Bartosz Bibrowicz
fot. Marcin Szymczyk

Bartosz Bibrowicz: Doświadczenia z tego sezonu zaprocentują w kolejnym

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia Warszawa

18.05.2023 15:00

(akt. 19.05.2023 09:01)

- Doświadczenia z tego sezonu, pozwoliły nam ocenić jak ten zespół będzie się zachowywał grając co trzy dni. Na przestrzeni całego sezonu stworzyliśmy pewnego rodzaju mapę, którą będziemy chcieli zastosować w europejskich pucharach czy kwalifikacjach do europejskich pucharów - ocenił szef zespołu przygotowania motorycznego, Bartosz Bibrowicz w programie "Legia ON".

- Najtrudniejsze dla nas wszystkich w tym sezonie było mądre zaplanowanie okresu przygotowawczego, który był nietypowy dla wszystkich drużyn ze względu na mistrzostwa świata. Ale w naszym przypadku chodziło przede wszystkim o zaplanowanie ich w całkowicie nowym składzie związanym z nowymi ludźmi, których trener Kosta Runjaić zebrał, których klub chciał złożyć w jedną wielką całość. Mówimy o sztabie, ale i o dużej liczbie zawodników, która do nas doszła, o wymazaniu pewnych elementów i tego wszystkiego co było przykre i ciężkie w zeszłym sezonie. Chodziło o stworzenie jednego, naprawdę mocnego kolektywu czy monolitu, który pozwalał z meczu na mecz się cały czas rozwijać.

Ze względu na mistrzostwa świata przerwa między rundami była dosyć długa, zawodnicy musieli inaczej pracować niż w tych poprzednich sezonach, ale obyło się bez większych kontuzji wynikających z przeciążenia. Jak pracowaliście żeby tego uniknąć?

- Przede wszystkim spotkaliśmy się wszyscy już w czerwcu zeszłego roku. Musieliśmy się poznać. A ten pierwszy okres przygotowawczy był całkowicie inny niż wszystkie do tej pory realizowane. Poznawaliśmy siebie, poznawaliśmy zawodników, poznawaliśmy możliwości, style gry. Musieliśmy ułożyć zadania motoryczne, wymagania dla poszczególnych zawodników, żeby jako drużyna stanowić kolektyw czy monolit. Przebudowa wewnątrz całego sztabu, również trenerskiego była też po to, by dopasować się nie tylko charakterologicznie ale by dobrze rozdysponować zadania, by każdy człowiek, który jest w sztabie wpływał na obraz jaki mamy w drużynie. Aby wydobywać z zawodników najlepsze cechy, cały czas rozwijać czy to indywidualnie czy to drużynowo.

Jak właściwie pracujecie? Z jednej strony konsekwentne robienie tych rzeczy, które są sprawdzone, działają i przynoszą efekty, ale z drugiej strony jak robisz cały czas to samo, nie możesz oczekiwać różnych efektów.

- Najważniejsze w naszej pracy jako działu motoryczno – medycznego, było wpasowanie się w koncepcję pracy pierwszego trenera. Pierwsze co robimy, to wychodzimy od zadań piłkarskich, modelu gry, który chcemy realizować. W Polsce przyjęło się, że mecz trzeba wybiegać, a potem coś się strzeli. Zmieniliśmy nasze podejście poprzez bardzo mocne słowa trenera i całego sztabu, że stawiamy przede wszystkim na piłkę. Forma, która jest związana z bieganiem, może być realizowana także w trakcie sezonu. To co my musieliśmy poprawić jako zespół, to była forma piłkarzy. A żeby ta była lepsza, musieliśmy poprawić, w porównaniu do zeszłego sezonu, dostępność zawodników dla trenera czyli spowodować, że tych zawodników mamy zdrowych i mogących realizować zadania na boisku. Musieliśmy więc dopasować zadania związane z prewencją, związane z treningiem siły wytrzymałości czy bieganiem dodatkowym, którego w tym roku tak dużo nie było. Dlaczego? Postawiliśmy na troszeczkę inny model przygotowań i zaczyna on funkcjonować w sposób powtarzalny. 

