Aleksandar Vuković

Aleksandar Vuković: Liczę, że będę przyjemnie zaskoczony postawą drużyny

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

12.05.2022 13:30

(akt. 13.05.2022 22:32)

– Jestem pewien, że ze strony Jagiellonii będzie bardzo duża mobilizacja, bo potrzebuje jeszcze punktów do matematycznego utrzymania. Czekam na naszą reakcję, odpowiedź. Liczę, że będę przyjemnie zaskoczony postawą naszej drużyny. Ale boisko to zweryfikuje – mówił przed piątkową rywalizacją w Białymstoku (13.05, godz. 20:30), w 33. kolejce ligowej, trener Legii, Aleksandar Vuković.

– Nie ukrywam, że na pewno ulżyło, gdy zapewniliśmy sobie matematyczne utrzymanie. Wiedzieliśmy, jaka jest tabela, ewentualna przegrana z Górnikiem mogłaby spowodować nerwową końcówkę. Chcieliśmy tego uniknąć, tym bardziej, gdy człowiek wróci pamięcią do początku mojej pracy, a nawet do meczu z tej rundy, z Wartą Poznań. Myślę, że w tamtym momencie każdy z nas z chęcią przyjąłby taki scenariusz, czyli zamknięcie sprawy, jeśli chodzi o byt w lidze, na dwie kolejki przed końcem sezonu. Mam dobrą pamięć, nie jestem człowiekiem, który szybko zmienia tok myślenia, nie zważając na to, co było. Doceniam obecną sytuację, na pewno cieszę się z tego powodu.

– Oczywiście, że jestem otwarty na ewentualną rozmowę (z nowym trenerem Legii – red.). Wiadomo, że szkoleniowiec, który będzie tu pracował, jak i nawet jego asystenci, to ludzie, z którymi dogaduję się w tym samym języku. Jeżeli nastąpi taka potrzeba, to mogę się podzielić zdaniem na temat tego, co jest w klubie, drużynie – nie miałbym z tym najmniejszego problemu. Prawda jest taka, że dopiero teraz mam dokładniejszy obraz naszej kadry. Każdy trener potrzebuje przynajmniej pół roku, by mieć w ogóle rozeznanie co do składu, jakim dysponuje.

O nowym otwarciu

– Nowe otwarcie pozwoli drużynie funkcjonować troszeczkę inaczej niż przez ostatnie pół roku, kiedy znalazła się w takiej sytuacji, w jakiej się znalazła – wtedy trudniej się wykazać i pokazać pełny potencjał. Uważam, że grono 12-14 zawodników, licząc również obiecujących młodzieżowców, jest na naprawdę wysokim poziomie. Nowe rozdanie będzie dla nich dużą szansą na potwierdzenie, udowodnienie, że są piłkarzami, których stać na walkę o wyższe cele niż w bieżących rozgrywkach. Od tej strony nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać, sądząc po wynikach. Tacy zawodnicy, jak Ribeiro czy Kapustka będą do dyspozycji nowego trenera, co już zmienia postać rzeczy, bo to bardzo mocna dwójka. Do tego są piłkarze, którzy wystąpili z Górnikiem Zabrze i jeszcze kilku, których nie było. I to już całkiem spora grupa graczy z jakością. Sporo będzie zależało od uzupełnienia składu, transferów, tego, kto zostanie spośród ludzi, którzy pokazali, że są na poziomie Legii. Nie wolno w tym momencie tracić tych, którzy robią różnicę i są wiodącymi postaciami, a na tę chwilę nie wiadomo jak z tym będzie. Pojawiają się pytania: "Czy Paweł Wszołek dalej będzie reprezentował Legię?", dużo mówi się też o Josue – teraz nie wiadomo czy zostaną przy Łazienkowskiej. Drużyna bez, a z tą dwójką zawodników, to duża różnica.

