Analitycy Legii - od cegiełki, aż po bank
11.02.2018 18:45
fot: Piotr Kucza/FotoPyk
Rola analityka z każdym rokiem odgrywa coraz poważniejszą rolę w futbolu. Nadal jesteście jednak ludźmi stojącymi w cieniu.
Maciej Krzymień: Rola analityka zdecydowanie zmieniała się przez lata. Naszym głównym zadaniem jest rozwój drużyny. Na tym się koncentrujemy - gracze mają być przygotowani na mecz z każdym przeciwnikiem, znać model gry trenera. Musimy też wyznaczyć pewną granicę pomiędzy tym, co pokazują statystyki, a tym, co przekazuje oko kamery.
Przede wszystkim, każdy trener ma inną koncepcję. Romeo Jozak ma ogrom pomysłów. Wiele z nich dotyka kwestii motywacyjnych. Pojawiają się materiały, które mają jednoczyć zespół. Do tego dochodzą rzeczy poruszające model gry, a także jego usprawnianie. Trzeba także analizować przeciwników, opracowywać statystyki i w odpowiedniej formie to przekazać.
Przemysław Łagożny: Analiza to złożony proces, który dotyka kilku sfer. Wielu uważa, że zajmujemy się tylko obserwacją rywali. Do tego dochodzą jednak kwestie dziejące się na treningach, aspekty indywidualne u zawodników i wszystko, co może poprawić rozwój graczy. Rozwój tego działu piłki, dotyka również skautingu. Oglądamy wiele materiałów, możemy je odnosić do tego, co dzieje się u nas i w ten sposób jesteśmy w stanie pomagać w kwestii potencjalnych transferów.
Trener Jozak faktycznie ma wiele pomysłów motywacyjnych. Zdarza się, że dotykają one innych dyscyplin sportu, ale też różnych dziedzin życia. Fajnie, że rola analityka się rozwija. Optyka pracy i postrzeganie naszej roli naprawdę się zmienia.
Maciej jest w Legii siedem lat. Jak wyglądały początki i co się zmieniało przez ten czas?
MK: - Futbol się zmienia. Pierwsza rzecz, to rozwój zawodników, którzy są coraz bardziej świadomi. Piłkarze szukają okazji do progresu, chcą wiedzieć, co może pozwolić im, by wskoczyć na wyższy poziom. Zmieniają się też trenerzy. Analityk musi być elastyczny. Nie ma jednej drogi do sukcesu w futbolu. Są różne formy potrafiące doprowadzić do dobrego wyniku. Jeśli szkoleniowiec chce adaptować się na przeciwnika, kluczowa będzie analiza rywala. Kiedy jednak chcemy narzucić własny model gry, skupiamy się głównie na sobie. W takim wypadku choćby najmniejszy błąd musi być eliminowany.
Jeśli miałbym spojrzeć na to, co było dostępne siedem lat temu… Świat poszedł do przodu. Początki obijają się jeszcze o kasety VHS, potem przyszły płyty DVD, coraz większa cyfryzacja. Teraz pomagają odpowiednie platformy, które pozwalają obejrzeć praktycznie każdy mecz na świecie. To pozwala na wszelkie statystyczne porównania. Cieszę się, że w Polsce jest coraz więcej analityków, bo to pokazuje, że ta rola może robić różnicę w klubie piłkarskim. Jestem dumny, że przez ten czas z drużyną udało się zdobyć cztery mistrzostwa Polski, pięć krajowych pucharów, pokonać Spartak czy usłyszeć hymn Ligi Mistrzów. Jedno się na pewno nie zmieni, to nasza motywacja do przełamywania kolejnych barier.
Przemek został analitykiem na początku trwającego sezonu. Skąd taka droga? Do tej pory prowadziłeś jedną z drużyn akademii.
PŁ: - Moja rola analityka była autorskim pomysłem Jacka Magiery. Trener znał mnie z czasów akademii Legii i kilka razy poprosił mnie o opinie dotyczące zespołu czy pewnych zawodników. Zdarzało nam się też po prostu rozmawiać o piłce. W pewnym momencie zaproponował mi pracę w roli trenera-analityka. Uważał, że moja wizja futbolu, doświadczenie wyniesione z piłki młodzieżowej związane z implementacją wskazówek indywidualnych w procesie treningowym, odpowiada mu w sztabie pierwszego zespołu. Było to dla mnie nobilitacją i wyróżnieniem. Wcześniej skupiałem się na pracy w akademii, co dawało mi frajdę. Rano trenowałem z rocznikiem U-17, a po południu z młodszymi. To było ciekawe, bo mogłem zgłębiać wiedzę na temat piłki 11-osobowej, ale także też, w której na boisku jest siedmiu graczy. Mogłem spotykać się z różnymi problemami, w zależności od wieku zawodników. W poprzednich latach dochodziła również praca w scoutingu Pojawiła się jednak propozycja od Magiery, chwilę się nad tym zastanowiłem i uznałem, że to wyróżnienie, ale też szansa. Cieszyłem się na myśl o nauce i jestem szczęśliwy, że mogę dokładać malutką cegiełkę do rozwoju drużyny.