Jest takie też powiedzenie ze światka trenerskiego, że czym silniejszy pojedynczy zawodnik tym silniejsza później jest drużyna. Wy rozwijacie zawodników indywidualnie, pracujecie nad wytrzymałością, nad siłą. Jakich metod używacie do tego?

- Używamy zbioru wielu metod, nie ma tutaj jednej recepty na każdego zawodnika. Każdy piłkarz jest inny, każda pozycja ma inne wymagania. Mając rozbudowany sztab możemy skoncentrować się na bardzo indywidualnym treningu zawodników. Wychodzimy jednak od rzeczy grupowych, musimy się rozwijać jako drużyna. Piłka nożna to jest sport drużynowy, ale jakość piłkarska i jakość fizyczna mogą wpływać na aspekty egzekwowania kwestii piłkarskich. Wychodzimy więc od treningu drużynowego, rozbudowujemy to indywidualnie. Każdy zawodnik potrzebuje rozwoju cech indywidualnych - czy to kwestii motorycznych czy potrzebować pomocy w powrocie na murawę po kontuzji. Często jest tak, że zawodnik trafiający do nas ma jakąś historię, rzeczy, które na niego działały, lub większą listę problemów z którymi się borykał. Naszym zadaniem jest wyłapanie ich i konsekwentne realizowanie się poprzez działania trenerów przygotowania motorycznego, fizjoterapeutów, dietę. To wszystko jest bardzo ważne aby dojść do optimum.  Chcemy, by zawodnicy dawali z siebie maksimum w czasie treningu i potem mogli to robić na meczu. Ale jeśli oni będą przykładowo borykali się z mniejszymi lub większymi problemami to optimum będzie zaburzone, to w tym momencie będą dawali maksimum z tych możliwości które mają.

Mówiąc o maksimum i optimum na myśl przychodzi finał Pucharu Polski. W nim grając w osłabieniu przez 115 minut poradziliście sobie z rywalem wybieganym. Chyba spora w tym wasza zasługa?

- Najbardziej cieszyliśmy się z tego że żaden z zawodników nie miał problemu z wytrzymaniem intensywności tego meczu. Przez ponad 114 minut się broniliśmy, to są trochę inne wymagania fizyczne niż w normalnym meczu. Mieliśmy przygotowany całkowicie inny scenariusz na ten mecz, bo my jesteśmy drużyną dominującą. A  Raków chciał w tym meczu nas bardziej kontratakować. Tymczasem role się odwróciły. Legii zwykle nie ogląda się broniącej cały mecz, ale musieliśmy wdrożyć z całym sztabem plany B, C, D czy nawet E. Wiedzieliśmy, że zawodnicy dadzą sobie radę. W przerwie z nimi rozmawialiśmy, oni byli świadomi, że im dłużej będzie trwał finał, im bliżej będziemy rzutów karnych, tym będzie nam łatwiej odnieść sukces. Wiedzieliśmy, że nam starczy sił, nie było w ogóle chwili zwątpienia. Cieszę się, że trafiło na mój sztab, na ludzi, z którymi pracuję na co dzień, że mogliśmy mieć takie doświadczenie. Wierzę, że takie doświadczenia zaprocentują dla rozwoju - nie tylko nas ale także drużyny.

Za sukcesami zawsze stoi sztab ludzi, jaki jest twój sztab? Jakie ma doświadczenie?

- Mówimy o sztabie motoryczno - medycznym czy medyczno - motorycznym w zależności kto o tym mówi. W klubie nazwaliśmy ten dział Athletic Performance - bo to jest podnoszenie wydajności sportowej ale w ujęciu holistycznym. To nie tylko są trenerzy przygotowania motorycznego ale cała otoczka ludzi czyli zaczynając od lekarza, przez fizjoterapeutów, dietetyka, masażystów, a także kuchni dbającej o posiłki specjalnie przygotowane dla naszych zawodników. Mamy więc bardzo fajną mieszankę międzynarodowych ludzi, ludzi z międzynarodowymi doświadczeniami, którzy stanowią o sile tego zespołu.

