Artur Boruc

Artur Boruc: Niczego nie żałuję. Akcja w autokarze? Przydałby się pomidor

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Canal+ Sport, Przegląd Sportowy

18.07.2022 12:00

(akt. 18.07.2022 13:16)

Były już bramkarz Legii Artur Boruc jest bardzo aktywny medialnie. Udzielił już rozmów m.in Radiu dla Ciebie, Przeglądowi Sportowemu, Interii, Meczykach, Prawdzie Futbolu, Food-Trackowi i dziennikarzom stacji Canal+. Przytaczamy fragmenty wywiadów z Przeglądu Sportowego i dogrywki programu Liga + Extra.

- Nauczyłem się tego, że w szatni możesz powiedzieć parę słów, a to nie musi zadziałać. Wydaje mi się, że skoro w Europie nie grasz od ładnych kilku lat, nie ma cię w niej, to każdy człowiek z ambicją próbuje się do niej dostać. A widzisz kogoś, kto zupełnie tym się nie przejmuje.

Po meczu z Florą w eliminacjach Ligi Mistrzów powiedziałeś na Instagramie: „Z takim zaangażowaniem i ambicją nie pasujemy do Europy”.

- Wydaje mi się, że te swoje emocje pokazywałem na treningach, tylko nie zawsze to trafiało. Długi czas grałem w Anglii, gdzie poziom ambicji i zaangażowania w trening i mecz jest zupełnie inny. W porównaniu do Polski to inna dyscyplina, powiedzmy sobie szczerze. W lidze wszyscy sprężają się na Legię. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, a mimo to nie byliśmy w stanie się przeciwstawić. Wiadomo, że nie w każdym meczu zagrasz tak samo, ale ambicji nie powinno ci nigdy zabraknąć. To bardzo wkurzało

Kamil Kosowski, twój kolega z reprezentacji mówił, że wszystko można ci zarzucić, ale nie to, że na treningu nie przykładałeś się do tego, co robisz. I amatorstwa nie znosisz. Jeżeli obrońcy popełniali głupie błędy, byłeś zniesmaczony i pokazywałeś niezadowolenie.

- Nawet jeśli wieczorem pozwoliłem sobie na co nieco, to następnego dnia na treningu szedłem na sto procent. Wiesz, że ktoś może się przyczepić i dajesz z siebie jeszcze więcej. Często wychodzi to dużo lepiej niż taki trening na luzie.

W Legii zdarzało się, że miałeś pretensje do obrońców.

- To sport zespołowy. Jeżeli wkładasz maksimum na meczu czy treningu, a obrońcy nie chce się przyłożyć czy włożyć nogi, to cię denerwuje. Tracisz gola nie dlatego, że jesteś słaby, nie poradziłeś sobie, tylko ktoś ci nie pomógł. Chcesz bardzo pomóc, a w drugą stronę ktoś tego nie robi.

Ostatni sezon w Legii to kontuzja pleców, złowrogo brzmiąca diagnoza i tygodnie pauzy. Co dokładnie ci groziło?

- Co mi groziło? Ciągle grozi. Mam wytarte kręgi na trzech poziomach. Jeden z nich jest tak zniszczony, że powoduje nacisk na rdzeń kręgowy. Czasem czuję, jak mi nóżki odetnie, jakieś mrowienie. Przestraszyłem się, bo bardzo długo z tym grałem. Bardzo długo żarłem też środki przeciwzapalne. Właściwie nie rozstawałem się z nimi. Zaczęło się ze cztery sezony przed powrotem do Legii. Bałem się zrobić prześwietlenie, bo przecież wezmę środki przeciwzapalne i mogę lecieć, grać, normalnie się rzucać. Nie miałem z tym problemu, dopóki ból zaczął doskwierać coraz bardziej.

Czy między tobą i Legią popsuło się po wygranym mistrzostwie?

- Nie chcę komentować polityki klubu. Uważałem, że miałem za sobą bardzo udany sezon – zdobyliśmy mistrzostwo Polski, pomogłem w kilku meczach. To zawsze jest dziwne, gdy klub po takim sezonie proponuje ci kontrakt z 40-procentową obniżką. W tym wieku starałem się to zrozumieć, wiadomo, że starzeję się, a z drugiej strony no… Nie tyle czujesz się oszukany, co po prostu niedoceniony. Najzwyczajniej w świecie.

