Bartosz Bereszyński: Reforma pomogła Lechowi
26.04.2014 09:24
Ale kiedy pan grał, też nie asystował, ani nie strzelał.
- Na początku musiałem się przyzwyczaić do nowej pozycji. Później, kiedy już w miarę nauczyłem się gry na prawej obronie, zawsze coś mi się przytrafiało i trudno było złapać rytm meczowy. Ale też nie było tak, że nie stwarzałem sobie okazji, żeby dograć piłkę do kolegów. Czasem udało mi się dobrze podać, ale kolega nie strzelił. Innym razem miałem dobrą okazję do dośrodkowania, ale źle kopnąłem. Jestem pewien, że liczby w końcu zaczną przemawiać na moją korzyść.
Skoro nie może pan się przebić na prawej obronie, może warto spróbować na lewej stronie? Tomasz Brzyski w rundzie wiosennej grał słabiej niż jesienią.Dałby pan sobie radę na tej pozycji?
- Tak naprawdę gra na prawej czy lewej stronie niewiele się różni, więc jestem pewny, że poradziłbym sobie po drugiej stronie boiska. Pewnie częściej musiałbym używać lewej nogi, ale to nie stanowiłoby dla mnie większego problemu. Łatwiej byłoby mi na przykład zejść do środka i oddać strzał.
Po bardzo dobrej rundzie wiosennej w poprzednim sezonie pojawiło się kilka ofert z klubów zagranicznych, m.in. z Benfiki. Teraz chyba nie ma pan co liczyć na transfer?
- Pewnie są jakieś oferty. Jednak po rozmowie z moimi menedżerami doszedłem do wniosku, że dopóki nie będzie żadnych konkretów, nie chcę nawet o nich wiedzieć. Po co mam się zastanawiać nad wstępnymi zapytaniami? Wolę się skupić na grze. Co do Benfiki, to nie wiem, dlaczego mój transfer do Lizbony nie doszedł do skutku. Wszystko było już dogadane. Kluby się porozumiały w sprawie kwoty odstępnego, ja też uzgodniłem już wszystkie sczegóły, wystarczyło tylko wcisnąć enter, zrobić przelew i dziś byłbym piłkarzem Benfiki. Ale stało się inaczej i nie mam zamiaru narzekać. W Legii też mogę się wielu rzeczy jeszcze nauczyć.
Zostało jeszcze siedem kolejek do końca, macie piąć punktów przewagi nad Lechem i sprawa mistrzostwa wciąż jest otwarta. Boicie się Kolejorza?
- Nie musimy się bać nikogo, to inni muszą bać się nas. Od dawna nie było w ekstraklasie zespołu, który miał nad wiceliderem dziesięć punktów przewagi, a do tego wygrał z nim u siebie i zremisował na wyjeździe. Gdyby nie to, że pogubiliśmy sporo punktów w głupi sposób, nasza przewaga nad Lechem byłaby na tyle duża, że nawet podział punktów nic by im nie dał i moglibyśmy świętować mistrzostwo. Bo, jakby na to nie patrzeć, reforma rozgrywek pomogła Kolejorzowi. Nie ma jednak co gdybać, jest jak jest, a my dążymy do tego, by Lech przyjechał tutaj i 1. czerwca zrobił nam szpaler.
Zapis całej rozmowy z Bartoszem Bereszyńskim w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.