News: Anatomia klęski rezerw

Anatomia klęski rezerw

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

17.06.2018 16:25

(akt. 02.12.2018 11:25)

Spadek rezerw Legii Warszawa to wstydliwa kwestia dla klubu, zwłaszcza gdy wspomnimy przedsezonowe ambicje dotyczące awansu. Przed ostatnią kolejką rozgrywek III ligi było jasne, że nie wszystko zależy od graczy stołecznego klubu. Porażka w Łomży ostatecznie pogrzebała "Wojskowych". Na klęskę w trzecioligowej kampanii składa się kilka spraw, które postaramy się przybliżyć.

Początki:


Koncepcje wokół stołecznych rezerw zmieniają się od lat, czasem co pół roku. Nie inaczej było teraz. Różnica jest jednak taka, że modyfikacji dokonano również w trakcie przerwy zimowej. Drużyna została zupełnie przebudowana, pozbyto się postaci, na których miała się opierać i de facto opierała.


Celem Legii II przed sezonem był awans do drugiej ligi. W tym celu postawiono na doświadczonych zawodników. Trzon rezerw stanowić mieli Łukasz Turzyniecki, Tomasz Wełnicki, Tsubasa NishiMateusz Majewski. Skład drużyny uzupełniali adepci stołecznej akademii. "Dwójka' miała być bezpośrednim zapleczem pierwszego zespołu, a jej budżet wyniósł około 3,5 miliona złotych. Na takie rozwiązanie zdecydowano się po rozmowach na szczeblu zarządu i sztabu pierwszego zespołu. Założenia dla trzecioligowców szybko się rozmyły, gdy pojawiły się problemy na wyższym szczeblu. Legia II zgrywała się powoli, choć w szatni stworzyła się hierarchia, a z czasem niezła atmosfera. Wszelkie wybryki były również tępione we własnych gronie - dbano między innymi o to, by nie pojawiło się zjawisko wywyższania. Indywidualnym pozytywem był Turzyniecki, który dość szybko awansował do pierwszego zespołu.


W trakcie kalendarzowej jesieni zaczęły pojawiać się pogłoski, że rezerwy mogą zostać zimą przebudowane. Wiązało się to m.in. ze zmianą trenera i polityki stołecznego klubu. W wewnętrznych rozmowach przytaczano fakt wyników, które po pierwszej rundzie plasowały Legię na ósmym miejscu w tabeli z dorobkiem 27 punktów i dziesięciu straty do liderującego Sokoła Aleksandrów Łódzki.


Zmiana:


Zimą w Legii podjęto decyzję - skoro rezerwy nie biją się o awans, nie muszą korzystać z doświadczonych graczy. "Dwójka" wiosną miała pełnić rolę zespołu stawiającego na młodzież. Pozbyto się Wełnickiego, Nishiego i Majewskiego. Innch, jak Mateusza Żyrę regularnie schodzącego na mecze, "dwójki" wypożyczono. Do drużyny przesunięto juniorów z Centralnej Ligi Juniorów. Najstarszych, niekoniecznie najlepszych. Przykładowy Michał Karbownik zaznał awansu dopiero wtedy, gdy przedłużył kontrakt. Wybiegając w przyszłość - jego, jako jednego z nielicznych graczy, można po sezonie wyróżnić.


Kadrę odmłodzono, podobnie stało się z zespołem występującym w Centralnej Lidze Juniorów. Obie drużyny ograniczono też pod względem liczby zawodników. Szybko zaczęły wychodzić tragiczne skutki takiego posunięcia. Wystarczyły 2-3 kontuzje w każdym z zespołów, by pojawiły się problemy z kompletowaniem osiemnastoosobowych kadr na mecze. O ile zimowe sparingi nie zapowiadały klęski, o tyle po kilku tygodniach rozgrywek zaczęło się robić nerwowo.


Zmniejszenie kadr drużyn negatywnie zaczęło oddziaływać na rezerwy, zespół z CLJ i ekipę U-17. Kiedy problemy sygnalizowały się same, nikt nie zainterweniował w żaden sposób. Postawiono na metodę dwóch ud - albo się uda, albo się nie uda. Życie pokazało, że się nie udało, bo rezerwy spadły do czwartej ligi, a ekipa z CLJ nie poradziła sobie w półfinale rozgrywek z Lechem.


