News: Aleksander Wandzel: Zmieniłem podejście do życia

Aleksander Wandzel: Zmieniłem podejście do życia

Piotr Kamieniecki

Źródło: przegladsportowy.pl, Przegląd Sportowy

02.02.2015 06:57

(akt. 08.12.2018 04:03)

Docinano mi, że jestem synem prezesa, ale nie brałem tego do siebie. Traktowałem to jako żarty. Trzeba było wyganiać mnie z boiska, a nie zmuszać do treningów. Wszystko osiągnąłem dzięki pracy, a nie tacie. Zresztą, już jako 13-latek musiałem radzić sobie z presją otoczenia. W młodym wieku miałem dużą nadwagę, a wiadomo, jak się zachowują dzieciaki. Nie odpuszczają i gnoją, ile wlezie. Wtedy mocno wziąłem się za siebie i schudłem. To był jeden z bardzo trudnych okresów w moim życiu, który mnie wzmocnił. I również dzięki temu, co wówczas przeżyłem, jestem dzisiaj silniejszy - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Aleksander Wandzel, który przez pewien czas był w kadrze Legii, ale zakończył pół roku temu karierę z powodu kontuzji.

 

Pamięta pan początek końca kariery?

 

- Jakby to było wczoraj. Kłopoty zaczęły się w marcu 2013 roku na zgrupowaniu reprezentacji Polski do lat 18. Przy interwencji pod koniec ostatniego treningu przed wyjazdem na mecz z Ukrainą coś mi strzeliło w prawym kolanie. To był początek problemów, choć wówczas nie byłem tego świadomy.

 

Co było potem?

 

- Wróciłem do Lecha, ale badania nie wykazały kontuzji, więc próbowa-łem trenować. Raz albo może dwa udało mi się wyjść na boisko. Za każ-dym razem kuśtykałem do szatni ze łzami w oczach, więc powiedziałem: „Dość. Jadę do kliniki, kładę się na stół, bo tego dłużej nie wytrzymam bólu”. Zaskakujące jest to, że myślałem o naprawie łąkotki, a po narkozie obudziłem się mając zrekonstruowane więzadło krzyżowe. Ta wiadomość zupełnie mnie przytłoczyła. 

 

Co teraz?

 

- Od trzech miesięcy nie gram, ale nie narzekam. Studiuję. Poza tym myślę nad projektami, które może w przyszłości okażą się biznesem. Gdyby nie to, że udało mi się zmienić podejście do życia, byłoby ze mną dużo gorzej. Przecież mogłem się załamać, nie zdać matury i stracić pół roku. Prawda jest taka, że zakończyłem etap, który trwał 13 lat, i wielu chłopaków mogłoby sobie z tym nie poradzić. 

Całą rozmowę można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego" oraz na stronie "przegladsportowy.pl".

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.