Domyślne zdjęcie Legia.Net

Astiz: Grasz tak, jak trenujesz

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, Nasza Legia

06.02.2010 22:12

(akt. 16.12.2018 13:45)

Przy Łazienkowskiej trudno dziś sobie wyobrazić obronę Legii bez Inakiego Astiza. Wzór do naśladowania, profesjonalista, nigdy nie ma z nim problemów, po prostu dobry piłkarz. Pampeluna. Tam się urodził, wychował, nawet ganiał z bykami. Cierpliwie czekał na swoją szansę w Osasunie. Został nawet kapitanem rezerw, ale w końcu bez żalu oddano go do naszej ekstraklasy.

- W życiu trzeba mieć szczęście. W Pampelunie było pięciu środkowych obrońców, większość z nich od lat grała w Primera Division. Ja nie. Mogłem tam zostać, nadal czekać, ale przecież szansa nigdy mogłaby nie nadejść. Legia? W Polsce co rok gram o mistrzostwo, a Osasuna nigdy o nic nie walczyła - opowiada Astiz. Wydaje się, że jako jeden z niewielu Hiszpan umiejętnościami przerasta ekstraklasę. - Wchodzę do szatni, wszyscy wyczerpani, ale nie Inaki. Siedzi i spokojnie się przebiera. To pokazuje różnicę w wytrenowaniu - mówił trener Jan Urban po jednym z meczów.

- Niedawne derby Warszawy, fatalne boisko na Legii, piłka odskakuje wszystkim. Nie Astizowi. - Jak nie da się grać pięknie, są trudne warunki, trzeba szukać innych rozwiązań. Pochwały cieszą, ale nie mnie siebie oceniać. Podstawą są koncentracja i regularność. Wiedzą o tym najlepsi piłkarze na świecie i dlatego nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Też do tego dążę. Wychodzę z założenia, że grasz tak, jak trenujesz. To klucz do tego, aby tę regularność wypracować  - mówi Inaki.

Astiz się sprawdził, ale księgowy na Legii do dziś dostaje gęsiej skórki słysząc nazwiska Mikela Arruabarreny czy Inakiego Descargi. Hiszpanów opłacanych sowicie, którzy przy Łazienkowskiej sobie nie poradzili. - Trudno to wyjaśnić. Arru w Hiszpanii grał dobrze. Tutaj, jeśli miał jakieś okazje do strzelenia gola, to je marnował. Może to też kwestia zmiany otoczenia, nowego kraju, języka. Podobnie z Descargą. Posiadał imponujące CV, jednak miał pecha. Akurat w Legii dopadły go kontuzje. Ja szybko się w Polsce zaadoptowałem. Ale kto wie, może jakbym trafił do innego kraju, nie byłoby tak dobrze i zostałbym tym najgorszym? - zastanawia się.

Pytany o przyszłość Asitz na pierwszym miejscu wymienia mistrzostwo Polski z Legią i walkę o Ligę Mistrzów. Taki cel postawił przed zawodnikami i trenerami zarząd klubu. Jeśli nie uda się go zrealizować, nie wszyscy muszą utrzymać zajmowane stanowiska. - Przecież nie jest tak, że nie chcemy zdobyć tytułu. Chcemy i to bardzo. Ligę wygrywa się meczami ze słabszymi drużynami od nas. Jesienią to był właśnie nasz problem, na wiosnę nie może się to powtórzyć - twierdzi Hiszpan.

Nadal nie porzuca marzeń o debiucie w Primera Division. Osasuna oddała go do Legii za darmo, ale w umowie pomiędzy klubami znalazła się klauzula, że w ciągu pierwszych dwóch lat obowiązywania kontraktu może go odkupić. - Jestem Hiszpanem i chyba wszystko jasne w tym temacie. Wspaniale byłoby kiedyś zagrać w swojej ojczyźnie. Ale to nie jest takie proste. O szczęściu już wspominałem. Oprócz tego trzeba trafić na odpowiedni moment i mieć pewność, że trener na ciebie postawi. Ale teraz w ogóle o tym nie myślę. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość - kończy hiszpański obrońca Legii.

Komentarz Zbigniewa Bońka - W Polsce Astiz jest wzorem profesjonalizmu, ale dlaczego on przyjechał do Polski? Ponieważ w Hiszpanii jeszcze długo by nie zaistniał, a tu znał Jana Urbana, który akurat poprosił go o grę w Legii. Na nasze warunki jest bardzo poprawnym zawodnikiem, a w hiszpańskiej rzeczywistości nie istniał. To także świadczy o tym, jak daleko jesteśmy.

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.