Pracowałeś też w hiszpańskiej Maladze.
PŁ: - Zawodnikiem Malagi był akurat mój dobry kolega, Bartek Pawłowski. Pojechałem go odwiedzić, a w dodatku zorganizowałem sobie staż w akademii hiszpańskiego klubu. Porozmawiałem z ludźmi z Malagi i pozwolono mi poznać filozofię klubu, jak i spotkać się z trenerami. Kłopotem był fakt, że nie rozmawiałem po hiszpańsku. Spędziłem czas na stażu z dwoma osobami, z którymi w tamtym okresie mogłem rozmawiać po angielsku. Specyfika Hiszpanii jest taka, że niewiele osób dobrze mówi po angielsku. Wróciłem i nie minęło pół roku, a zadzwoniono z klubu i spytano mnie o jednego Polaka grającego w Ekstraklasie. Na zasadzie „kali jeść, kali pić”, wyraziłem swoją opinię. Już po hiszpańsku, gdyż byłem na etapie nauki. Z transferu nic nie wyszło, ale po sześciu miesiącach sytuacja się powtórzyła. Byłem w stanie się już komunikować, a także pomogłem Maladze dotrzeć do pewnych informacji. Zaproponowano mi także przyjazd i współpracę z klubem. Zgodziłem się, ale z zastrzeżeniem, że jeszcze nie teraz. Chciałem do perfekcji doprowadzić swój hiszpański. Malaga chciała poczekać i po pewnym czasie faktycznie tam trafiłem.
Kto jest liderem duetu?
MK i PŁ: - Nie ma.
MK: Bardzo dobrze dogadujemy się z Przemkiem i dobrze się uzupełniamy. Myślę, że bycie analitykiem, tak jak wcześniej dla Rafała Kubowa, Goncalo Feio czy Daniela Myśliwca, to świetne doświadczenie. W tej roli zdobywa się wiele wiedzy. Jakąkolwiek będzie się chciało wybrać drogę w przyszłości, ta dziedzina zaprocentuje. A wracając do pytania… Liderem jest trener, przed nim odpowiadamy i jemu pomagamy. Wszystko jest ustalone, jesteśmy równi. Chcę, by tak zostało.
PŁ: Najważniejszy jest właśnie fakt uzupełniania się. Maciek na początku wiele mi pomógł w sprawach technicznych, pokazał pewną systematykę pracy. Swoją pracę magisterską poświęciłem właśnie analizie gry, używałem też tego narzędzia w akademii, ale wyglądało to jednak trochę inaczej. Cel był ten sam - doskonalenie i przełożenie tego na proces treningowy, ale używałem innego sprzętu i oprogramowania. Jesteśmy w stanie sobie pomagać, dyskutujemy, wybieramy najlepszy materiał i to jest ważne. Pracujemy dla dobra klubu i pierwszego trenera, jak każdy w sztabie.
Legia jest w trakcie pracy nad nowym systemem gry 3-5-2. Waszą rolą jest chociażby pokazać zawodnikom na podstawie np. innych klubów, jak powinno to funkcjonować?
PŁ: - Możemy być w tym pomocni. Podam najświeższy przykład z pierwszego zgrupowania w USA. Do zespołu przyszli nowi gracze. Żeby jak najszybciej pomóc im we wdrożeniu się do zespołu, przygotowaliśmy im materiały, które miały pomóc w zrozumieniu koncepcji trenera. Gracze mogli się dowiedzieć, czego w danej roli czy strefach boiska, oczekuje od nich szkoleniowiec. Jeśli chodzi o nowy system, to przygotowaliśmy przed sparingiem z Atletico Nacional odpowiedni materiał. Plan był taki, by przygotować się do tego także od strony teoretycznej. Chcieliśmy pokazać pewne wzorce na podstawie kilku drużyn ze świata, które stosują ustawienie z nominalną trójką obrońców.
MK: - Czas zgrupowań pozwala na pracę i testowanie nowego modelu gry. Analizujemy najlepszych na świecie, ale odnosimy się także do naszych warunków. Kwestia adaptacji do własnego podwórka jest istotna. To frazes, lecz prawdziwy: inaczej gra się w Premier League, a inaczej w Ekstraklasie.
Kiedy analizujecie przeciwników, częściej robicie to na żywo czy jednak na podstawie materiału wideo? Jaka jest między tym różnica? Z trybun widać mniej czy więcej?
