News: Arkadiusz Malarz: Naszym liderem jest trener

Arkadiusz Malarz: Naszym liderem jest trener

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.02.2017 13:40

(akt. 07.12.2018 11:01)

Bramkarz Legii, Arkadiusz Malarz, został wybrany przez Czytelników Legia.Net piłkarzem roku. Zapracował na to równą grą przez minione dwanaście miesięcy. Późną jesienią Legia zachwycała, ukształtowała sobie charakter, pojawili się liderzy. - Powiedziałbym, że naszym liderem jest trener. My, piłkarze, jesteśmy jego pomocnikami. Jeśli jest dobrze, to się klepiemy. Kiedy nie idzie - też. To dobrze, bo kiedyś pojawiały się pretensje… Cieszę się, że nauczyliśmy się sobie pomagać. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Pojawia się błąd, to ktoś inny próbuje go naprawić - mówi w rozmowie z naszym serwisem Malarz. Zapraszamy do lektury.

Pół roku temu pytałem cię czy runda wiosenna poprzedniego sezonu była dla ciebie najlepszą w życiu. Teraz mogę zadać to samo pytanie. Ostatnia runda była twoją najlepszą?


- Nie. Nadal uważam, że najlepsza runda jest dalej przede mną. Ostatnie miesiące fajnie się ułożyły, choć początek obfitował w pewne wyboje. Nie wszystko szło po naszej myśli. Czas sprawił jednak, że całość zaskoczyła, stworzyła się dobra atmosfera w drużynie. Odpaliliśmy. Końcówka była naprawdę fajna. Za trenera Magiery zaczęliśmy grać w piłkę. Nasza gra była przyjemna dla oka, nie męczyliśmy stylem. Przy takiej grze zdobywaliśmy punkty, a to było ważne, bo wcześniej je traciliśmy. Rok był dla nas udany. Odrobiliśmy stratę do czołówki Ekstraklasy, a przed nami dalsze zdobywanie „oczek”. Wiosną chcemy ruszyć i jak najszybciej znaleźć się na pierwszym miejscu w tabeli.


Czytelnicy Legia.Net po każdym meczu oceniają piłkarzy. Po zsumowaniu not i wyciągnięciu średniej, zostałeś wybrany piłkarzem roku.


- Nie spodziewałem się takiego wyróżnienia, które jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. To fajna rzecz. To dodatkowa motywacja do dalszej pracy, by cały czas grać na najwyższym poziomie.


W ostatnich miesiącach wiele razy zostałeś wyróżniony. Bramkarz rundy według „Przeglądu Sportowego”. Obecność w wielu „jedenastkach” jesieni. Znalazłeś się w najlepszym zestawieniu jednej z kolejek Ligi Mistrzów…


- Wcześniej nie było tak łatwo o wyróżnienia. Pamiętam, że grając w greckim Xanthi zostałem wybrany najlepszym bramkarzem lokalnej ligi. Wyróżnienia są zawsze miłe, ale szczerze mówiąc, to zawsze schodzi na drugi plan. Najważniejsza jest drużyna. Jeśli zespół prezentuje się dobrze i triumfuje, to to jest najistotniejsze. Indywidualne nagrody są miłe i podkręcają do dalszej pracy. Mam 36 lat, a z każdym rokiem czuję się - choć to może głupio zabrzmi - młodszy. Każdego ranka budzę się i cieszę się na myśl o treningu. Zupełnie jak za małolata. To jest świetne. Nadal mam cele, niedosyt po Lidze Mistrzów, że odczuwam głód dalszych wygranych i chęć kolejnego wystąpienia w Champions League. Kiedyś oglądało się to w telewizji, a ostatnio można było na żywo słuchać hymnu, który sprawia, że po ciele przechodzą ciarki. To takie niewyobrażalne uczucie i Bóg, który mi bardzo pomaga, doprowadził mnie do miejsca, w którym jestem.


Jesteś jak wino? Czym starszy, tym lepszy?


- Nie wiem, bo nie mnie to oceniać. Staram się ciężko pracować. Kocham schodzić z boiska styrany. Czasem głowa nie myśli, nogi się nie słuchają, ale dalej chcesz wykrzesać siły i do ostatniej chwili zajęć dać z siebie maksimum. Wtedy wiem, że wykonałem dobrą pracę. Nie obijam się na treningach i to mnie cieszy.