Bartosz Bibrowicz Kacper Balcerak Filip Latawiec Bartosz Kot Szymon Kałuża Karol Malec Maciej Treutz-Kuszyński

Jak wygląda twoja współpraca z asystentami odpowiadającymi za przygotowanie fizyczne naszych zawodników?

-Trener Kosta Runjaić postawił przede mną zadanie. Powiedział, że chciałby mieć swoich asystentów, których sprowadził. Jednym z nich był Stergios Fotopoulos - grecki trener z 25-letnim doświadczeniem, z imponującym CV jak na polskie realia. Przeanalizowaliśmy najmocniejsze punkty, które Stergios może dać drużynie i wśród wielu kandydatów musieliśmy znaleźć osobę, która będzie wzmacniała jego pozycję w klubie i pomagała mu rozwijać drużynę. Wybór padł na Dawida Golińskiego, który jest świetnym praktykiem, doktorem fizjologii i ma doświadczenie piłkarskie. Nie pracował wcześniej w tak dużych klubach jak Legia Warszawa, ale to tak jest trochę jak z piłkarzami… Prowadzimy wewnętrzny skauting, który pozwala wyselekcjonować osobę o danych cenach potrzebnych drużynie. Dawid spełnia wszystkie aspekty, które chcieliśmy. Jego analiza obciążeń treningowych, analiza tego jak drużyna wygląda w ujęciu cyfr GPS-u, była kluczowa. Potrzebowaliśmy balansu w tym dziale przygotowania motorycznego pomiędzy międzynarodowymi i polskimi doświadczeniami, po to żeby spoić jednocześnie szatnię i myśleć w jednym kierunku. Nasza praca z Dawidem i Stergiosem jest codzienna, odbywa się przede wszystkim na spotkaniach działu. Najpierw omawiamy co się dzieje w sytuacji zdrowotnej z zawodnikami czyli spotykamy się z lekarzem i fizjoterapeutami, następnie do tego jaką mamy sytuację zdrowotną przygotowujemy warianty planu i następnie wiedząc co trener i sztab piłkarski przygotowuje, dajemy solucję co najlepiej zrobić w danym dniu mając pełny obraz drużyny.

By rozwijać zawodnika potrzebne jest dobre paliwo. W sztabie jest pani dietetyk jest też szefowa kuchni. Jak tu wygląda ta współpraca?

- Zależało nam na bardzo dużej jakości, na osobie doświadczonej w sporcie, dla której nie będzie to pierwsza praca albo pierwsze duże wyzwanie. Ula Somow wcześniej pracowała w kadrach olimpijskich, pracowała w męskiej szatni, która jest dość specyficzna w siatkówce, ma olbrzymią wiedzę i pewne doświadczenia ukształtowały jej wizję o fakty. To, co było największym dla nas wyzwaniem, to jak doświadczenia dietetyka wkomponować w pracę kuchni. I to jest cały czas proces, który realizujemy, który się rozwija. Tak jak mamy spotkania czy wymianę zdań z fizjoterapeutami, tak mamy wymianę zdań między dietetykiem i szefem kuchni. I to jest również praca codzienna. Ewa przygotowuje posiłki w oparciu o swoje doświadczenia. Dziewczyny dostają od nas informacje jaki będzie trening, jaki będzie cel treningu i na tej podstawie dobierają wszystkie mikro i makro składniki, dobierają produkty. W tym momencie jest to bardzo fajnie rozwinięty dział odżywiania i nasze podejście czyli jedzenie na samym początku jest uznawane za bardzo wartościowe dla zawodników. Ewa jako szef kuchni bardzo dobrze się sprawdza w swojej roli i przede wszystkim pysznie gotuje, co jest dla nas bardzo ważne. Możemy zaproponować zawodnikom najróżniejsze potrawy, ale jak nie będą smaczne, to nic z tego nie będzie. A my chcemy żeby zawodnicy jedli w klubie i mieli minimum dwa posiłki wysokoenergetyczne. Każde śniadanie, obiad czy kolacja są przygotowane pod dany trening, by zawodnik miał odpowiednie paliwo do wykonania pracy.

Bartosz Bibrowicz Artur Jędrzejczyk

Najszersza grupa sztabu to fizjoterapeuci i sztab medyczny.

