Bartosz Bereszyński: Zainteresowanie jest spore
21.12.2016 11:48
Aston Villa?
- Poczekajmy na konkrety. Anglia moim zdaniem byłaby dla mnie odpowiednim kierunkiem. Nadawałbym się do Premier League lub Championship.
Chodzą plotki, że zamierzasz związać się z angielską agencją.
- Polscy zawodnicy są w cenie, więc nasi agenci coraz mocniej liczą się na rynku i to normalne, że współpracują z zagranicznymi agentami. Mam jednak kontrakt z Fabryką i liczę, że obie strony pozostaną zadowolone.
Ostatnie pół roku to dla ciebie rollercoaster. Latem mówiło się, że możesz odejść na wypożyczenie do Cracovii, aż zaliczyłeś taki skok jak wtedy, kiedy przeniosłeś się z Lecha do Legii.
- Skłamałbym mówiąc, że jestem zaskoczony. Zawsze wiedziałem, na co mnie stać. Brakowało mi jednak stabilizacji. Gdybyśmy prześledzili mój czteroletni pobyt w Legii – miałem tę stabilizację dwukrotnie. Przez pierwsze pół roku i właśnie teraz. Zdarzały się drobne urazy czy kartki, ale od początku sezonu praktycznie nie oddałem składu. To kluczowe. Nie czujesz presji, że popełnisz mały błąd i wylecisz z jedenastki. A tak bywało za Berga i przez pierwsze pół roku u Czerczesowa.
Hasi po pierwszym meczu z Borussią powiedział, żeby być realistami, bo taki jest wasz poziom i chyba nikt nie oczekiwał, że wyjdziecie z grupy. Ten mecz był oczywiście żenujący, ale czy trener – niezależnie od okoliczności – powinien tak się wypowiadać?
- Chyba już znał swoją pozycję. Może próbował się bronić? Przed meczem w żaden sposób nie odczuliśmy, by dał nam do zrozumienia: „wyjdźcie, zagrajcie 4-4-2, przecież i tak dostaniecie wpierdziel”. Mieliśmy pomysł, ale totalnie źle podeszliśmy do tego meczu.
Co masz na myśli?
- Źle taktycznie. Nienawidzę wchodzić w kompetencje trenerów, ale Borussia była tak ustawiona, że zawsze mieliśmy wolnego człowieka do krycia. Graliśmy przeciwko trzem-czterem. Nie wiedzieliśmy co zrobić, żeby się przeciwstawić ich ofensywie. Jeżeli ktoś ma w środku przewagę dwóch-trzech przy tak świetnych piłkarzach, to oczywiste, że za moment zaczną się bawić. Dla mnie osobiście był to najcięższy mecz w życiu. Nigdy tego nie zapomnę.
Co najbardziej imponuje ci w Magierze? Dopóki pracował z młodymi, ciągle słyszeliśmy, że to porządny, sprawiedliwy człowiek, ale niewiele było wiadomo o jego warsztacie.
- Pracowałem już z nim, gdy był asystentem trenera Urbana. Co było kluczem? Oprócz warsztatu trenerskiego – przywrócił nam radość. Mieliśmy wielu nowych zawodników, którzy nie byli do końca świadomi, co oznacza gra w Legii i że tu trzeba wygrywać wszystko. Trener podkreślał, w jakim klubie grają, przedstawiał im historię klubu i ciągle tłumaczył, że występy przy Łazienkowkiej to coś wyjątkowego. W końcu to poczuli i atmosfera zaczęła być dużo lepsza. Widać w nas dziś pasję. Zwróć uwagę, że nikt tu nie macha rękami. Nikt nie ma pretensji. Wszyscy skupiamy się na zwycięstwach i zwyczajnie cieszymy się grą.
Jaki teraz masz status w Poznaniu? Uspokoiło się choć trochę?
- Większość ludzi boli to, co zrobiłem i nigdy tego nie zrozumieją. Część jednak docenia to, jak gram. Dostaję sporo wiadomości z Poznania z gratulacjami.
Zapis całej rozmowy z Bartoszem Bereszyńskim można przeczytać na stronie tomaszcwiakala.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.