PŁ: - Jest to przedstawienie charakterystyki gry zespołu. Oczywiście inny materiał zobaczy sztab - dłuższy, bardziej rozbudowany i rozszerzony. Tak, aby dogłębnie poznać drużynę i zaplanować proces treningowy w tygodniu poprzedzającym mecz z danym rywalem. Inny materiał dostaną za to zawodnicy. Piłkarz musi dostać najważniejsze informacje, przedstawione w taki sposób, aby jak najwięcej z nich utkwiło w głowie. W materiale oczywiście będą informacje dotyczące fazy ataku, obrony czy stałych fragmentów gry, ale również indywidualne charakterystyki danych rywali. To rzeczy, które w danym momencie konfrontacji mogą okazać się kluczowe. Dla mnie osobiście bardzo ważne jest to, aby przed spotkaniem z trenerem i rozmowie na temat rywala, obejrzeć przynajmniej jedno spotkanie naszych przeciwników „na żywo”, z wysokości trybun. Dzięki temu możemy dostrzec pewne rzeczy, których kamera telewizyjna nie uchwyci.
Często reagujecie też na boiskowe wydarzenia od razu. Pojawiacie się w szatni podczas meczowych przerw.
MK: - To dla nas najważniejszy moment w dniu meczowym. W krótkim czasie próbujemy przekazać najważniejsze informacje. Mamy gotowy obraz z kamery taktycznej. Spotykamy się z trenerem, na szybko przygotowujemy materiał. Możemy szybko zauważyć niedoskonałości przeciwników, swoje błędy, ale też to, co dobrze funkcjonuje. To daje duże możliwości. Gracze są na tyle świadomi, że po pokazaniu urywków materiału potrafią wyciągnąć odpowiednie wnioski. W dodatku w szatni wisi interaktywna tablica, na której trener może przestawiać odpowiednie rzeczy czy rysować pewne schematy. Ważne, by przekaz był jasny i klarowny, na co poświęcamy wiele czasu. Wszystko musi być odpowiednio przedstawiane tak, by szybko i dokładnie trafiało.
PŁ: Ważny jest fakt, że możemy reagować bardzo szybko. Chcemy pokazać trzy zagrania danego zawodnika, kilka ruchów myszką i mamy je dostępne. Trenerowi zależy na konkretnej sytuacji? Żaden problem. Szybko do niej dochodzimy, jeśli jest za późno, klikamy jeden guzik i przewijamy akcje o dziesięć sekund. Najważniejsze jest jednak to żeby pokazać najważniejsze informacje, te które realnie mogą wpłynąć na obraz gry. W trakcie przerwy nie ma czasu na zasypywanie zawodników stosem informacji.
W jaki sposób pomagacie przy pozyskiwaniu nowych zawodników? Wiadomo, że pracujecie m.in. z użyciem InStata czy Wyscouta. Braliście też udział w procesie przygotowywania danych na temat potencjalnych nowych zawodników.
PŁ: - Jedną częścią skautingu jest analiza statystyczna. Mamy też dostęp do specjalnych programów. Możemy pomagać skautom i dyrektorom poprzez przygotowanie odpowiednich danych, chociażby liczbowych. Dochodzi też do tego ocenianie zawodników na tle innych graczy. Zdarzało się także, że obserwowaliśmy rywali, jak chociażby w eliminacjach europejskich pucharów i kiedy ktoś zdecydowanie się wyróżniał, zgłaszaliśmy ten fakt. Ścieżki skautów, trenerów czy analityków w klubie przecinają się, muszą być ze sobą powiązane. Czym więcej informacji, tym lepiej. Wiele rzeczy wpływa na sukces.
Jedną z innowacji, poza rozwojem oprogramowania, jest specjalny podnośnik, którym dysponujecie…
MK: - Klub patrzy na analizę jako coś, co może zmienić futbol. Cieszę się, że w Legii myśli się o tym przyszłościowo i pomaga pod każdym kątem. Dochodzi do tego praca nad oprogramowaniem. Jesteśmy w stanie rozmawiać z producentami i wręcz personalizować je pod nasze potrzeby. Dostajemy także statystyki, ale najważniejsze są te, które robimy sami, obejmujące model gry. Bierzemy w nich pod uwagę kluczowe czynniki, które mogą zmieniać spotkanie. Inne znaczenie ma dla nas procent dokładnych podań, co jest dostępne w internecie, a zupełnie inne, ważniejsze, procent zagrań między liniami.
