News: Piech i Szwoch zgłoszeni do Ekstraklasy

Arkadiusz Piech: Celem jak najlepsze wyniki i tytuł króla strzelców

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

20.06.2014 09:24

(akt. 04.01.2019 13:43)

Jednym z celów transferowych włodarzy Legii Warszawa było pozyskanie napastnika. Został nim Arkadiusz Piech, który jest wdzięczny losowi za szansę gry przy Łazienkowskiej. - Zapamiętałem kibiców Legii z żywiołowego dopingu. Wszyscy razem robią to samo, cały stadion żyje. Jak się przyjeżdża na Legię, to nigdy łatwo nie ma. Kibice są tym dwunastym zawodnikiem. Do tego te mega oprawy meczów – super sprawa. To zobowiązuje, gdy tacy kibice dopingują, to trzeba zrobić wszystko by odwdzięczyć się grą na równie wysokim poziomie - opowiada w rozmowie z Legia.Net Piech.

Mówi się, że 27-29 lat to najlepszy czas dla piłkarza do gry w piłkę, czyli trafiasz do Legii w najlepszym czasie czy może trochę za późno.


- Nie ma co gdybać co by było gdyby… Los przyniósł to, że jestem w Legii teraz. Tak mówią, że to jest najlepszy wiek na granie. Nie pozostaje mi nic innego, jak to potwierdzić. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Najważniejsze by zdrowie dopisywało, wtedy wszystko będzie jak należy.


Kamil Grosicki napisał, że skoro Arek Piech idzie do Legii, to zdobędzie tytuł króla strzelców.


- Też to gdzieś czytałem, jestem z nim w kontakcie sms-owym, wspieramy się wzajemnie. Super, że tak napisał, na pewno postaram się go nie zawieść.


Ostatni sezon spędziłeś w Zagłębiu Lubin, które opuściło szeregi ekstraklasy. Ty jednak się wyróżniałeś, był to dla ciebie indywidualnie całkiem dobry okres. Zgodzisz się z tym?


- Dobry był okres, to prawda, choć byłby lepszy gdybyśmy się utrzymali. Taki był plan, a niestety spadliśmy. Strzeliłem 10 goli, 5 w pucharze, dołożyłem do tego kilka asyst. Indywidualnie było nieźle, choć mogło być lepiej. Zmarnowałem trochę sytuacji, których miałem w ważnych meczach.


Z perspektywy czasu powiedz, co takiego jest w Zagłębiu Lubin, że zespół od wielu lat nie spełnia oczekiwań? Są pieniądze, możny właściciel, był niezły trener. Na papierze drużyna na puchary, a w rzeczywistości...


- Trudno mi na to odpowiedzieć, mądrzejsi niż ja się nad tym głowią i też nie znajdują przyczyny. Na papierze mieliśmy moim zdaniem drużynę na górną część tabeli. Grali w Lubinie dobrzy zawodnicy. Może zamieszanie jest za duże, brak stabilizacji, co chwilę pojawiają się nowi piłkarze, trenerzy. Każdy szkoleniowiec wprowadzał coś nowego, zanim zdążyło się to przyjąć, to już był ktoś inny. Było też dużo obcokrajowców, z którymi nie zawsze się dogadywaliśmy. Na ten spadek złożyło się pewnie wiele składowych. Muszą teraz sobie pozbierać w Zagłębiu te wszystkie klocki do kupy i wyciągnąć wnioski. Tam może i powinno być znacznie lepiej.


Ale gdyby nie ten spadek to chyba byłoby ciężko z transferem do Legii?


- Pewnie byłoby inaczej, ale nie wiem czy zostałbym w Lubinie. Musielibyśmy się utrzymać, by się o tym przekonać.


Wcześniej zaliczyłeś pół roku w Sivasporze - ale nie tak to miało wygladać - 7 meczów i 1 bramka. Inaczej sobie wyobrażałeś ten okres.