– Na szybko nie będę dzielił się dokładnymi przemyśleniami (w kontekście wzmocnień, transferów do klubu – red.). W skrócie mogę powiedzieć, że w obronie potrzebne są bardziej uzupełnienia. A z przodu, szczególnie jeśli nie zatrzyma się takich piłkarzy, jak Wszołek i Verbic, którzy są na wypożyczeniach, czy Pekhart, któremu kończy się kontrakt, to jasne jest, że trzeba będzie szukać ofensywnych zawodników.

O spełnieniu i uznaniu dla zawodników

– Czy jestem spełniony, jeśli chodzi o wykonaną pracę w ostatnim półroczu? Zdecydowanie tak, mam prawo do subiektywnej oceny. Wiem przez co przechodziłem, kiedy tu trafiłem, co zastałem i jak trudny był to czas. Uważam, że podjąłem bardzo duże ryzyko, mogłem mnóstwo stracić i – jak widać – niewiele zyskać. Spokojne utrzymanie na tle tego, co było – i jaka miała miejsce sytuacja kadrowa, w klubie – to wynik, który daje satysfakcję.

– Zawsze jest grono piłkarzy, z których jesteś bardziej zadowolony – tak samo zawodnicy podchodzą do trenera. Nie każdy będzie mnie mile wspominał, nie oczekuję tego. Starałem się stawiać na ludzi, którzy na to – w mojej opinii – zasługują. Wszyscy, na których stawiałem i stawiam regularnie, zasłużyli na to i na uznanie z mojej strony, bo dali bardzo dużo. Nie chcę wymieniać nazwisk, a trzeba by było powiedzieć praktycznie o wszystkich. Począwszy od Czarka Miszty, przez "Wietesa", "Jędzę", którzy standardowo dali sporo. Po Lindsaya Rose czy Mattiasa Johanssona, którzy byli w zasadzie wyganiani z klubu, robiono z nich grupę bankietową – uważam, że bez nich byśmy się nie utrzymali w lidze. Trzymali niezwykle wysoki poziom od momentu mojego powrotu, mnóstwo dawali, okazali się – przynajmniej z mojego punktu widzenia – bardzo dobrymi profesjonalistami. Wspomniałem o Josue i Wszołku. To dla mnie dwóch zawodników, którzy zrobili różnicę, jeśli chodzi o efekt bramkowy. To jasne, że bez nich trudno byłoby cokolwiek osiągnąć, zrobić. Tomas Pekhart zawsze dawał z siebie maksimum, Maciej Rosołek kolejny raz mnie nie zawiódł, "Sliszu", Patryk Sokołowski, Jurgen Celhaka... Wymieniłem ludzi, którzy – uważam, że – dali bardzo dużo, byśmy dziś znaleźli się w spokojnej sytuacji. Rafael Lopes potrafił wykorzystać mniejszą liczbę minut i pomóc drużynie. I – co ważne – dać radę w niezwykle trudnych okolicznościach.

– W Legii nie jest trudno walczyć o mistrzostwo, trudno jest tutaj utrzymać zespół. Gdy wszystko zaczyna się sypać, to niełatwo to zatrzymać. Wisła Kraków znajduje się na innym biegunie, jest może klubem z mniejszymi możliwościami, ale nawet jak coś się zatnie przy dobrej grze, to nie jest prosto to odwrócić. Trzeba dużej siły – i mentalnej, i zespołowej, by z tego wyjść.

O Lechu, Rakowie, Pogoni, Wiśle i trenerze Szulczku

– Tabela w wielu przypadkach nie kłamie. Gdy analizujemy to, co było robione w Lechu, Rakowie, Pogoni, to nie ma zaskoczenia, że tam jest lepiej niż w innych drużynach. Wspomniane kluby walczą o co walczą, na to pracowały.

