News: Aleksandar Vuković: Skrzydła wiary poprowadzą do lepszej gry

Aleksandar Vuković: Nigdy nie dam Legii tyle, ile ona dała mnie

Marcin Szymczyk

Źródło: Sport.pl

03.11.2014 15:45

(akt. 21.12.2018 16:09)

- My Serbowie, od razu się odnajdujemy w Polsce, bo przeskoku kulturowego nie ma, jest za to większy porządek. Gdyby Polak pojechał do ligi serbskiej, trudno byłoby mu wiele rzeczy zrozumieć i zaakceptować - wy narzekacie, że macie bałagan i niechlujstwo, porównujecie się do Niemiec, a z naszej perspektywy to tu są takie Niemcy. W klubach, na ulicy, w instytucjach państwowych, w gospodarce. Lepiej zorganizowane życie. A ponieważ Polska nie dorobiła się jeszcze marki, na jaką zasługuje, od pierwszego dnia bardzo pozytywnie nas zaskakuje. Zresztą odnoszę wrażenie, że nawet sami Polacy nie mają świadomości, jak dobrze żyją. I nie mówię tak dlatego, że u nas przeciętny ligowiec zarabia 300-400 euro miesięcznie, a kto wyciąga 2000, ten już kozak -

Języka uczycie się sprawnie... Sporo rozumiecie zaraz po przyjeździe?


- Nie, a ja nie rozumiałem wręcz ani słowa. Dopiero gdy zacząłem się uczyć, łapałem podobieństwa. One stanowią zresztą największe zagrożenie, pojawia się pokusa, żeby mówić po swojemu, bo i tak cię zrozumieją...


...dlatego grający u nas piłkarze czescy czy słowaccy mówią zazwyczaj fatalnie. Bo mówią po czesku i słowacku.


- Teraz słychać to u trenera Kociana, nie przejmuje się drobiazgami i używa mnóstwa słów słowackich. Z serbskim tak się nie da. Trener Okuka próbował przed laty w szatni Legii, ale nikt nie wiedział, o co mu chodzi. Serb potrzebuje roku, zanim zacznie rozumieć, co do niego tutaj mówią. Ja długo rozmawiałem tylko po angielsku.


Mentalnie bardzo się różnimy?


- To też sprzyja aklimatyzacji - Polacy są mniej wybuchowi, w wielu momentach, w których w Serbii natrafiłbyś na problem grożący dziką awanturą, tutaj nie ma żadnego. Wy się zawsze dogadacie, nam - mówię teraz o całych Bałkanach - natura dała dużo gorącej głowy i gorącej krwi. Co często szkodzi w życiu, ale bardzo pomaga w sporcie.


- W Serbii nie zanika powszechne parcie na sport, ulica też bardziej żyje niż w Polsce, a umiejętności nabywane na podwórku są dla każdego piłkarza bezcenne. Trening w klubie jest po to, żeby młodych zapoznać z pewnymi zasadami, uczyć ich taktycznych niuansów. Zwłaszcza gdy kończą 15-16 lat. Ale technika, czucie piłki, czysta gra - to już chłoniesz na podwórku. Ja gry pod presją nauczyłem się w meczach osiedle na osiedle, bo po drugiej stronie stał gość, którego nie lubiłem, i nie chciałem, żeby mnie pokonał.


- Dziś zdarzają się u nas inwestorzy, którzy wolą postawić parking zamiast boiska, ale dzieciaki wciąż ganiają za piłkami. Różnymi. Wróciłem właśnie z Banja Luki - przy szkołach o dziewiątej-dziesiątej wieczorem pod światłami grają w kosza, w piłkę, ta rywalizacja w młodym wieku przetrwała. Jest tego mniej niż za moich czasów, gdy trzeba było czekać, aż zwolni się boisko, ale więcej niż w Polsce.

Nasze duże kluby często zaniedbują legendy sprzed lat. Ty - kapitan, dwukrotny mistrz Polski i obcokrajowiec z największą liczbą występów w barwach Legii - nie masz żalu, że dzisiaj cię w tym klubie nie ma?


- Owszem, szanować byłych piłkarzy trzeba, tego wymaga mądre prowadzenie klubu. Ale kij ma dwa końce. Piłkarz też musi szanować klub. Kiedyś Branko Rasović najpierw nauczył mnie, że "nigdy, przenigdy nie dam klubowi tyle, ile klub da mi". Może brzmi to patetycznie, ale jest prawdziwe. Zwłaszcza gdy dotyczy znanej marki.


- O Legii myślę tak: nigdy nie dam jej tyle, ile ona dała mi. Kim ja jestem bez Legii w życiorysie? Często słyszę debaty, czy klub ładnie zachował się wobec kogoś. Owszem, są potrzebne. Ale dlaczego tak rzadko słyszę, czy piłkarz docenia to, co klub zrobił dla niego?


Zapis całej rozmowy z Aleksandarem Vukoviciem można znaleźć na stronach sport.pl

Polecamy

Komentarze (42)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.