Aleksandar Vuković: Odchodzę w styczniu
04.11.2008 08:45
- Pan Walter zgodził się, żebym z końcem roku odszedł z Legii - mówi 29-letni rozgrywający <b>Aleksandar Vukovic</b>. W niedzielę po dłuższej przerwie zagrał w podstawowym składzie. Dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak utrzymuje, że Vukovic odejdzie, ale dopiero latem. Były kapitan Legii po raz ostatni wystąpił na stadionie przy Łazienkowskiej 5 września i to w meczu Pucharu Ekstraklasy. W lidze w tym sezonie do niedzieli grał zaledwie 53 minuty, chociaż w poprzednim był niezastąpiony. Jego kontrakt kończy się w czerwcu, ale on chce odejść już w styczniu.
Do Legii przyszedł w 2001 r. z Milicionara Belgrad. Z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem i już w sezonie 2001/02 zdobył tytuł mistrza Polski. W 2004 r. wyjechał do greckiego Ergotelisu Iraklion, w atmosferze nieporozumień w sprawie warunków przedłużenia kontraktu. Zarabiał 80 tys. euro rocznie, chciał dwukrotnie więcej.
Do Warszawy wrócił już po pół roku i podpisał kontrakt do czerwca 2009 r. na dobrych warunkach. Od końca 2007 r. trwały rozmowy na temat przedłużenia umowy. Gdy okazało się, że porozumienia nie będzie, Vuković najpierw zrezygnował z funkcji kapitana, a potem został de facto odsunięty od składu. - "Vuko", żeby grać, musi być dwa razy lepszy od rywali do miejsca w składzie - powiedział kilka tygodni temu trener Urban. I były kapitan rywalizację o pozycję defensywnego pomocnika zaczął przegrywać nie tylko z Borysiukiem, ale też z Martinsem Ekwueme oraz Hiszpanem Tito. W rozmowie z "Gazetą" piłkarz przyznał, że rozmawiał z właścicielem klubu Mariuszem Walterem, który zgodził się na jego odejście 1 stycznia. Jednak wiceprezes Trzeciak stwierdził, że nic o tym nie wie, a Vukovicia obowiązuje kontrakt do czerwca.
I nagle okazało się, że z formą nie jest tak źle. Wobec absencji Borysiuka w meczu z Lechią zagrał 90 minut. Gdy pod koniec poprzedniego sezonu Dymitar Berbatow był już zdecydowany opuścić Tottenham dla Manchesteru United, trener Juande Ramos w ogóle nie wziął go do składu. Na miejsce w składzie Realu nie zasłużył również Robinho, który otwarcie ogłaszał chęć opuszczenia Madrytu. W polskich warunkach podobną sytuację ma Vukovic. Choć występ w niedzielę mógłby temu przeczyć.
- Ja nic nie wiem, że Aleksandar odchodzi w styczniu. Do czerwca jest piłkarzem Legii. Mogę oceniać jego postawę pod względem sportowym. Słabiej zagrał w jednym z meczów i usiadł na ławce. Podobną sytuację zkontraktemjak Vukovic majeszcze w Legii kilku piłkarzy, choć istotnie rozmowy z nim już zostały zakończone i nie doszliśmy do porozumienia. Nie mogę powiedzieć, o jaką sumę się rozbiły - mówi z kolei dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak.Rozmowa z Aleksandarem Vukoviciem rozgrywającym LegiiCo łączy pana z Dymitarem Berbatowem i Robinho?
- Kiedy okazało się, że odejdą z klubu, trafili na ławkę rezerwowych. Jednak ja jeszcze wróciłem. Z Lechią zagrałem po dłuższej przerwie, ale wiedziałem, że sobie poradzę. W piłkę gram zawodowo od ponad dziesięciu lat, jednak nigdy nie miałem poważniejszej kontuzji. Poprzednio grałem w Pucharze Polski z Wisłą Płock nawet nie 90, lecz 120 minut.
Gdyby nie kontuzja Ariela Borysiuka, zapewne zacząłby pan mecz na ławce rezerwowych. Czuje się pan gorszy od 17-letniego piłkarza?
- To nie polega na tym, że ktoś jest gorszy, a ktoś lepszy. W pewnym momencie każdy zawodnik dostaje szansę i ją wykorzystuje albo nie. W zeszłym sezonie grałem właściwie ciągle. Od tamtego czasu na pozycji defensywnego pomocnika konkurencja moim zdaniem się nie zmieniła. Mam teraz taką, a nie inną, pozycję w zespole i dobrze, że potrwa to jeszcze tylko przez miesiąc.