Jeśli wspomniałeś o Lidze Mistrzów, to masz z niej jakieś wyjątkowe wspomnienie, ulubiony mecz?


- Przede wszystkim mecz z Realem przy Łazienkowskiej. Przegrywaliśmy, potem wygrywaliśmy aż stanęło na 3:3. Szkoda, że nasi kibice nie mogli zobaczyć tego meczu z trybun. Szkoda, bo mieliśmy próbkę euforii chociażby na koniec ze Sportingiem. Ostatnio jednak rozmawialiśmy z chłopakami o tym, kiedy było na stadionie najgłośniej, to jednogłośnie stwierdziliśmy, że z Piastem, kiedy wysoko pokonaliśmy rywali. Często wychodząc na murawę, nie słyszy się wiele, to kwestia koncentracji. Wtedy jednak wszystko docierało do uszu. Bardzo ciekawe przeżycie.


- A co do Realu. Wyciągnąć punkt z takiego spotkania, to niesamowita sprawa. Hiszpanie do dziś mogą być w szoku. Myśleli, że będzie łatwo i przyjemnie, a tak mają nauczkę, że nie można nikogo lekceważyć. Szkoda, że nie dowieźliśmy wygranej do końca, ale remis też nie był zły. Pokazaliśmy, że każdy musi na nas uważać.


Fajnych momentów nie brakowało w tym sezonie. Po jednym z meczów, wywiad z tobą przeprowadzała żona. Zakończyło się pocałunkiem, jak u Ikera Casillasa.


- Może to zabrzmi dziwnie, ale nie lubimy ze sobą rozmawiać zawodowo. Ani ja nie lubię występować przed kamerą z nią, ani Daria nie jest fanką przeprowadzania wywiadów ze mną. Czasem jednak tak się zdarzy, że dostaje sygnał, by zrobić rozmowę z danym zawodnikiem. To ustalone przez komentatorów i tak to bywa. A dać całusa? To dla nas sympatyczne. Mam nadzieję, że jest ze mnie dumna gdy gram w Lidze Mistrzów czy w Ekstraklasie.


Liga Mistrzów zakończyła się w sumie sukcesem, bo awansem do Ligi Europy. Po pierwszym meczu nie było jednak zwątpienia i zastanowienia „co my tu robimy?”


- Na pewno po powrocie do domu zastanawiałem się, jak to mogło się stać. Nie znaliśmy Ligi Mistrzów, nie wiedzieliśmy z czym to się je, ale to było dla wszystkich jedną, wielką niewiadomą. W pierwszym meczu byliśmy lekko sparaliżowani. Borussia poczuła krew i wiedziała, że może nas dobijać, jak chce. Nie mieliśmy siły przebicia, nie potrafiliśmy się przeciwstawić. Potem doszedłem do wniosku, że to co miało być, to się stało. Trzeba było potem wyjść i normalnie zacząć grać. Konfrontacja ze Sportingiem (0:2) wyglądała już znacznie lepiej. Pojawiły się chociażby składne akcje.


Spotkanie z BVB w Dortmundzie obejrzałeś z ławki. Widziałeś kiedyś bardziej szalony mecz?


- Po pierwszej bramce zacząłem się zastanawiać czy nas zlekceważyli czy co, ale myślałem, że może być naprawdę fajnie. W przerwie… Nie wiedziałem co jest grane. Wszystko działo się szybko, akcja za akcję. Trener Borussii pewnie nie miał świadomości, co się wyprawia. Nie przypominam sobie takiego spotkania, choćby z telewizji. Nikt nie mógł przewidzieć, co się wydarzy kilka minut później.


Zastanawiałeś się, dlaczego nie udało się z Besnikiem Hasim?


- Nie ma co zwalać wszystkiego na trenera, bo to my gramy i trenujemy. Ostatecznie awansowaliśmy po 20 latach do Ligi Mistrzów. Może zabrakło tej chemii? Może było za dużo rotacji? Kiedy ten zespół miał się zgrać… Przegrywaliśmy, zbyt łatwo traciliśmy punkty. Dobrze, że teraz je odrabiamy, ale cały czas czeka nas bitwa o mistrzostwo. Nikt się przed nami nie położy. Musimy dobrze grać, by wygrywać.


