Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ariel Borysiuk: W Legii mam wszystko

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

02.10.2008 22:15

(akt. 18.12.2018 22:27)

- Zanoszę sprzęt na trening i odnoszę po skończonych zajęciach, bo takie są obowiązki zawodnika w moim wieku. Nikt mi jednak jeszcze mnie dał odczuć, że jestem taki młody i np. czegoś mi z tego powodu nie wolno. Nie ma w Legii podziału na młodych i starych - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" najmłodszy piłkarz pierwszej drużyny Legii Warszawa, <b>Ariel Borysiuk</b>. Wychowanek TOP 54 Biała Podlaska to również najmłodszy strzelec gola w historii klubu z Łazienkowskiej.
Jesteś najmłodszym strzelcem gola w historii Legii. Miałeś wtedy 16 lat, osiem miesięcy i 21 dni. W historii całej polskiej ligi ustępujesz pod tym względem tylko jednej osobie. Wiesz komu? - Nie bardzo, nie odrobiłem tej lekcji. To był... Włodzimierz Smolarek? Włodzimierz, ale Lubański. - A to przepraszam, pomyliłem tak znane nazwiska. Nie obrażą się. Powiedz, czy strzelając tego gola w wyjazdowym meczu z Odrą Wodzisław, miałeś świadomość, że przechodzisz do historii? - Na początku w ogóle do mnie nie docierało, że zdobyłem pierwszego w barwach Legii. Głównie z tego się cieszyłem. Dopiero po meczu od dziennikarzy dowiedziałem się, że w ten sposób zapisałem się w historii tak wielkiego klubu. Ale mam nadzieję, że to dopiero początek moich osiągnięć. Czy buty, w których strzeliłeś tego gola, trafiły już do muzeum Legii, jak np. korki Artura Boruca, w których strzelił karnego Widzewowi? - Jeszcze nie, ale są takie plany. Już je oddałem, żeby się nie zgubiły. Czy to było tak, że ty, 16-latek nagle znalazłeś się w drużynie ze swymi idolami, których plakaty dopiero co wieszałeś na ścianie? Bo podobno od zawsze kibicowałeś Legii. - Wieszałem plakaty wyłącznie piłkarzy zagranicznych. Ale pamiętam, że kiedy miałem 12 lat, Legia przyjechała do mojej rodzinnej Białej Podlaskiej na obóz. Po którymś z treningów robiłem sobie zdjęcia z piłkarzami. Do dziś w szatni wisi moje zdjęcie z Aco Vukoviciem, którego bardzo cenię i zawsze najbardziej podpatrywałem jego grę. To było dla mnie najbardziej niesamowite móc z nim blisko współpracować. Uważam, że sporo się od niego uczę, a on jest tak pomocny, że aż w Legii wszyscy nazywają go moim ojcem. Przyjaźnimy się i poza boiskiem. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Czy jest taka rada, za jaką jesteś mu najbardziej wdzięczny? - Gadamy głównie o tym, jak zachować się na boisku w różnych sytuacjach. Wpaja mi, że poza umiejętnościami trzeba mieć charakter i charyzmę. Być twardym, nie odpuszczać. Ty podobno nie odpuszczasz. Trener przygotowania fizycznego Ryszard Szul skarżył się nawet, że trzeba cię hamować, bo przepracowujesz się na treningach, chwytasz za ciężary, na które jesteś za młody. - Rzeczywiście czasami chciałbym wszystko szybko, szybko. Na boisku wciąż jeszcze czasami brakuje mi kondycji. Jeśli chodzi o siłę fizyczną, to daję sobie radę z rywalami. Ale rozumiem, że niczego się nie da przyspieszyć. Ważny jest mój mikrocykl. Trenerzy mają rację, że jeszcze się w życiu nadźwigam ciężarów. Myślisz, że teraz i twoje plakaty wiszą gdzieś tam w domach jakichś nastolatków? - Nie mam pojęcia. Ale staram się grać, jakby tak było, w każdym meczu przekonywać do siebie kibiców i udowadniać, że coś tam potrafię i