Bartosz Slisz
fot. Marcin Szymczyk

Bartosz Slisz: Nowy kontrakt? Będą rozmowy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

20.09.2023 10:00

(akt. 20.09.2023 10:04)

– Jest duża ekscytacja przed meczami w Lidze Konferencji. Fajnie, że wylosowaliśmy taką grupę i możemy sprawdzić się na tle takich zawodników, drużyn. To coś ciekawego – mówił na spotkaniu z przedstawicielami mediów środkowy pomocnik Legii, Bartosz Slisz.

– Miło wspominam przygodę z Ligą Europy sprzed dwóch lat. To były fajne mecze, wielkie widowiska z gorącą atmosferą. Mam nadzieję, że będzie tak też w tym sezonie.

Ekstraklasa także jest ważna, ale łatwiej wykrzesać dodatkową motywację właśnie przy okazji meczów z Aston Villą czy AZ.

– Tak, nie potrzeba dodatkowej motywacji, ona wychodzi ze środka. Wszystko zależy od tego, jak każdy zawodnik przygotowuje się indywidualnie do spotkania. Wiadomo, że przygotowanie drużynowe też będzie ważne, ale wydaje mi się, że fajnie rozegrać mecz w głowie już przed pierwszym gwizdkiem.

Jak podchodzicie do Ligi Konferencji? Co was interesuje – wyjście z grupy, ćwierćfinał, finał?

– Wygranie Ligi Konferencji (śmiech). Mówiąc serio, chciałbym wyjść z grupy. To na pewno do wykonania, a co będzie, zobaczymy. Pierwsze mecze wszystko zweryfikują, pokażą, jaki jest nasz poziom. To zupełnie inne granie. Fajnie, że zaczniemy fazę grupową od domowego spotkania z Aston Villą. Wydaje mi się, że Anglicy nie do końca wiedzą, na co się piszą.

Paweł Wszołek powiedział, że możecie pokonać każdego w grupie. Ma racje, czy jest niepoważny?

– Paweł Wszołek ogólnie nie jest poważny (śmiech), ale akurat w tej kwestii muszę się z nim zgodzić. Myślę, że możemy wygrać z każdym. Jesteśmy drużyną nieprzewidywalną, co pokazaliśmy w eliminacjach.

Pewnie ciekawie wrócić do meczów z Leicester City sprzed dwóch lat. Odgrywałeś w nich główną rolę, ale wokół ciebie doszło do zmiany zawodników. Uważasz, że to była bardzo długa droga – twoja i całego klubu – by od wspomnianych spotkań dojść do nadchodzącego występu z Aston Villą?

– Tak. Można powiedzieć, że spadliśmy ze szczytu na dół, nie było kolorowo, ale znowu wróciliśmy na dobrą ścieżkę. Czuję, że nasza drużyna jest bardzo silna, jak nie najmocniejsza, odkąd jestem w Legii.

Rozmawiałeś z Mattym Cashem na zgrupowaniu kadry Polski o meczu Legia – Aston Villa?

– Matty poruszył tę kwestię, pokazywał mi oprawę naszych kibiców, czyli "Legioland". Był pod wrażeniem. Mam nadzieję, że w czwartek też będzie fajna oprawa, widowisko. Nie mogę doczekać się nadchodzącego meczu.

Bartosz Slisz

Dreszczyk emocji macie chyba od początku eliminacji. Spodziewałeś się tak szalonej ścieżki do fazy grupowej? Można było trochę spokojniej przejść przez niektóre etapy.

– No tak, ale czy wtedy ktoś by o nas mówił, jeśli byśmy nie przeszli w takim stylu? Jestem pod wrażeniem, że potrafiliśmy tyle razy wstawać z kolan. Przykładowo, trzykrotnie przegrywaliśmy z FC Midtjylland i trzy razy doprowadzaliśmy do remisu. To naprawdę nie jest łatwe zadanie. Życzę sobie takich meczów i mam nadzieję, że będzie ich w mojej karierze jak najwięcej. Takie spotkania zostają w pamięci na długo.

Nie chcesz oszczędzić trenera i jego serca?

– Nie. Mam nadzieję, że troszkę siwych włosów mu jeszcze przybędzie (śmiech).

Który rywal będzie trudniejszy – AZ Alkmaar czy Aston Villa?

– Nie mam pojęcia. Nie wiem do końca, jaką piłkę gra AZ, bo nie mieliśmy żadnej analizy, do spotkania z Holendrami jeszcze daleko. To na pewno nie będą łatwe mecze. Wydaje mi się, że nawet rywalizacja z Bośniakami (Zrinjski – red.) może się okazać trudna, wyrównana. Pierwsze występy sporo zweryfikują.

Kiedyś powiedziałeś, że cena, jaką Legia za ciebie zapłaciła, jest trochę zaporowa, bo teraz kluby muszą do niej dobić. Myślisz, że pokażesz się w Europie i zapracujesz na transfer?