- Wiadomo, podpisałem kontrakt na 2,5 roku, a wróciłem po 6 miesiącach. Szkoda, że tak wyszło, ale to nie był czas zmarnowany. Nauczyłem się pewnych rzeczy, zdobyłem doświadczenie. Jakbym miał tam opcję zmiany klubu, to pewnie bym skorzystał. Jestem jednak w Legii i z tego się cieszę. Ten okres turecki może mi pomóc nawet w grze w Warszawie – tam jest inna piłka, grałem z ciekawymi zawodnikami. Mogłem zmierzyć się z Fenerbahce czy Besiktasem a to mocne drużyny. Mam nadzieję, że tutaj przy Łazienkowskiej pomoże mi to wspomóc chłopaków i że wszyscy będziemy szczęśliwi, że w końcu się udało coś ugrać w europejskich pucharach.


Jak na razie okres w Ruchu Chorzów z Waldemarem Fornalikiem to zdecydowanie najlepszy czas w twojej karierze. Ten w Legii będzie lepszy?


- Zawsze patrzę optymistycznie w przyszłość. Faktycznie w Ruchu przeżyłem najfajniejsze dotąd chwile, walczyliśmy o czołowe miejsca w lidze, o Puchar Polski. To był fajny okres. Zdobyłem tam wiele bramek, ale ja zawsze podkreślam, że mogło być lepiej.


Urodziłeś się w Świdnicy - tam było trzech kozaków - ty, Janek Gol i Fabian Pawela. Kto z was uchodził za największy talent?


- Może nie kozaków (śmiech). Razem graliśmy tam w wieku juniora, później nasze drogi się rozeszły. Dłużej pograłem z Jankiem Golem, zaś Fabian wyjechał dość wcześnie, chyba jeszcze w juniorach starszych. Miło wspominam ten okres. Fajnie, że tak się to ułożyło, że razem z Jankiem graliśmy potem w Ekstraklasie. Gol pojechał do Rosji, tam sobie buduje przyszłość. Jest tam jest rok, są z niego zadowoleni, wytrzyma do końca kontraktu. Przetarł mi szlak w Legii, szkoda, że razem niedane nam było zagrać przy Ł3. Kto wie, może kiedyś spotkam się z nim jeszcze w jednej lidze czy drużynie. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Na razie jednak skupiam się na robocie w Legii.


Zwrotnym punktem w twojej karierze był ten, o którym ze zrozumiałych względów nie lubisz mówić? Wtedy doceniłeś to, co może ci dać piłka, że masz talent i grzechem jest go zmarnować?


- Nie ma co tego wyciągać i do tego wracać. Tak widać miało być. Faktycznie wtedy zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy. Postawiłem na piłkę, wiele osób mi w tym pomogło, i opłaciło się. Jestem tu gdzie jestem. Dziękuję Bogu za ludzi, którzy mi wtedy pomagali, za to, że tak to się wszystko potoczyło.


Grałeś już kilka razy na Legii i dałeś się zapamiętać kibicom, jako ten, który potrafi wykorzystać okazje pod bramką, raz nawet pozbawiłeś Legii punktów. A z czego ty zapamiętałeś kibiców?


- Z bardzo fajnego i żywiołowego dopingu. Wszyscy razem robią to samo, cały stadion żyje. Jak się przyjeżdża na Legię, to nigdy łatwo nie ma. Kibice są tym dwunastym zawodnikiem. Do tego te mega oprawy meczów – super sprawa. To zobowiązuje, gdy tacy kibice dopingują, to trzeba zrobić wszystko by odwdzięczyć się grą na równie wysokim poziomie.


Piłkarze Ruchu czy Zagłębia lubią przyjeżdżać na Łazienkowską i grać w takiej atmosferze czy może trochę pęta to nogi i gra się na większej presji? Jak to jest?


- Mnie nigdy ta atmosfera nie paraliżowała, tutaj zawsze gra się na maksa, jest fajne widowisko. Przyjemnie jest grać przy pełnych trybunach, dlatego zawsze z chęcią jeździłem na Legię, Lecha czy Wisłę. Na takich stadionach, przy odpowiednim dopingu chce się po prostu dać z siebie wszystko.