PŁ: - Dane statystyczne z platform nie oddają naszych założeń. To pomocne w pracy osób zajmujących się sportem, dla ekspertów telewizyjnych czy dziennikarzy. Liczby mogą nam mniej więcej pokazać specyfikę ligi, trend. Ci, którzy to przygotowują, nie znają najważniejszej rzeczy: założeń trenera. Ktoś powie, że Legia w ostatnim kwadransie pierwszej połowy się cofnęła, co kibic może zinterpretować jako np. brak siły, złe przygotowanie fizyczne drużyny. Są ukryte cele, inne rzeczy kluczowe dla trenera Jozaka. Pewne statystyki musimy sporządzać sami, bo platformy nam tego nie dostarczą. Szkoleniowiec przykłada też dużą uwagę do indywidualnego rozwoju zawodników, a takie dane potrafią być pomocne.
Jak widzicie się w laboratorium Legii? Dział analizy ma się w nim znaleźć
PŁ: - Dział analizy będzie pracował w laboratorium, ale też przy zespole. Tam będzie bezpośrednio pomagać trenerowi. Osoby pracujące w laboratorium nie będą zaabsorbowane obowiązkami związanymi z meczami, codziennymi odprawami dla zawodników czy spotkaniami ze sztabem szkoleniowym, więc będą mogły się skupić na rozkładaniu futbolu na czynniki pierwsze. Myślę tu o dokładnym badaniu zagadnień, co niewątpliwie może pomocnie wpłynąć na rozwój dyscypliny i dostarczyć ciekawych spostrzeżeń dla trenerów. musi być przy zespole, a inna grupa tam. Pewne rzeczy będą rozkładane na czynniki pierwsze. Widzę to tak, że wiele analiz będzie bardzo szczegółowych.
MK: - Czekam na to, cieszę się, że temat jest poruszany i wierzę, że to będzie kapitalna sprawa. Piłka nożna nie jest sportem jednej rzeczy. Nie wiesz, czy najważniejsza jest motoryka, taktyka, głowa… Wiele osób i czynników składa się na sukces. Podobnie będzie w laboratorium.
PŁ: - Wystarczy spojrzeć na nasz sztab, który cały czas się rozrasta. Jest coraz więcej wyspecjalizowanych osób.
Zajmujecie się kilkoma dziedzinami, a jest was dwóch. Nie brakuje czasu?
PŁ: - Jeśli sytuacja tego wymaga, pomaga nam Paweł Kozub. Kluczem jest jednak odpowiedni podział obowiązków i skuteczne planowanie. Nie da się określić ram czasowych, ale wszystko można pogodzić.
MK: To praca zadaniowa. Robota musi zostać wykonana. Z każdym sezonem coraz wyżej zawieszamy sobie poprzeczkę. To choćby kwestia wymagań zawodników, którzy dostrzegają, że analiza pozwala im na czynienie postępów. Pojawiają się też nowe możliwości techniczne, pomagające w pracy. Czas pracy zależy również od tego, jak często gramy. Kiedy występowaliśmy w europejskich pucharach, rzadko widziano nas w domu. Teraz, gdy na ogół jest jedno spotkanie w tygodniu, jest więcej chwil na analizę, statystyki czy sprawy skautingowe. Zgadzam się jednak z tym, że dobra organizacja potrafi zdziałać cuda.
Jak cenny jest legijny bank w waszej postaci?
MK: - Uważamy, że nasza praca jest pewną cegiełką do sukcesów klubów. Na pewno nie chcemy się zamykać, wszystkiego ukrywać. Dla dobra całej polskiej piłki, powinniśmy się częściej spotykać z kolegami po fachu.
PŁ: - Myślimy nad zorganizowaniem zjazdu dla analityków ze wszystkich klubów z Ekstraklasy. Jesteśmy ciekawi, kto na co zwraca uwagę. Stworzono organizację The Big 6 zrzeszającą najlepsze akademie, gdzie są Legia, Lech, Pogoń, Jagiellonia, Zagłębie i Lechia, tak chcielibyśmy, by coś podobnego działało w obrębie analizy. Taka wymiana myśli, poglądów, byłaby ciekawa. Każdy klub ma swoje tajemnice i trzeba to respektować, ale dialog i wymiana doświadczeń to dobra droga.
Na ciekawą rzecz uwagę zwrócił trener z akademii Lechii Gdańsk. Trzeba zauważyć, jak wielu trenerów z naszej akademii trafiło do sztabu pierwszego zespołu: Marcin Bator jest fizjoterapeutą, Piotrek Zaręba zajmuje się przygotowaniem motorycznym, wcześniej Goncalo Feio i Daniel Myśliwiec, którzy trafili do „jedynki” jako analitycy, a teraz nadal radzą sobie w klubach z poziomu centralnego. To pokazuje, że jeśli ktoś ma ambicje, ciężko pracuje i nie ustaje w rozwoju, to może dojść do takiego poziomu. Za to należą się brawa dla władz.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.