nieprzypadkowo jestem w tym miejscu. Co byś doradził tym wszystkim "młodym wilkom", którzy oglądają cię na boisku i myślą sobie: "O rany, skoro Ariel tak może w takim wieku grać na takim poziomie, to ja też chcę"? - Najważniejsza jest ciężka praca. Nie wolno się zniechęcać nawet najcięższymi treningami. Trzeba do nich podchodzić z radością, czerpać z futbolu przyjemność. Ja od małego wiedziałem, że chcę zostać piłkarzem. Od razu zapowiedziałem to rodzicom, na szczęście nie mieli wobec mnie innych planów. Wiedzą, na czym polega ta pasja, bo starszy osiem lat brat Rafał też jest piłkarzem, gra w trzeciej lidze. Dali mi wolną rękę. Jestem im wdzięczny za to, że pozwolili mi zostać tym, kim chcę. Myślę, że ich nie zawiodłem. Jestem w wielkim klubie i mam jasno wytyczone cele. Może dlatego do każdego treningu podchodzę z uśmiechem na ustach. Młody człowiek, który nagle staje się gwiazdą wielkiego klubu i dostaje do ręki pensję niewyobrażalną dla swych rówieśników, łatwo może się pogubić, jak choćby Kamil Grosicki, który popadł w uzależnienie od hazardu. Jak radzisz sobie z pokusami wielkiego miasta? - Ja na razie w ogóle nie korzystam z żadnych pokus. Jeszcze będzie na to czas (śmiech). Tymczasem najważniejsza jest dla mnie piłka. Przede mną mnóstwo nauki. Trzy najważniejsze rzeczy w moim życiu to rodzina, trening i szkoła. Nie mam czasu ani ochoty myśleć o innych sprawach. Staram się nie wydawać głupio pieniędzy. Zbieram, żeby za jakiś czas kupić sobie samochód, potem może dom. Czy Legia roztacza parasol ochronny nad swoimi młodymi zawodnikami. - Opiekuje się nami trener Jacek Magiera. Często z nami rozmawia. Pomaga też Marek Jóźwiak. Wiemy, że możemy do nich przyjść z każdym problemem. Dzięki nim jakoś się nie pogubiliśmy w tej Warszawie. Jaka jest największa ekstrawagancja, na jaką sobie pozwoliłeś za piłkarską pensję? - Kupiłem sobie konsolę Playstation 3. W domu po treningach uwielbiam sobie pograć w PES (Pro Evolution Soccer). Ale nigdy Legią ani sobą samym. Zawsze wybieram Manchester United. Czy to duża presja grać w jednym z największych klubów w Polsce? - Na początku, kiedy z Odrą pierwszy raz wychodziłem w pierwszym składzie, były wielkie nerwy. Później z meczu na mecz było coraz lepiej i dziś nie czuję już żadnej presji. Po prostu na boisku zapominam o wszystkim, myślę tylko o grze. Trener Michał Globisz, pytany o to, kto z jego obecnej kadry U-19 trafi kiedyś do pierwszej reprezentacji Polski, odparł, że Wojtek Szczęsny, Michał Janota, Grzegorz Krychowiak i... Ariel Borysiuk. Z tego towarzystwa tylko ty grasz w polskiej lidze. Nie masz poczucia, że powinieneś stąd jak najszybciej uciekać, żeby stać się lepszym piłkarzem? - Bardzo miło usłyszeć takie słowa od tak dobrego trenera, który wychował tylu świetnych piłkarzy. W naszej grupie rzeczywiście jest sporo talentów i marzy nam się powtórka sprzed siedmiu lat, czyli mistrzostwo Europy do lat 19. Nie mam poczucia, że mój talent marnuje się w Polsce. Gram w największym i najlepszym klubie. Mam tu wszystko, czego potrzebuję. Do tego trener Jan Urban stawia na młodych. Rozmawiałem na kadrze z chłopakami, którzy grają w zachodnich klubach. Nie wszyscy je sobie chwalą. Niektórzy wracają do Polski i trafiają do drugiej, trzeciej ligi. Może i ja za parę lat wyjadę do dobrego klubu. Ale obecnie koncentruję się tylko na Legii.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.