Bartosz Bereszyński: Na meczu LE czułem się jak w Żyrardowie
15.10.2013 08:55
Zastanawiałeś się kiedyś, z czego to wynika, że w Legii jest tyle kontuzji? Z powodu urazów nie grałeś w tej rundzie ty, a także: Astiz, Kuciak, Kosecki, Łukasik, Dwaliszwili, Saganowski...
- Mamy za sobą wiele spotkań, więcej niż inne polskie drużyny. Dajemy z siebie wszystko, nikt nie odstawia nogi. Słyszałem głosy, że te urazy spowodowane są zmianą naszej diety żywieniowej. Bzdura. Nikt w klubie nas do niczego nie zmusza. Pan Piotr Wiśnik po prostu mówi nam, co jest według niego dobre, a co nie. To on jest specjalistą od żywienia, ale nie każe nam godzinę przed meczem jeść np. marchewki. Każdy z nas sam decyduje o tym, co jest dla niego dobre.
Dlaczego zagrałeś ze Steauą, skoro mówiło się, że nie jesteś gotowy na 100 proc.? Kontuzji przecież doznałeś we wcześniejszym spotkaniu z Molde.
- Mój występ był do końca niepewny. Decyzja zapadła dopiero dwa dni przed meczem. Lekarze podkreślali jednak, że ryzyko jest duże, że jeśli zagram, to mój uraz może się nie tyle pogorszyć, co mój powrót na boisko może się trochę spowolnić. Stało się, jak się stało, czyli się pogorszyło. Tylko że ja bardzo chciałem zagrać. Wszyscy wokół też tego chcieli. Przez pięć tygodni odczuwałem skutki moich przesadnych ambicji. Nie żałuję. Czwarta runda kwalifikacji Ligi Mistrzów wygląda już jak faza grupowa. Usłyszeć hymn Ligi Mistrzów to jedno z przyjemniejszych doświadczeń, jakie mnie spotkało na boisku. Szkoda, że nie pomogłem Legii w awansie.
W przetarciu z Żyrardowianką w III lidze nie dograłeś meczu do końca.
- To w ogóle był dziwny mecz. Gra toczyła się od faulu do faulu. Dostałem dwie żółte kartki, wyleciałem z boiska. Pierwsza kara była niesłuszna, wcale nie sfaulowałem przeciwnika. Zrobiłem po prostu szybki ruch nogami, trafiłem w piłkę. Sędzia uznał chyba, że miałem zamiar faulować. Ale nie chcę się teraz usprawiedliwiać. Biorę to na siebie. Mój błąd. Jako doświadczony zawodnik - z pierwszej drużyny - nie można dostać dwóch żółtych kartek w rezerwach.
W Europie na razie biją was wszyscy, dwa mecze w pucharach, zero punktów. Daje o sobie znać brak doświadczenia?
- Z Cypryjczykami było specyficznie. Siedziałem na trybunach i czułem się jak w Żyrardowie. Apollon nastawił się na kontry, a nam zabrakło takiego szybkiego podania pod ich bramką. Mecz w Rzymie z Lazio wyglądał tak, że graliśmy jak równy z równym i znowu czegoś zabrakło. Ale nie biczujmy się już tymi przegranymi meczami. Patrzmy do przodu i nie mówmy, że Legia jest w kryzysie. Nic jeszcze nie jest przesądzone.
Zapis całej rozmowy z Bartoszem Bereszyńskim na Warszawa.sport.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.