Alarm:


Odmłodzenie i ograniczenie kadry zespołu rezerw sprawiło, że drużyna musiała tworzyć się od nowa. Od początku trzeba było również zgrywać zawodników. Linię obrony Turzyniecki, Wełnicki, Żyro, Bartczak zastąpiła defensywa w składzie Wojtysiak, Najemski (Bondarenko), Pietrzyk, Matuszewski. Porównując średnią wieku, wyjdzie nam spora różnica: 23,3 - 18,4. Proporcje w zespole zachwiano.


Nie da się wprowadzić jedenastu juniorów do seniorskiego zespołu - to adekwatne słowa do danej sytuacji. Słowa wypowiedziane w przeszłości przez Jacka Magierę. Legia na siłę chciała udowodnić, że się da. W Legii II postawiono na graczy bez doświadczenia w seniorskiej piłce, którzy musieli się mierzyć ze znacznie silniejszymi i sprytniejszymi przeciwnikami. Dla wielu śmiesznie brzmią stwierdzenia o trudnej trzeciej lidze. Po pięciu latach jej obserwacji stwierdzić można, że to rozgrywki niesamowicie specyficzne i... trudne. To liga, która w pojedynczych meczach potrafiła weryfikować schodzących z pierwszego zespołu graczy. Mowa na przykład o spotkaniach, w których choćby Michaił Aleksandrow, Waleri Kazaiszwili, Hildeberto czy Dominik Nagy nie istnieli. 

 

Średnia wieku rezerw w kilku spotkaniach, zwłaszcza w końcówce sezonu, nie przekraczała osiemnastu lat. Dzieci zanotowały m.in. serię dziesięciu meczów bez wygranej, która trwała od ostatnich dni maja, aż po koniec rozgrywek. Wiosną legijna młodzież wygrała trzy mecze (!), a dwa zremisowała. Rezerwy były najgorszą drużyną 2018 roku w pierwszej grupie, a piątą w całym kraju na tym szczeblu! Gdyby klasyfikować wspólnie trzecioligowców za rundę wiosenną, Legia zajęłaby 68. miejsce na 72 możliwe lokaty. Za "Wojskowymi" plasowałyby się jedynie Cosmos Nowotaniec (9 punktów), Wierna Małogoszcz (8), Unia Solec Kujawski (7) i Energetyk Gryfino, który nie zdobył choćby "oczka".


Kadra rezerw - łącznie z bramkarzami - liczyła osiemnastu zawodników, których średnia wieku wynosiła 18,27. W tym gronie przez cała runde leczył się Aleksander Waniek, Mateusz Olejarka był gotowy do gry dopiero na trzy ostatnie spotkania. Wśród młodzieżowców w seniorskim futbolu, nie zadziałał mechanizm drużyny.


Każdy sobie:


W szatni rezerw nie było drużyny. Często można było odnieść wrażenie, że wielu zawodników gra dla siebie. Hasłem do piłkarzy na każdym poziomie, w przypadku porażek, jest szerokie stwierdzenie "walka". Tej w rezerwach zabrakło. Piłkarze "dwójki" często w decydujących momentach nie byli w stanie się poświęcić. Zdarzały się również sytuacje pozaboiskowe zaburzające możliwość stuprocentowego przygotowania się do danego spotkania.


Legia II w trakcie rundy wiosennej korzystała również z młodych piłkarzy, włączonych już do kadry pierwszego zespołu. Jedynym, który zasługuje na pozytywne słowo jest najstarszy z nich, Robert Bartczak. To zawodnik, który potrafił wyciągnąć wnioski z chwil, gdy na początku sezonu go krytykowano. 22-latek był najlepszym zawodnikiem "dwójki" w rundzie rewanżowej. Potrafił stworzyć coś z niczego, lecz nie był w stanie być też liderem poza boiskiem. Schodząc do rezerw, jako jedyny czuł na murawie odpowiedzialność za drużynę.


"Dwójka" nie miała lidera. W szatni zabrakło zawodnika, który jak chociażby jesienią Wełnicki wspólnie z pozostałymi seniorami był w stanie wysłać pewne bodźce do całego zespołu. Problem braku odpowiedzialności za drużynę wśród graczy występujących wiosną przewijał się przez cała rundę.