Podjąłeś się za jego czasów prób motywacji… Twój wywiad na łamach C+ po meczu w Lublinie w jakimś stopniu wstrząsnął zespołem?


- Słowa po meczu były efektem gorącej głowy. Byłem zdenerwowany i też nie powinienem się tak wypowiadać. Stało się jednak tak, jak się stało. Potem usiedliśmy w szatni, po męsku porozmawialiśmy i tyle. Mówiłem to o wszystkich i mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem. Mam nadzieję, że każdy inaczej spojrzał i wzięliśmy się wszyscy w garść. Potem nastąpiła jednak zmiana trenera i drużyna ruszyła do przodu.


Co Jacek Magiera ma w sobie, że dotarł praktycznie do wszystkich? Każdy zaczął grać lepiej.


- Wiesz co? Trener Magiera powiedział, żebyśmy przenieśli rozwiązania z treningów, na mecze. Mieliśmy grać w piłkę i nie martwić się czy mierzymy się z Realem Madryt czy z polskim zespołem. Zaczęliśmy się nieźle prezentować i każdy uwierzył w siebie. Trener zaraża spokojem i każdy to odczuł. Poprawiła się też atmosfera w zespole, bo tego brakowało. Atmosferę zrobiły też wyniki.


Runda była na tyle zwariowana, że wreszcie wykształciła się atmosfera, ale i ukształtował się charakter?


- Myślę, że ostatnie miesiące nas wzmocniły. Potrafiliśmy wyszarpywać punkty, jak z Lechem czy Realem Madryt. Małe niepowodzenia nas nie załamywały. Zauważyłem, że zaczęliśmy być pazerni na zwycięstwa i strzelane bramki. Mam nadzieję, że ten głód nam pozostanie. Sukcesy są nas potrzebne i wszyscy zasmakowali w grze na wysokim poziomie. Każdy chce, by Liga Mistrzów nie była przygoda, a czymś, co dzieje się regularnie. By o to powalczyć, trzeba zdobyć mistrzostwo. I wierzę, że tak będzie.


Wykształtowali się też liderzy…


- Powiedziałbym, że naszym liderem jest trener. My, piłkarze, jesteśmy jego pomocnikami. Jeśli jest dobrze, to się klepiemy. Kiedy nie idzie - też. To dobrze, bo kiedyś pojawiały się pretensje… Cieszę się, że nauczyliśmy się sobie pomagać. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Pojawia się błąd, to ktoś inny próbuje go naprawić.


Doszło do tego, że końcówka roku sprawiała wrażenie, jakby Legia była walcem…


- Każdy przygotowuje się do dobrych meczów. Wiosną, ale i zawsze, każdy „spina” się na mecz z Legią. To każdemu daje dodatkową satysfakcję. Mam nadzieję, że będzie jak w końcówce rundy. Chcemy wygrywać mecze, punktować i awansować na pierwsze miejsce. Łatwo nie będzie, czekają nas wyjazdy do Poznania czy Gdańska, ale dlaczego mielibyśmy sobie nie poradzić?


Prezes Leśnodorski stwierdził, że w Lidze Europy stać was na finał. Ale skupmy się na początku przygody z tymi rozgrywkami. Możecie pokonać Ajax?


- Myślę, że tak. Stać nas na to. Pierwszy mecz mamy u siebie i będziemy walczyć o dobry wynik. Oby kolejne dni nie przynosiły kontuzji, ale jeśli obejdzie się bez tego, to będzie dobrze. W porównaniu do spotkań dwa lata temu, spotkają się inne drużyny. Czy silniejsze? Śmiem twierdzić, że my jesteśmy. Naszą siłą jest kolektyw. Jeśli ma się taką moc, zespół jest jednością, to każdego można ograć.


Teraz jest też „Rado”, a w Ajaksie nie ma już m.in. Milika.


- Wszyscy żałowaliśmy, że „Rado” nie mógł zagrać dwa lata temu i mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, by zdobył brameczkę. Każdy trening i mecz mnie motywuje. Jesteśmy w najlepszym polskim klubie i mamy myśleć o sukcesie i mistrzostwie. Drugie miejsce to dla nas porażka. Teraz koncentruję się na pracy, chcę przygotować się do sezonu, a jak runda się zacznie, to w każdej kolejnej konfrontacji będziemy chcieli być lepsi. Także tej z Ajaksem.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.