- Sztab medyczny działa pod kierownictwem doktora Filipa Latawca, który swoje doświadczenie zbierał za granicą. Dzięki temu wiemy, jaki profil fizjoterapeutów poszukujemy do pracy w Legii. Ten sztab też został przebudowany przed sezonem i został rozwinięty o doświadczenia osób, które pracowały za granicą, a także o kierunek rozwoju i standardy międzynarodowe. Filip jako szef odpowiada za fizjoterapeutów, za całą opiekę medyczną związaną m.in. z zabiegami czy za to by umówić zawodników do przychodni z którymi współpracujemy czy skierować ich do szpitala w celu wykonywania badań.  

Szefem fizjoterapeutów jest Bartosz Kot, który swoje doświadczenie zbierał przede wszystkim w Chinach pracując w kadrach olimpijskich. W Legii jest od trzech lat. Krok po kroku rozwijał się i kieruje zespołem. Do sztabu dołączył Szymon Kałuża, który podobnie jak Dawid Goliński był przez kilka miesięcy skautowany czy charakterystyka jego osoby, jego pracy, jego doświadczenia mogą być wartością dodaną. Szymon pracował wcześniej w bazach wojskowych, w kilku krajach. Odpowiadał za zdrowie najdroższych sportowców - tak nazywajmy żołnierzy wielu krajów – w tym wypadku  Wielkiej Brytanii. Rządy kładą miliony dolarów na rozwój żołnierzy i bezpieczeństwo, aby mogli bronić kraju, więc w tym momencie doświadczenia Szymona pod kątem rozwoju zawodników, stosowania sprawdzonych metod żeby jak najszybciej stawiać na nogi zawodników/sportowców/żołnierzy były dla mnie kluczowe.

Jednocześnie nie zapomnieliśmy o osobach, które wywodzą się z samych korzeni Legii i to jest ścieżka, którą możemy uzupełniać sztab. Czyli osoby przechodzą schemat praca w Akademii, dojście do pierwszego zespołu i następnie ich rozwój kariery jest dla mnie bardzo ważny. Tak jest z Maciejem Kuszyńskim będącym już prawie dziewięć lat w klubie. Jego doświadczenia, jego praktyka, codzienne zachowania procedury, wiedza co można zrobić lepiej na meczach, na wyjazdach, spowodowała że do tego sztabu pasuje.

Chcemy popatrzeć na fizjoterapeutów jeszcze szerzej i pokazać że pewnego rodzaju rozwój przez Legię jest bardzo mocno promowany. Będziemy szukali talentów w Polsce, będziemy szukali najlepszych talentów za granicą jeśli takie będą się pojawiały i pasowały do obecnej koncepcji Legii Warszawa. Ale także będziemy rozwijali młodych fizjoterapeutów, młodych ludzi, którzy są z Warszawy, którzy kochają Legię, którzy tak jak nasi zawodnicy wywodzą się ze struktur akademii. Staramy się znowu wybalansować doświadczenia, profesjonalizm i to, co jest tym pierwiastkiem legijnym.

Blaż Kramer ma za sobą kilkumiesięczną przerwę, mnóstwo godzin spędzonych na siłowni, na rehabilitacji. Opowiedz trochę o tym.

- Kontuzja Kramera i jego historia powrotu do drużyny jest scenariuszem na film, który mógłby być dość ciekawy. Blaż dołączył do nas w okresie przygotowawczym. Doznał kontuzji jeszcze przed pierwszym meczem ligowym. Udał się do Serbii na operację, ten zabieg na początku przebiegał bardzo dobrze, zawodnik po powrocie do Polski zaczął trenować z drużyną. Ale gdzieś tam odczuwał dyskomfort, a to spowodowało, że musieliśmy znowu zmienić strategię jego pracy. Potem był mecz z Lechią Gdańsk, w którym doznał kolejnego urazu podczas rzutu karnego, ale tak naprawdę odczuwał już wcześniej pewnego rodzaju dyskomfort. Dalej było wielotygodniowe diagnozowanie - bo to nie była oczywista kontuzja, musieliśmy przejść przez całą historię jego urazów, cofnąć się do momentu gdy miał 14 lat, wtedy pojawiły się pierwsze problemy.