Presja:


Z presją przegrali wiosną wszyscy: od klubu, przez sztab szkoleniowy, aż po zawodników. Każdy kolejny błąd, każda kolejna strata punktów wpędzała zespół w negatywną spiralę, której nie umiał zaradzić nikt. Brakowało jednostki, która byłaby w stanie wpłynąć pozytywnie na zespół. Szkoleniowiec rezerw Krzysztof Dębek również podejmował złe decyzje. 


W klubie brakowało pomysłu na podanie ręki "dwójce". W rezerwach nikt nie wiedział, jak zmienić coś, by całość była w stanie funkcjonować. Z czasem, na koniec sezonu, wśród graczy pojawiła się również iskra walki, paraliż stał się mniejszy, lecz było już za późno, bo nagle Legia II znalazła się w strefie spadkowej, gdzie przed ostatnią kolejką nie była zależna tylko od siebie. A kiedy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, bo w końcówce "Wojskowi" remisowali 1:1 z ŁKS-em Łomża, spadek dokonał się w jednej sekundzie, przez jeden błąd indywidualny.

 

Łomżanie wykorzystali nieregularność warszawskiej młodzieży, jej błędy, a także zmęczenie. W doliczonym czasie gry warszawiacy stracili gola na 1:2. Pozostał tylko obrazek, na którym Olejarka przez wznowieniem gry kryje twarz w dłoniach. Został obrazek, na którym kilku legionistów leży na murawie po końcowym gwizdku. Zostały łzy po spadku, ale tylko u niektórych.


W niecałe dwanaście miesięcy klubowa polityka walki o awans z doświadczonymi graczami ewoluowała w kierunku ogrywania juniorów na seniorskim poziomie. Skończyło się jednak tym, że młodzieżowcy uczyli się futbolu wśród dorosłych chłopów, często doświadczonych na takim poziomie. Ale nauka miała swoją cenę.


IV liga


Czwarta liga to już poziom, gdzie analiza rywala może się w niektórych przypadkach zaczynać od sprawdzenia, którzy przeciwnicy mieli dzień wcześniej rodzinne spotkanie. To liga, w której strzelców goli nie podaje nawet 90minut.pl.


Trudniej będzie o spotkania z seniorami chcącymi grać w piłkę. Trudniej będzie dobrze przygotowane murawy. W trudniejszym środowisku gracze wracający do rytmu meczowego czy po kontuzji będą mogli przygotować się zawodnicy z pierwszego zespołu. Ale chociaż wyjazdy będą bliższe. I tańsze. To może wlewać do klubowych nastrojów odrobinę optymizmu. 

 

- Na ostrzu noża postawiłbym kwestię szerokości kadr. Tak, by zimą wraz ze skautingiem uzupełnić braki lub też by nie przesuwać tak wielu młodych zawodników do rezerw. Na pewno słaba postawa rezerw jest największą bolączką ostatniego sezonu, jeśli chodzi o proces wyławiania i wspierania legijnych talentów. Według mnie to dobry pomysł, by w drużynie występowali młodzi zawodnicy – kilka jednostek jak 16-letni Michał Karbownik wymiernie skorzystało. Mam jednak świadomość, że „dwójka” potrzebuje korekt szkoleniowo-organizacyjnych. Dlatego też przed nowym sezonem, korzystając z tego, że rezerwy wracają do struktur akademii, wykonaliśmy pewne ruchy, które były potrzebne – rezerwy poprowadzi trener Piotr Kobierecki, który zastąpi Krzysztofa Dębka - stwierdził dyrektor akademii Jacek Zieliński w rozmowie z oficjanym serwisem klubu. 

 

Ostateczną szansą na pozostanie w trzeciej lidze mogą być kłopoty innych. W kuluarach mówi się, że Drwęca Nowe Miasto Lubawskie może nie przystąpić do rozgrywek. Ostatecznych decyzji jednak nie ma. Mowa o drużynie, w której każdy z zawodników dostaje miesięcznie mniej więcej 500 złotych. W innych zespołach, jak w ŁKS-ie Łomża czy MKS-ie Ełk, kwoty bywają u niektórych trzy razy większe. W ekipie, która pokonała w sobotę legionistów, pensje nie są jednak wypłacane od lutego. 

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.