Domyślne zdjęcie Legia.Net

Aleksandar Vuković: Mogę stać nawet w bramce

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

05.10.2007 00:46

(akt. 22.12.2018 01:49)

- Jestem szczęśliwy, że mogę spokojnie spać, bo mam czyste sumienie. Z drugiej strony uważam, że ta cała afera została jednak trochę wyolbrzymiona. Jestem przekonany, że polska pierwsza liga jest jedną z pięciu najuczciwszych w Europie. Daję sobie za to rękę uciąć. Gdyby ktoś zabrał się do czyszczenia serbskiej piłki, to w lidze zostałyby może ze dwie drużyny - przyznaje kapitan Legii Warszawa, <b>Aleksandar Vuković</b>.
Nikt się nie spodziewał, że w tym sezonie Legia będzie szła jak burza w lidze. Niewielu na was stawiało. - Od kiedy gram w Legii, wiele razy skazywano nas na porażki. Jestem już do tego przyzwyczajony. Inna sprawa, że nikt nie miał gwarancji, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Pojawił się nowy trener, nowi piłkarze. Ale po zgrupowaniu w Grodzisku Wlkp. wiedziałem, że z tej mąki będzie chleb. Tylko że później było Wilno i lanie od amatorów z Vetry. Nie miał pan wtedy czarnych myśli? - To był kubeł zimnej wody. Zaraz potem pojechaliśmy jednak do Francji i zremisowaliśmy z Sochaux 0:0 po dobrej grze. To utwierdziło nas w przekonaniu, że nie będzie źle w tym sezonie. Jaka jest recepta Jana Urbana na sukces? - Trener Urban ma to, co jest najważniejsze w tym fachu. Potrafi zmobilizować piłkarzy. Jest spokojny, nie powoduje w szatni żadnych trzęsień ziemi, ale z drugiej strony bywa stanowczy. On nie musi krzyczeć, żeby mieć wśród nas autorytet. Ani razu mu się nie zdarzyło podnieść głosu? Nawet w przerwie meczu z Koroną Kielce, który przegrywaliście? - Zdarzyło mu się raz, w przerwie meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Ale przecież wtedy prowadziliście do przerwy 2:0. - Między innymi za to go właśnie cenię, że nie wygłasza swoich opinii na podstawie wyniku. Bardziej go interesuje, czy robimy na boisku to, czego od nas wymaga. A może dobre wyniki biorą się z tego, że Legia ma kapitana z prawdziwego zdarzenia... - Początek w tej roli miałem fatalny. Porażka w Wilnie, do tego przerwany mecz. Pomyślałem sobie, że jak to ma tak dalej wyglądać, to nieźle się wpakowałem. Jakie rządy wprowadził pan w szatni Legii? - Postawiłem na pełną demokrację. Każdy może powiedzieć, co mu leży na sercu. Dwukrotnie w tym sezonie byliśmy na wspólnym obiedzie, na który przyszli wszyscy. A przecież wcześniej różnie z tym bywało. Zdarzało się, że brakowało nawet połowy zespołu. O tym, że w Legii to nie zawsze jest wdzięczna funkcja, przekonał się Łukasz Surma, który musiał odejść po fatalnym poprzednim sezonie. Pogodziliście się z tą decyzją, czy próbowaliście się wstawić za kapitanem i Piotrem Włodarczykiem? - To nie było odsunięcie od zespołu tak jak w przypadku Włodarczyka i Michała Gottwalda po porażce ze Stalą Sanok. Wtedy brak reakcji ze strony drużyny świadczył rzeczywiście o kiepskiej atmosferze w szatni. Natomiast tym razem klub po prostu ogłosił, że Surma i Włodarczyk przestali być potrzebni. Nie było więc co protestować. Łatwo było się panu pogodzić z tym, że z rozgrywającego stał się pan człowiekiem od czarnej roboty, harującym za Rogera i Piotra Gizę w defensywie? - Taka jest rola kapitana. Trzeba poświęcić swoje ambicje dla dobra zespołu. Ale przyznaję, że są takie chwile, kiedy mi żal, że nie zależy ode mnie tak dużo w grze ofensywnej jak wcześniej. Ale jeżeli mamy nadal wygrywać, to mogę stać nawet na bramce. Trener Urban mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żebyście po meczu poszli na imprezę, napili się alkoholu. To miła odmiana po tym, jak pewien trener straszył was kibicami? - W Legii jest tak, że jak wygrywamy, to nikt nie zwraca uwagi na to, co piłkarze robią poza boiskiem. Ale jak idzie gorzej, to już trzeba uważać nawet na to, co się kupuje w sklepie. Wygląda na to, że mecz Serbia - Polska w Belgradzie przesądzi o tym, która z tych drużyn awansuje do Euro 2008. - Serbia będzie faworytem, bo gra u siebie. Ale Polsce zazdroszczę Leo Beenhakkera. Wybieraliśmy trenera w tym samym czasie. Do Polski trafił Holender, a w Serbii wybrali Hiszpana Javiera Clemente. Wiele bym dał, żeby było odwrotnie. I nie zmienię zdania, nawet jeśli Clemente awansuje do Euro 2008. Wkrótce może pan dostać polskie obywatelstwo. Zagrałby pan w reprezentacji Polski? - Kiedyś stanowczo mówiłem, że to wykluczone. Ale teraz, jeżeli miałbym polskie obywatelstwo i trener reprezentacji uznałby, że przydałbym się, to dlaczego nie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.