Mieliśmy do wyboru albo wysłać go za granicę lub podjąć się tej takiej mozolnej walki na miejscu. Wiedzieliśmy, że zajmie to sporo czasu, że to praca z ekspertami z całej Polski. Wysłaliśmy Blaża do naszego konsultanta - doktora Łukasza Oleksego do Rzeszowa, który pomagał już wcześniej Bartkowi Kapustce czy Kacprowi Tobiaszowi. To specjalista biomechaniki prewencji sportowej. Mieliśmy wspólne prace na konferencjach naukowych z zakresu piłki nożnej i stwierdziliśmy, że Blaż musi odbudować formę fizyczną w sposób bardzo ukierunkowany, w sposób bardzo dokładny i czas który musi spędzić na rehabilitacji przekracza w tym momencie możliwości zespołu, który ma cały czas przygotować innych zawodników do kolejnego meczu. Zdecydowaliśmy się na wysłanie Blaża na cztery tygodnie do kliniki do Rzeszowa, gdzie pod okiem Łukasza odbywał proces rehabilitacji. To była bardzo mozolna, bardzo konsekwentna praca. Codziennie 6-7 godzin ćwiczeń. Codzienne rozmowy na temat jego kontuzji dały nam pomysły jak stworzyć specjalistyczny plan jego powrotu. Dostaliśmy pełną zgodę i akceptację od trenera i dyrektora sportowego, żeby ten plan wykonać. Dostaliśmy bardzo duży kredyt zaufania i tak naprawdę to nie my go spłaciliśmy, on sam to zrobił ostatnim występem. Jego bramka była dla nas wszystkim czymś wyjątkowym. Wiedzieliśmy, że wykonaliśmy bardzo dużo pracy, która może dać nadzieję, że ten zawodnik jeszcze nam wszystkim pomoże i będzie mógł z meczu na mecz pokazywać swoją wartość. To ciekawe doświadczenie pokazujące, że czasem trzeba zawodnika wyłączyć na kilka miesięcy z procesu treningowego i zacząć wszystko od zera, przebudowywać go do momentu powrotu.

Szymon Kałuża Bartosz Bibrowicz

Wkrótce czeka nas granie co trzy dni. Czy jesteśmy na to gotowi?

- Z tym pytaniem zmierzyłem się już kilkukrotnie. Doświadczenia z tego sezonu, pozwoliły nam ocenić jak ten zespół będzie się zachowywał grając co trzy dni. Wiemy już jakie procedury będziemy stosowali, kiedy będziemy badali krew, a kiedy będziemy sprawdzali nawodnienie i różnego rodzaju suplementacje, jakie produkty będziemy dobierali w odżywianiu. Na przestrzeni całego sezonu stworzyliśmy pewnego rodzaju mapę, którą będziemy chcieli zastosować w europejskich pucharach czy kwalifikacjach do europejskich pucharów.

Zaczniemy sezon dość wcześnie, będziemy mieli kilka tygodni przygotowań. Ale jako sztab motoryczno - medyczny o okresie przedsezonowym zaczęliśmy myśleć tak dużo mocniej, sporo wcześniej. Zaczęliśmy analizować, którzy zawodnicy będą potrzebowali więcej odpoczynku, którzy dodatkowej pracy w czasie wolnym - zostaną przydzielone dodatkowe zadania domowe, by zawodnicy byli gotowi do pracy w momencie, kiedy się spotkamy na testach medycznych, na początku czerwca. Chodzi o to byśmy startowali z innego poziomu.

Są zawodnicy, którzy grali już prawie 3000 minut, zawodnicy którzy potrzebują wyleczyć mikrourazy. Zależy nam by stosowali się do pewnego rodzaju zaproponowanych przez nas zabiegów i zaproponowanych strategii. Wszystko po to, by wejść i zacząć ten okres przygotowawczy tak, jak zaczęliśmy okres przygotowawczy który mieliśmy w momencie mistrzostw świata. Uważam, że to było dla nas olbrzymie doświadczenie.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.