Andrzej Juskowiak: Sa Pinto bije poprzedników na głowę
17.08.2018 11:35
- Kiedy grałem w jednej drużynei z Sa Pinto, w Sportingu na każdy trening zakładaliśmy ochraniacze, bo walka była twarda. Jemu intensywności zajęć zawsze było mało, lubił „podostrzyć” grę. Często dochodziło do stykowych starć i kiedy trafi ł kolegę w piszczel, zawsze był zdziwiony, że tamten narzeka. Nigdy nie odpuszczał, nie akceptował sytuacji, w której dwóch graczy podejmowało walkę i jeden z nich miał pretensje o to, że dostał po nogach. Nie potrzebował czasu na odbudowę pozycji. Zawsze biegał za dwóch.
- Jako trener jest bardziej stonowany. Gdyby teraz zachowywał się tak, jak w czasach kariery piłkarskiej, wiele by nie osiągnął. Gdyby teraz zachowywał się tak, jak w czasie kariery piłkarskiej, to po 10 minutach każdego meczu byłby na boisku. W porównaniu z tym, co było kiedyś, jest stonowany.
- Z Legią podpisał trzyletni kontrakt, a to nie jest łatwe miejsce do pracy. Ale może dla jednych i drugich nadszedł czas stabilizacji? Legii zależy, by – po tym, co się działo w ostatnich miesiącach – miała wreszcie szkoleniowca, który popracuje choć dwa sezony. Sa Pinto też chciał dłuższej umowy. Jeśli kiedyś chce być poważnym trenerem i pracować w lepszych ligach, to musi odnieść sukces. Swoich poprzedników w Legii, Chorwatów Romeo Jozaka i Dean Klafuricia bije na głowę pod każdym względem. Nie jest tak anonimowy, jak oni. Na starcie może sporo zyskać w szatni – piłkarze szybko dostrzegą różnicę.
Zapis całej rozmowy Roberta Błońskiego z Andrzejem Juskowiakiem można przeczytać w "Przeglądzie Sportowym".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.