Aleksandar Vuković

Aleksandar Vuković: Ta drużyna już ma potencjał, by walczyć o coś więcej

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sport.pl

10.05.2022 09:15

(akt. 10.05.2022 10:06)

Aleksandar Vuković był gościem programu w serwisie Sport.pl. Trener Legii Warszawa mówił m.in. o Arturze Borucu i większym zainteresowaniu jego osobą niż po mistrzostwie Polski.

– Jeśli sam się nie docenisz, to nikt tego nie zrobi. Najważniejsze jest własne odczucie, samoocena. Twardo stąpam po ziemi, ale też wiem, na co mnie stać. Nie boję się przyszłych wyzwań, na które czekam. Poradziłem sobie w największym klubie w Polsce i będzie tak też w każdym innym miejscu. Wiem, że trudniejszego zadania w życiu – po obecnych doświadczeniach – już nie dostanę.   

– Czy wiem, że do Legii przyjdzie Kosta Runjaić? Nikt tego nie wie, ale zaraz się okaże, że wszyscy mieli rację. Nie potwierdzę tego, bo nie dostałem takiej informacji, lecz mogę dać sobie uciąć dwie ręce, że tak będzie.

– Budowanie i rozwój drużyny, to proces. Trener musi mieć czas, by zapoznać się z nowym miejscem, zwyczajami w klubie i dookoła niego. W niedawnej rozmowie ze sztabem powiedziałem, że dopiero w tej chwili – po pięciu miesiącach z tym zespołem – mogę właściwie ocenić każdego piłkarza, z którym pracowałem, nie licząc oczywiście tych, których znałem wcześniej. Na początku – nie mając pełnego obrazu czy sugerując się tylko tym, co widziałem w telewizji – popełniłbym błąd przy niejednym nazwisku. To świadczy o tym, że nie jest prosto wejść i zrobić wszystko za pstryknięciem palca. To na pewno musi potrwać.

– Czy gdybym tutaj został, to obecna kadra Legii walczyłaby ze mną o europejskie puchary w przyszłych rozgrywkach? Na pewno wiem, co dalej chciałbym zrobić w stołecznym klubie i jakich kroków dokonać w następnej kolejności, aby wzmocnić zespół. Zdaję sobie sprawę, że ta drużyna, co pokazuje też obecna runda, jest gotowa, by namieszać w czubie już w takim składzie, jaki jest. Oczywiście, na boisku musi być grono zdrowych zawodników, którzy będą ciągnęli wózek.

– Teraz walczę o to, aby zakończyć rozgrywki we właściwy sposób. Jeśli wygramy dwa pozostałe mecze, co jest moim osobistym celem, to zapunktujemy na poziomie sezonu mistrzowskiego, kiedy w pierwszej rundzie zdobyliśmy 29 "oczek" w 15 kolejkach. W tej chwili mamy szansę na 30 punktów w 16 kolejkach. To wynik, który świadczy o tym, że ta ekipa już ma potencjał, by walczyć o coś więcej – tym bardziej, że nastąpi nowe otwarcie, nie będzie problemów z grudnia, psychozy, paraliżu. To liga, w której 40 "oczek" uzbierał jesienią – z całym szacunkiem – Radomiak, więc dlaczego w kolejnych rozgrywkach nie miałaby tego zrobić Legia? Nie jest to niemożliwe, czego dobrym przykładem jest Lech. W poprzednim sezonie klub z Poznania zajął 11. miejsce – co prawda w żadnym momencie nie był aż tak zagrożony jak niedawno "Wojskowi", lecz został sklasyfikowany bardzo nisko, a teraz jest na zupełnie innym biegunie.

O Arturze Borucu

– Szacunek dla Artura Boruca być musi, szczególnie za to, co zrobił w przeszłości – dalszej i niedawnej. Nie jest to dla mnie taki zawodnik jak każdy inny, bo zawsze mówiłem i tłumaczyłem piłkarzom, że wszyscy nie mogą być traktowani tak samo. Jednak każdy ma bardzo podobne szanse na grę. Tak się to wszystko ułożyło, że Artur bronił mało, tylko na początku tej rundy, lecz najważniejszy jest dla mnie zespół. Potrafiliśmy wygrywać bez Boruca w bramce i osiągnąć cel.

