wybrałem drugą drogę. Od początku mojego pobytu w Polsce szanowałem wszystkich, którzy po cichu robili swoje – życie mi to zwróciło. Powiem szczerze, że jestem pod dużym wrażeniem tego, co słyszę i czytam na swój temat. Nie będę udawał, że nie sprawia mi to przyjemności. Sprawia. Według mojego sposobu myślenia, to coś bezcennego - mówi w rozmowie z portalem footbar.pl Aleksandar Vuković.

- Trafiłem do Legii na roczne wypożyczenie. Byłem pewien, że po tym czasie wrócę do Serbii. Pamiętam, że na pierwszym treningu świetnie mi się grało z Wojtkiem Kowalczykiem. Myślałem, że to ktoś ze sztabu szkoleniowego, jakiś drugi trener, który zwyczajnie dołączył do gierki treningowej. Miał, delikatnie mówiąc, zauważalną nadwagę. Dopiero trener Okuka wyprowadził mnie z błędu mówiąc, że to ulubieniec kibiców i legenda klubu.  To były jeszcze stare szatnie Legii w budynku za „Żyletą”. Przyjeżdżałem z Partizana, gdzie baza treningowa była świetnie rozwinięta, a tu… Lekko się przeraziłem. Niedługo potem na szczęście się przenieśliśmy do nowych szatni. Trafiłem do klubu, kiedy Legia po dwóch kolejkach miała dwie porażki, do tego w końcówce sezonu przegrała trzy ostatnie mecze. Atmosfera nie była za dobra, pięć meczów bez zwycięstwa.


Czyli piło się na smutno?


- Nie, to już były czasy, kiedy piłkarze coraz bardziej profesjonalnie podchodzili do zawodu. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, żeby któryś piłkarz przyszedł na trening pod wpływem. Nie chodziło się już do słynnego „Garażu”. Zresztą, taki był trener, że zbyt wiele możliwości spędzania wolnego czasu w jakiejkolwiek formie nie było. Po treningach u Okuki każdy chciał raczej odpoczynku… Nikt nie miał siły, żeby chodzić po barach czy dyskotekach. Oczywiście, kiedy się poszło to się poszło. Najczęściej do „Sceny”, ale ten klub już chyba nie istnieje.


Mimo to powiedział pan, że z trenerem Okuką się panu najlepiej pracowało.


- Tak, chociaż ta praca nie zawsze należała do najprzyjemniejszych. To był człowiek, którego wręcz się bałem, unikałem. Potrafił podejść do mnie i spytać: „kiedy, kurwa, zagrasz wreszcie dobry mecz?”. 22-letni chłopak nie marzył o tym, żeby go spotkać sam na sam na korytarzu. Z perspektywy czasu wiem, że u niego najwięcej osiągnąłem, najbardziej się rozwinąłem.


Pana najlepszy kumpel z boiska?


- Jednego nie mogę wymienić. Jano Mucha, Stanko Svitlica, Miro Radović, Maciej Murawski, Czarek Kucharski, Marjan Gerasimowski , Pance Kumbev, Maciek Korzym. Z „Korzeniem” graliśmy razem w dwóch klubach. To znaczy w Legii ja grałem a on był (śmiech).


Zapis całej, ciekawej rozmowy z Aleksandarem Vukoviciem można znaleźć na nowym porttalu footbar.pl

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.