Wiadomo, że to trener Henning Berg decyduje o składzie, ale gdyby zapytał gdzie widzisz się na boisku to, co byś odpowiedział. Ten najbardziej wysunięty napastnik, ten grający za plecami, a może skrzydłowy?


- Zawsze grałem na szpicy, tam się czuję najlepiej. Ale jeśli trener wystawi mnie z boku czy w środku za napastnikiem, to zagram i dam sobie radę. Nie ma problemu.


Prezes Legii wspominał, że Legia w pucharach nie będzie grać ataku pozycyjnego i musi mieć gracza do gry z kontry. W takiej grze czujesz się najlepiej?


- Chyba tak, ale taktykę zostawmy trenerowi. Trzeba poczekać, zobaczymy jak to wszystko zostanie poukładane przez sztab szkoleniowy. Będziemy mądrzejsi po sparingach.


Nie będzie chyba problemu z aklimatyzacją w zespole?


- Znam tutaj paru chłopaków, będzie mi łatwiej niż np. w Turcji. Choć tam i tak było dobrze, bo był Kamil Grosicki i tłumacz mówiący po polsku. Tutaj nie będzie żadnego problemu. Mam nadzieję, że szybko się poznamy i będzie to widać na boisku.


Możesz coś obiecać kibicom - np. walkę i pełne zaangażowanie w każdym meczu? Kibice Legii cenią sobie walczaków, piłkarzy oddanych. Najlepszym przykładem jest Marek Saganowski.


- Jasne, kibice kochają takich ludzi. Ja tu przyszedłem by wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie. Łatwo nie będzie, jest wielu zawodników, którzy walczą o to samo. Wychodząc na boisko na pewno będę dawał z siebie wszystko, ale na szacunek kibiców to trzeba sobie zapracować. Za postawę na boisku będę rozliczany.


Dzięki grze w Legii łatwo jest trafić do reprezentacji Polski. Jeśli będziesz grał to jest szansa na regularne powołania. Myślałeś o tym podpisując kontrakt?


- Nie myślę o grze w reprezentacji, trzeba dobrze grać w klubie.


(Nie bądź taki skromny – rzucił w kierunku Piecha przechodzący obok Jakub Kosecki)


- Aby dostać powołanie trzeba dobrze grać w klubie. W kadrze nie dla każdego jest miejsce. Zobaczymy co czas pokaże.


Ta oferta z Legii była jak manna z nieba? Zapowiadał się przecież rok w niższej klasie rozgrywkowej, a zważywszy na specyfikę klubu z Lubina awans nie jest rzeczą oczywistą.


- Nie wiem czy był tam grał, trzeba spytać mojego menedżera. On mi dał hasło Legia, nie zastanawiałem się nawet chwili. Od razu powiedziałem, że mogę się pakować i by załatwiał sprawę. Takim klubom jak Legia się nie odmawia. Klub podał mi rękę, dał szansę. Po spadku ktoś mnie docenił, dał szansę gry na takim poziomie. Bardzo się z tego cieszę.


Jesteś gotowy do treningów od zaraz?


- Na razie ćwiczę indywidulanie, jestem powoli wprowadzany, gdyż pod koniec sezonu złapałem uraz. Trzy mecze przed końcem rozgrywek zacząłem narzekać na kłopoty mięśniowe. Potrzebowałem odpoczynku i teraz powoli wchodzę w treningi by coś się przypadkiem nie wydarzyło.


Jakie stawiasz sobie cele na najbliższy rok?


- Zespołowo jak najlepszy wynik z Legią, a indywidulanie jako napastnik to król strzelców (śmiech). Nigdy o tym nie mówiłem, ale skoro mam nie być taki skromny to mówię. Wiadomo, że każdy chciałby być tym królem strzelców.  

Polecamy

Komentarze (82)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.