– W zespole jest rywalizacja na każdej pozycji. Wszyscy walczą, by występować, mogą na to zapracować w treningach i przede wszystkim w meczach. Jeśli ktoś – mówię teraz o Miszcie – dobrze grał w bramce w momencie, kiedy Artura nie mogło w niej być, to pozostał w wyjściowym składzie. Gdy trzeba było podjąć decyzję o tym, kto zastąpi kontuzjowanego Czarka, to dyspozycja w trakcie zajęć zadecydowała, że wybór padł na Richarda Strebingera. W dalszej kolejności mogło być też tak, że Boruc pojawiłby się między słupkami, natomiast nie zaistniała taka potrzeba. Mogę powiedzieć, tylko ze względów drużynowych, że stało się dobrze, bo jeżeli byśmy wracali do Artura, to by oznaczało, że znowu mamy jakąś katastrofę w bramce.

– Niewygodna sytuacja miała też miejsce po rywalizacji z Wartą Poznań. Wówczas dowiedzieliśmy się, że Artur został zawieszony na trzy mecze, a my mieliśmy tylko Czarka i Kacpra Tobiasza (obecnie przebywa na wypożyczeniu w Stomilu Olsztyn – red.), bo Strebingera jeszcze nie było. Zostaliśmy z dwójką bardzo młodych bramkarzy, którzy jesienią – co trzeba powiedzieć jasno – nie radzili sobie i mieli moment dużej krytyki. I nagle przed najważniejszą częścią sezonu znaleźliśmy się w sytuacji, że w trzech spotkaniach będziemy musieli dać sobie radę z jednym z tej dwójki.

– Temat kary (Komisji Ligi nie została zapłacona kara Boruca wynosząca 25 tys. zł – red.) nie ma związku z tym, że Artur nie wrócił do bramki, gdy Czarek zaczął bronić i zaczęliśmy wygrywać. Od początku mówiłem, że jeżeli będę korzystał z Boruca, to w bramce, a nie na ławce. To wynika z mojej obserwacji, czyli takiej, że wpływ Artura na drużynę może być pozytywny tylko wtedy, gdy jest między słupkami, a nie w momencie, kiedy siedzi na ławce albo jest jedynie częścią "dwudziestki" meczowej. Poza tym, znowu mogliby to wykorzystywać ci sami ludzie, którzy nazywają to teraz odsunięciem od zespołu – w ten sposób, że chcę jakoś dyskredytować Boruca, sadzając go na ławce. Zależało mi na tym, aby tego uniknąć.

– Myślę, że nasze relacje są na tym etapie normalne, dobre. Nie mogę powiedzieć, że między nami wydarzyło się coś złego. O zdanie Artura trzeba pytać jego samego. Pomógł nam w spotkaniu z Zagłębiem w Lubinie, gdzie wygraliśmy, natomiast w kolejnym meczu, z Wartą – moim zdaniem – tego nie zrobił. A potem pojawiła się decyzja związana z postawą innych bramkarzy w klubie.

O zainteresowaniu

– Czy prowadzę już rozmowy z innymi klubami? Nie mam problemów z odbieraniem telefonu, funkcjonuje to u mnie na dobrym poziomie. W tym momencie nie wiem, gdzie będę pracował w nowym sezonie. Fajnie, że pojawia się zainteresowanie, większe niż po mistrzostwie Polski. To moje małe zwycięstwo, jeżeli chodzi o ostatnie półrocze.

– Nie ma priorytetów (w kontekście wyboru ligi – red.), liczy się miejsce, które przekona do siebie całokształtem. W rozmowach wewnętrznych zawsze podaję przykład Rakowa Częstochowa. Pan trener Marek Papszun zaczynał tam pracę na zupełnie innym poziomie, lecz było warto. Cały czas mówimy o szkoleniowcu – zasłużenie, ale trzeba też non stop podkreślać plan i realizację człowieka, który jest nad nim. Widać, że to praca systematyczna, która została zaplanowana i jest wdrażana.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.