Aleksander Jagiełło: Trening, praca, rozwój
30.12.2011 14:30
Ostatnio jest o tobie coraz głośniej. Kolejne artykuły w prasie, internecie, epizod w Canal + Sport – w zasadzie z każdej strony wywierana jest presja, że już wkrótce masz zostać królem polskich boisk. Jak sobie z tym radzisz?
- Myślę, że trzeba zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, ja nie zagrałem jeszcze, z wyjątkiem sparingu z ŁKS-em, ani jednego spotkania w pierwszym zespole. Po drugie, rozumiem też zachowanie dziennikarzy, bo to ich zawód i też chcą go wykonywać jak najlepiej. Nie czytam wszystkiego, co ukazuje się w mediach na mój temat. Chodzę do szkoły, naprawdę ciężko trenuję, chciałbym się jeszcze móc spotkać ze znajomymi, więc po prostu nie mam na to czasu. Zawsze to fajniej, gdy jest się chwalonym, niż krytykowanym, ale liczy się praca.
Są jakieś zalety tego szumu medialnego?
- Piłkarz, zwłaszcza grający w Legii, musi umieć radzić sobie z presją. Nie ukrywam, że chciałbym wskoczyć do ekipy trenera Skorży, a żeby znaleźć tam swoje miejsce, potrzebuję ciągle dość szybko się rozwijać. Ten szum medialny jest więc też cennym doświadczeniem, w przyszłości może to zaprocentować, bo nie każdy w moim wieku może się z czymś takim otrzaskać. Zresztą bardzo pomagają mi rodzice, od zawsze intensywnie zaangażowani w moje piłkarskie życie.
Od chwili, gdy trafiłeś na Legię minęło już 11 lat. Wtedy Tomasz Kiełbowicz zamieniał Polonię na Legię, a Artur Boruc wracał właśnie z wypożyczenia do Dolcanu Ząbki…
- (śmiech) Dokładnie! Tata zabierał mnie na mecze, od tamtej pory jestem stałym bywalcem przy Łazienkowskiej, dorastałem tu jako zawodnik i kibic.
Jaki jest twój ulubiony piłkarz? W mediach jesteś nazywany „polskim Messim”, zdarzały się też porównania do dwójki znakomitych Walijczyków – Giggsa i Bale’a.
- Najbardziej podziwiam Messiego, bo jest najlepszym piłkarzem świata. Z kolei Giggs to legenda Manchesteru United, mojego ulubionego klubu…
Wymień swoje trzy największe zalety.
- Bazuję na szybkości, dynamice. Mam dobre odejście na kilku pierwszych metrach, co pozwala mi uzyskać w tym elemencie przewagę nad rywalem. Szybki, techniczny zwód – to dość dobrze mi wychodzi, choć może być jeszcze lepiej. Muszę poprawić grę głową. Póki co, przy stałych fragmentach zwykle nie ma mnie w polu karnym rywali, tylko albo sam je wykonuję, albo stoję gdzieś przed „szesnastką”. No i prawa noga… Muszę przecież umieć dokładnie dośrodkować w pełnym biegu z obu skrzydeł.
Debiut w pierwszej drużynie zaliczyłeś podczas sparingu z ŁKS-em - zagrałeś wtedy przez ostatni kwadrans. Ile taka szansa znaczy dla 16-latka?
- Super sprawa. Pamiętam z tego meczu dwie sytuacje – najpierw obróciłem się z piłką mając na plecach Kłusa i to pozwoliło mi pewniej poczuć się na boisku. Później wykonywaliśmy rzut rożny, ja asekurowałem kolegów na połowie boiska, a łodzianie wyszli z groźną kontrą. Miałem mały kłopot z ustawieniem się, ale na szczęście w porę właściwie się przesunąłem. Następnym razem będę mądrzejszy o to doświadczenie.
Który moment był dla ciebie bardziej stresujący – pierwsze wejście do szatni Młodej Legii czy pierwszego zespołu?
- (śmiech) Trudno powiedzieć. Latem, gdy pojawiłem się w ekipie trenera Banasika, bardzo pomogło mi podejście kolegów, zwłaszcza Mateusza Cichockiego i Dominika Furmana. Oni wprowadzili mnie do zespołu i do dziś mam z nimi świetny kontakt. „Furmi” już jest w pierwszej drużynie, mam nadzieję, że ja i „Cichy” też dostaniemy tam szansę, bo do tej pory zaliczyłem zaledwie kilka treningów, a jego wyeliminowała kontuzja. Uważam, że jestem dość kontaktową osobą, nie mam tremy rozmawiając np. z Miro Radoviciem. Jasne, znam swoje miejsce w szeregu, będę pewnie pompował piłki i nosił sprzęt, ale to nie oznacza lęku przed starszymi kolegami. Bardzo cenię ich dorobek, doświadczenie, a nawet poprzez samą rozmowę z nimi mogę wiele zyskać.