– W ogóle nie podchodzę do tego tak, że to okno wystawowe, że muszę się pokazać w Europie, by wzbudzić zainteresowanie. Wydaje mi się, że dobrą grą już w poprzednim sezonie udowodniłem, że potrafię, pojawiło się zresztą zainteresowanie z innych klubów. Podchodzę do tej sprawy na spokojnie. Nie muszę nakładać na siebie żadnej presji.

To może dojdzie nie do transferu, a przedłużenia umowy? Dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński, mówił, że już toczą się takie rozmowy z twoim menedżerem. I nie są łatwe.

– Na spokojnie. Mam jeszcze 1,5-roczny kontrakt z Legią, to nie jest mało czasu. Na pewno będą prowadzone rozmowy, a co przyniesie czas, to zobaczymy.

Jak zareagowałeś na to, że nie znalazłeś się w kadrze Polski na mecz z Albanią?

– Taka wiadomość na pewno nie jest łatwa dla zawodnika, ale po tej informacji dobrze ustawiłem sobie to w głowie, nie chciałem tego roztrząsać. Taką decyzję podjął trener. Nie pozostało mi nic innego.

Po zwolnieniu Fernando Santosa nie było żadnej radości czy czegoś podobnego. To niełatwy zawód. To nie jest tak, że to wina szkoleniowca. Każdy w jakimś stopniu dokłada cegiełkę do tego, co się do tej pory stało. Prezes podjął decyzję, pojawi się nowy selekcjoner. Mam nadzieję, że wszystko wróci na odpowiednią ścieżkę, zaczniemy wygrywać i wierzę, że jeszcze awansujemy na EURO.

Czwartkowe mecze są fajniejsze od tych w weekendy, ale szara ligowa rzeczywistość też jest bardzo ważna. Paweł Wszołek mówił, że spotkanie z Piastem było najtrudniejszym wyjazdem w jego życiu. Ty również tak to odbierasz?

– Trudno powiedzieć, czy to był najtrudniejszy wyjazd. Wiemy, że mecze w Gliwicach nie są łatwe, to bardzo wymagający teren, niewygodny rywal, tak wyglądało to też w minionej kolejce. Niektóre decyzje nie pomogły, ale ostatecznie wróciliśmy do domów z jednym punktem.

Emocji, pomijając decyzję sędziego, było chyba tyle, że aż buzowało, nie tylko w szatni, ale pewnie i w autokarze.

– Zazwyczaj jestem najbardziej agresywny na boisku, lecz w tym meczu byłem chyba najspokojniejszym piłkarzem (śmiech). Na pewno nie brakowało emocji, pojawiło się sporo starć między zawodnikami, również między trenerami. Rywalizacji towarzyszyła gorąca atmosfera, pod tym względem też grało się niełatwo, ale myślę, że w drugiej połowie było tego mniej, mogliśmy bardziej pokazać, że potrafimy grać w piłkę. Mimo że występowaliśmy w osłabieniu, doprowadziliśmy do remisu.

Trener was chyba rozbawił na meczu z Piastem poprzez przedrzeźnianie piłkarza wykonującego rzut wolny, podnosząc ręce. Internet to trochę podłapał. Wy też?

– Wiadomo, w jakimś stopniu to podłapaliśmy. Nie wiem, co trener miał na celu, nie mam pojęcia (śmiech).

Bartosz Slisz

Następne powołanie do reprezentacji będzie od trenera Probierza? Jaką masz czutkę?

– Nie wiem, może pan mi odpowie (śmiech). Niestety nie mam żadnych przecieków. Niezależnie kto zostanie selekcjonerem, wydaje mi się, że będzie to dobry wybór.

Polecałbyś, by nowy selekcjoner wpuszczał Bartosza Slisza na boisko? Jak się go nie wystawia, to się traci pracę…

– Myślę, że nic nie będę polecał. Zobaczymy, jaki okaże się pomysł nowego selekcjonera i czy w ogóle będzie mnie widział w reprezentacji. Mam nadzieję, że zasłużę na to poprzez swoją grę i trener to również doceni.

Poznałeś trochę reprezentację. Co jest jej potrzebne?

– Wygrane. Dużo zawodników wspominało, że wyniki budują atmosferę i to w dużym stopniu prawda. Gdy przegrywasz, jest złość, gniew, raczej negatywne emocje. Jeśli pojawią się zwycięstwa, na pewno będzie znacznie lepiej.

W kadrze są osobowości mimo tego, co niektórzy mówią?

– Myślę, że są osobowości, ale każdy może mieć swoją subiektywną opinię na ten temat.

Byłeś na zgrupowaniach u Paulo Sousy i Fernando Santosa. Jak byś porównał styl pracy obu trenerów?

– Kadencja Paulo Sousy to troszkę odległy czas. Raczej nie chcę porównywać. Wydaje mi się, że każdy trener ma własny styl pracy. Ważne, by coś cię charakteryzowało. Co ciekawe, jedyni selekcjonerzy, którzy mnie powoływali, byli Portugalczykami. Z jednej strony, to zabawne, ale i tak jestem zwolennikiem polskich selekcjonerów.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.