Charyzma, szacunek, respekt – to słowa, którymi ludzie często cię charakteryzują. Jak na to zapracowałeś?

- Chyba tym, że byłem autentyczny w tym co robię i to wypracowało te cechy. Bardzo się cieszę, ze ludzie takimi słowami mnie opisują i że takie słowa padają w moim kontekście.

Był jakiś kwas na linii ty – klub – kibice w komunikacji dotyczącej twojego pożegnalnego meczu?

- Kwasem był tego nie nazwał. Szum wokół tego był zupełnie niepotrzebny, źle dobrane słowa też przy okazji. Wyszła z tego bardzo dziwna historia. Ceny biletów i ich wysokość, to jest bardzo indywidualna sprawa. Nie jestem w stanie na to obiektywnie spojrzeć, bo jest to mój ostatni mecz. W mojej głowie jest bardzo cenny i nie wiem czy to można przełożyć na pieniądz. Mam nadzieję, że wszystko jest już poza nami i będzie tylko dobrze. Sytuacja nie była przyjemna.

Jako człowiek wolny, bez kontraktu, masz prawo zarobić na takim wydarzeniu jak pożegnalny mecz.

- Przyjęło się w zachodnich klubach, że z tego rodzaju benefisów piłkarze czerpią profity. Z Legią podpisałem umowę na następnych klika miesięcy, będę ambasadorem Legii i to chyba w jakimś stopniu tłumaczy fakt, że pobieram jakieś pieniądze. Cieszę się z tego, że w ten sposób kończymy tą moją przygodę. Jestem związany z klubem, któremu wiele zawdzięczam i mogę mu się w jakiś sposób zrewanżować. Nie muszę się tłumaczyć ze swoich apanaży. Czy to kwota pięciocyfrowa? Nie pamiętam. Pomidor.

Jak wyobrażasz sobie dalsze życie bez futbolu i bez Legii?

- Na pewno pięknie. Nie mogę doczekać się tego momentu. Życie bez piłki jest dużo bardziej interesujące.

Pomidor w Lidze+ Extra – dogrywka

Czy czegokolwiek w życiu żałujesz?

- Nie

Wszystko co widzicie to medialna poza, tak naprawdę jestem nieśmiały, wyciszony i romantyczny?

- Tak

Osiągnąłem w karierze tyle, ile chciałem.

- Tak

Po transferze do Celtiku bardzo zraziłem się do agentów piłkarskich?

- Tak

Gdybym miał dobrego, uczciwego i profesjonalnego menedżera, grałbym w największych klubach w Europie.

- Nie

Miałem w życiu wiele ksywek – gruby, lala, borubar. Ale najbardziej rozbawiło mnie gdy ktoś powiedział o mnie Boruc Szyc?

- Tak

Najdroższa impreza w życiu – w Rotterdamie w 2008 roku. Kosztowała 50 tys. funtów.

- Tak? Niech będzie pomidor.

W pociągu jadącym do Ząbek udawałem kontrolera biletów.

Tak

Nic się nie zmieniło – w samolocie zawsze zamawiam małą butelkę wina, a potem kolejną.

Tak

Krzysztof Dowhań jest najlepszym trenerem bramkarzy z jakim pracowałem.

- Trudne pytanie… Tak

Bardzo lubię podlaski akcent?

Tak

Szanuję profesjonalizm Roberta Lewandowskiego, ale nie mógłbym tak żyć. Musi być element rockandrolla – inaczej byłoby nudno.

Tak

Kibice Rangersów? Nie mam z nimi problemów dziś i mógłbym przybić z nimi piątkę.

Nie

Fizyczna agresja wobec piłkarzy jest niedopuszczalna?

Tak

Powinienem stanąć w obronie Luquinhasa i innych, gdy chuligani wtargnęli do autokaru. Mam taką świadomość.

- Tu by się pomidor przydał... Kontrowersyjnie nie. Ale nie chcę tego uzasadniać teraz. Nie chciałbym o tym mówić ani zagłębiać się w ten temat. To była trudna sytuacja, do dziś rozbrzmiewa w mojej głowie. Wolałbym to zostawić dla siebie i więcej o tym nie mówić. Czy jestem między młotem a kowadłem, bo mam kolegów wśród najbardziej zagorzałych fanów? Trochę tak. 

 

Polecamy

Komentarze (84)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.