Bartosz Kapustka: Sentyment do Leicester zawsze będzie
30.09.2021 15:30
Kiedy podczas losowania Ligi Europy zobaczyłeś karteczkę Leicester, to pojawił się bardziej smutek czy radocha?
- Zdecydowanie załamka. Od razu dotarło do mnie, że nie będę mógł wziąć w tym udziału, a po cichu o tym marzyłem. Pojechać na Leicester z innym klubem, zagrać na King Power Stadium, pokazać się. To mogło się wydarzyć, gdyby nie uraz, dlatego ciężko coś takiego przetrawić. Pamiętam, że wracałem samochodem z rewanżu ze Slavią Praga, oglądałem losowanie na telefonie i łezka pociekła, gdy uświadomiłem sobie, co mnie ominie. To trudne momenty.
Scenariusz jakby ułożony pod twoją historię, a ty w roli widza.
- Nie było łatwo, niestety. Pierwszy dzień był najgorszy, aby to przełknąć, ale później zmieniłem już myślenie. W czwartek bardzo chętnie wybiorę się na Łazienkowską, aby kibicować chłopakom.
Poumawiałeś się już w hotelu na spotkanie z kolegami z Leicester?
- Trochę nie mogę sobie na to pozwolić, bo jestem w takim rytmie treningowo-rehabilitacyjnym, że nie chcę tego odpuścić. Każdy, kto to przeżywał, wie, że w tygodniu czasu jest bardzo niewiele. Wracam do zdrowia w Krakowie, a do południa w dniu meczu mam jeszcze zaplanowaną rehabilitację. Cały dzień jest wypełniony zajęciami, treningami, więc ruszam bezpośrednio na mecz, aby chociaż zasiąść na stadionie. Nie mogę sobie pozwolić, aby tracić jakiekolwiek dni treningowe.
Jak dużo cech wspólnych mają Brendan Rodgers i Czesław Michniewicz?
- Bardzo wiele. Trenera Rodgersa niezwykle cenię, mimo że krótko z nim współpracowałem. Bardzo odpowiadało mi, jak pracował. Chciałbym go mieć w swojej szatni, bo lubił kreatywnych zawodników, jego treningi opierały się na grze na małą liczbę kontaktów, na posiadaniu piłki, na gierkach na małych przestrzeniach. Nawet jeśli wiedziałem, że nie zagram, bo nie byłem zarejestrowany, to naprawdę czułem, że wtedy się rozwijam i to mnie ekscytowało. Sama wizja treningu, bo przez ten czas po pandemii wiele się nauczyłem. Zarówno jeden, jak i drugi trener bardzo dobrze potrafią reagować na to, co się dzieje na boisku i chcą mieć możliwość zmiany systemu gry, zaskoczenia rywala czymś nowym. Obaj wpajają piłkarzom, aby byli uniwersalni i inteligentni. Dążą do tego, żeby odnajdywali się na różnych pozycjach, w różnych formacjach, to ich bardzo łączy.
Wytłumaczysz, na czym polega tajemnica Czesława Michniewicza? Jak on to robi, że rywal kosztuje więcej, ma głośne nazwiska, na papierze lepszych piłkarzy, a on potrafi regularnie niwelować te różnice i skracać dystans?
- To nie jest takie proste, ale nie ma w tym przypadku, bo takie rzeczy cały czas się zdarzają. Czy w młodzieżówce, czy w Legii, ma metody na każdego lepszego przeciwnika. Przede wszystkim stoi za tym praca, bo trener Michniewicz poświęca piłce 24 godziny na dobę. Z całym sztabem analizują do późnych godzin rywali, poświęcają pracy maksa, aby później nie mieć sobie nic do zarzucenia i przekazać zespołowi jak najwięcej informacji, ale jedynie konkretnych. Bez żadnych zbędnych wstawek. Ten pomysł na przeciwnika, bardzo konkretnie określony, nie wpada nagle jak objawienie, tylko jest procesem długiej pracy. To ciągła analiza, aby wiedzieć, jak rywali zaskoczyć, jak zneutralizować ich najważniejsze punkty.
Całą rozmowę z Bartoszem Kapustką można przeczytać w serwisie newonce.sport.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.