– Pamiętam, że poznaniacy mieli podobny poprzedni sezon pod wieloma względami, ale pod jednym nie, bo wówczas trenera Żurawia trzymano praktycznie do upadku sił. Dano mu możliwości i szanse, dopiero potem podejmowano decyzje. Widać, że pojawiła się tam pewna mądrość w zarządzaniu, świetnie wykorzystano to, że klub finansowo zyskał w tamtych rozgrywkach, co teraz dobrze spożytkowano.

– Raków to praca od podstaw, w każdym sezonie następuje rozwój, stabilizacja składu, jest sporo ludzi, którzy grają ze sobą od dłuższego czasu. Nie było i nie ma wymiany 12 piłkarzy co pół roku oraz liczenia, że stworzy się zespół na miarę oczekiwań. Nigdy nie wierzyłem w opcję Football Managera, a niektórzy właśnie tak funkcjonowali – wydawało im się, że wymieni się 12 zawodników co 6 miesięcy i wszystko będzie szło do przodu. W moim odczuciu, to niemożliwe, nie istnieje w poważnym futbolu.

– Pogoń to stabilizacja, ten sam trener od pięciu lat, również praca od podstaw, co chwilę zespół jest wzmacniany. Nie ma zaskoczeń, każdy ma mniej więcej to, na co zapracował.

– Wspomniałem o Wiśle Kraków. Ta drużyna gra bardzo dobrze od momentu przyjścia trenera Brzęczka, ale momentami przegrywa pechowo czy dlatego, że taka jest piłka. A dziś jest praktycznie przed spadkiem.

– Tam, gdzie było więcej zamieszań, zawirowań, są większe problemy. Śląsk Wrocław zmieniał, nie był zadowolony, obecnie też ma kłopoty. Warta Poznań czy trener Szulczek jest kimś, kto zyskał i pokazał bardzo dużo w tym sezonie. Można powiedzieć, że młody człowiek zrobił kawał dobrej roboty, zorganizował zespół na tyle, że od tamtego jest w zasadzie inny niż wcześniej. I zasłużenie utrzymał się w lidze, choć nie było to pewne.

O mobilizacji, koncepcji i Jagiellonii

– Nie mam w tej chwili odpowiedzi na to, jak będzie wyglądała nasza gra i mobilizacja w dwóch ostatnich meczach. Zostawiam to piłkarzom, żeby dali sygnał na boisku.

– Jagiellonia będzie zmobilizowana, choć uważam, że utrzymała się w lidze dzięki remisowi w Krakowie. Gdyby przegrała z Wisłą, to skomplikowałaby sobie sytuację, miałaby też o wiele większe ciśnienie niż obecnie. To zespół z tych, które zawodzą i nie mogą znaleźć rytmu, są chyba poniżej własnych oczekiwań. Wydaje mi się, że w momencie, kiedy zaczynałem pracę w Warszawie, to "Jaga" miała 12 punktów więcej niż my. Od tamtej pory sporo się zmieniło. Jestem pewien, że ze strony białostoczan będzie bardzo duża mobilizacja, bo – mimo wszystko – potrzebują jeszcze "oczek" do matematycznego utrzymania. Czekam na naszą reakcję, odpowiedź. Liczę na to, że będę przyjemnie zaskoczony postawą naszej drużyny. Ale boisko to zweryfikuje.

– Koncepcja na dwa ostatnie mecze jest taka, że będziemy się starali – tak, jak było do tej pory – wystawiać najmocniejszy skład w danym momencie. Jednak przed ostatnim treningiem wiemy, że gra najsilniejszą jedenastką, jaką wyszliśmy przeciwko Górnikowi, raczej znowu nie będzie możliwa. Niektórzy mają dolegliwości, problemy zdrowotne. Na tę chwilę wiem, że nie wystąpi Patryk Sokołowski. Mamy jeszcze jedne zajęcia, kilku zawodników jest pod znakiem zapytania. To będzie determinowało skład, jaki będziemy mogli wystawić.  

Polecamy

Komentarze (116)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.