Gra którego piłkarza Legii robi na tobie największe wrażenie?
- Danijela Ljuboi. Widać w nim błysk, techniczne zagrania zupełnie z innej półki. Ale w Legii jest też wielu innych dobrych zawodników, w końcu to zespół.
Mając taką możliwość będziesz zostawał po treningach i szlifował konkretne zagrania?
- Prosto z treningu, to ja muszę pędzić do szkoły. Jeśli będę miał akurat wolny czas, to chętnie. Cały czas trzeba ciężko trenować, by być coraz lepszym.
Jak to jest z tą szkołą? Przeszkadza w grze w piłkę czy pomaga?
- Nauka jest czasochłonna. Jestem już w liceum, są coraz wyższe wymagania, a mnie zdarzają się nawet dwutygodniowe nieobecności, związane choćby ze zgrupowaniami kadry u-17. Z tego powodu nie jest łatwo pogodzić szkoły ze sportem, ale chcę kontynuować edukację. Maturę zrobię z pewnością, a potem podejmę decyzję, co dalej. Dla mnie najważniejszy jest język angielski, bo jego znajomość znacznie ułatwia komunikację.
Pomówmy więc o reprezentacji. U trenera Dorny jesteś od marca. Ile uzbierałeś oficjalnych występów?
Dość sporo, bo 11. Wynika to z faktu, że zazwyczaj gramy dwumecze.
Długie zgrupowania i turnieje odbijają się potem na formie, wracasz do klubu przemęczony. Być może dostałbyś też więcej szans od trenera Skorży, aby pokazać się na treningach…
- Gra w reprezentacji to zaszczyt. Mamy bardzo mocny rocznik (1995 – przyp. Red.), osiągamy niezłe rezultaty. Latem wygraliśmy puchar Syrenki, wcześniej z dobrej strony zaprezentowaliśmy się podczas turnieju na Ukrainie, a w październiku braliśmy udział w eliminacjach do Młodzieżowych Mistrzostw Europy. Te doświadczenia też wpływają na mnie jako zawodnika, kiedy mogę rywalizować z najlepszymi w Europie w swojej kategorii wiekowej.
Wspomniałeś o eliminacjach. Odprawiliście tam z kwitkiem Maltę i gospodarzy turnieju – Czarnogórę, ale musieliście uznać wyższość Hiszpanów.
- Hiszpanie to zupełnie inna kultura gry. Gdy gramy z rywalami ze wschodu, zawsze walka jest na noże. A tu o wiele lepiej wyszkoleni piłkarze bez gwiazdorstwa potrafią podejść i przeprosić za faul albo zwyczajnie pogadać. No i oczywiście klepią między sobą piłkę przez większość meczu.
Gra któregoś z Hiszpanów szczególnie zapadła ci w pamięć?
- Oj tak. Trio z Barcy: lewy obrońca Grimaldo, defensywny pomocnik Samper i napastnik Ramires. Samper zaliczył podobno kilka treningów w pierwszym zespole Barcelony, jego umiejętności robią największe wrażenie. Ramires to z kolei typ snajpera. W 3 meczach zdobył 7 bramek, w tym 2 w meczu z nami.
Zrobiłeś już noworoczne postanowienia? Jakie cele chcesz zrealizować w 2012 roku?
- Kluczowy będzie okres przygotowawczy, bo to on wszystko zweryfikuje. Jeśli uda się ten czas przepracować z pierwszym zespołem i ominą mnie kontuzje, to powinienem zrobić spory postęp. Do młodych zawodników potrzeba cierpliwości, bo nierówna forma to taki urok wieku. Najważniejsze jest doświadczenie. Ogranie w młodym wieku niesamowicie przyspiesza rozwój. Byłoby super zadebiutować w oficjalnym meczu, zaliczyć kilka występów i stać się pełnoprawnym członkiem pierwszego zespołu. Wierzę, że pracując tak, jak do tej pory, spełnię te cele. Najważniejszy jednak zawsze będzie dla mnie rozwój i to, aby rodzice oraz najbliżsi znajomi byli ze mnie dumni. Chciałbym również na mecie sezonu móc cieszyć się z dwóch Mistrzostw Polski – ME i „dorosłej” Ekstraklasy!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.