A wracając do Borysiuka, to jak go pan ocenia? Będzie z niego wielki piłkarz?
- Ma duży potencjał i na razie wszystko mu się układa. Ma w Legii idealne miejsce, by się rozwijać. I idealnego trenera, który umie postępować z młodymi piłkarzami, powoli wprowadzać ich do składu.
W podobnej sytuacji jak pan jest Edson, który negocjuje warunki kontraktu, ale gdy nie ma kontuzji, to gra...
- Różnica między nami jest taka, że Edson cały czas negocjuje, a ja negocjacje przerwałem już w czerwcu. Wiedziałem, że się nie dogadamy. To nie było tak, że przerwaliśmy rozmowy nagle. Po prostu na pewnym etapie zdałem sobie sprawę, że nie było sensu tego ciągnąć.
A o co rozbiły się rozmowy? W przypadku Edsona głównym problemem jest wysokość kontraktu. W pana przypadku też chodziło o pieniądze?
- Można powiedzieć, że propozycja, jaką przedstawiłem, nie znalazła pozytywnego odzewu. Ale to nie był jedyny problem. Zakładałem, że możemy się nie dogadać, ale w takiej sytuacji liczyłem, że będę mógł szukać sobie klubu. Jednak uznano, że muszę wypełnić kontrakt do czerwca. W tym momencie przynajmniej mogę odejść 1 stycznia.
Czyli klub wtedy nie zgodził się na skrócenie kontraktu?
- Sądziłem, że jeśli się nie dogadaliśmy, to od czerwca do stycznia Legia będzie miała czas na znalezienie zawodnika na moje miejsce, a ja będę mógł utrzymać formę, by potem odejść do jak najlepszego klubu. Mój kontrakt trwałby wtedy nie do czerwca, ale do stycznia. Wtedy dostałem odmowę. Ale potem, po rozmowie z prezesem Walterem, doszliśmy do porozumienia i mój kontrakt kończy się z nowym rokiem.
Są już jakieś oferty?
- Nie jestem Frankiem Lampardem i nie podpiszę umowy przed otwarciem okienka transferowego. Spokojnie, poczekam z szukaniem. Sądzę, że nie powinienem mieć problemów ze znalezieniem klubu.
Kilka lat temu spekulowało się o odejściu do Wisły Kraków. Czy teraz to jest właściwy kierunek?
- "Spekulowało się". To wszystko.
Klubu będzie pan szukał w Polsce czy za granicą?
- Jestem otwarty na wszelkie propozycje. Jeśli zostanę w Polsce, to mam pewne zasady, których będę się trzymał przy wyborze klubu.
Czyli ani Lech, ani Polonia?
- No, chyba raczej nie.
Od czerwca ma pan polskie obywatelstwo. Czy to znaczy, że po zakończeniu kariery chce pan zostać w Polsce?
- Z tym może być różnie. Nie wykluczam, ale gram już tyle lat poza domem, że ciągnie mnie w rodzinne strony. Wszystko będzie zależało od tego, gdzie będą lepsze perspektywy dla mnie i mojej rodziny.
Trener Jan Urban na jednej z konferencji prasowych powiedział, że w tej sytuacji pan musi być dwa razy lepszy od innych, by grać. Na pewno rozmawialiście o miejscu w drużynie...
- Nie mieliśmy specjalnej rozmowy. Trener woli grać piłkarzami, których będzie miał do dyspozycji również w kolejnej rundzie, ale teraz gramy dużo meczów i może znaleźć się też miejsce dla mnie.
Już pan kiedyś odchodził z Legii, do greckiego Ergotelisu, ale potem wrócił. Jest szansa na kolejny powrót?
- To już by było aż nadto. Nigdy nie mów nigdy, ale w tym momencie widzę na to małe szansę.
Wielu kibiców uważa, że klub nie zachował się całkiem fair.
- Jestem bardzo zadowolony, że po rozmowie z panem Walterem mogę odejść w styczniu. To on dał mi zielone światło i poczułem się szanowany. Wcześniej mi tego brakowało. Ale nigdy nie będę Legii źle wspominał. Ani ludzi, z którymi tu pracowałem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.