Bartosz Slisz: Posadzenie na ławce mi pomogło, odpocząłem psychicznie
27.10.2022 09:00
Slisz jest związany z Legią od lutego 2020 roku. – Czy spodziewałem się, że zostanę tutaj tyle czasu? Wydaje mi się, że na początku w ogóle o tym nie myślałem. Przychodziłem z dużymi oczekiwaniami, bo wiedziałem, że trafiam do największego klubu w Polsce. Na pewno była to bardzo dobra decyzja, nie żałuję jej i myślę, że nigdy nie będę żałował. Prawie trzy lata zleciały w mgnieniu oka. Wiadomo, że przez pandemię minęło to dwa razy szybciej. Ale ogólnie, to niezwykle się cieszę, że tu jestem – powiedział pomocnik.
O ławce rezerwowych, odpoczynku psychicznym, większej swobodzie w ofensywie
Zawodnik rozpoczął obecne rozgrywki w wyjściowym składzie, ale w 4., 5. i 6. kolejce PKO Ekstraklasy w jego miejsce wskoczył Ihor Charatin. Od tamtej pory, chwilowej ławki rezerwowych, do gry wrócił zupełnie inny Slisz. – Początki sezonu nie są łatwe, nie jest prosto wejść i od razu super wyglądać. Na starcie forma nie była może wybitna, zdarzały się błędy. Myślę, że posadzenie na ławce, jakby nie patrzeć, troszkę mi pomogło. Czułem, że zeszło nieco presji, że spoczywa na mnie mniejsza odpowiedzialność, że to inni piłkarze muszą się wykazać. Odpocząłem psychicznie, co bardzo pomogło. Z czasem patrzę na to tylko pozytywnie. Może tak musiało być, żebym grał teraz tak, jak gram – dodał 23-latek.
– Jeśli gramy na dwie "szóstki", dwie "ósemki", to czuję większą swobodę w ofensywie, wolne strefy, w które mogę wbiegać, podłączać się i myślę, że jestem w stanie dać sporo z przodu. Jeżeli jednak gra się na jedną "szóstkę", to trzeba asekurować zawodników, ustawiać się przed obrońcami, żeby luka w środku nie była za duża. Sądzę, że zadania defensywne rozłożyły się na dwie "szóstki", nie wszystko spoczywa na moich barkach. Jest to fajnie zrównoważone, można działać i w obronie, i w ataku.
– Jak występuję w środku pola z Rafałem Augustyniakiem czy Patrykiem Sokołowskim, to wiem, że mam większe pole manewru z przodu. Jeśli gram np. z Bartoszem Kapustką, to zdaję sobie sprawę, że muszę mocniej skupiać się na defensywie, bo "Kapi" jest zawodnikiem bardziej ofensywnym i to on częściej pozwala sobie na takie wejścia. Ale mimo wszystko, w ostatnim meczu też czułem, że grając z "Kapim" mogę się podłączyć, a on zaasekuruje mnie z tyłu. Sądzę, że nasza współpraca także wygląda nieźle.
– Wspomnę o sytuacji z Grosickim, którą miałem w ostatnim meczu. Doskoczyłem do niego, a następnie wygrałem z nim pojedynek biegowy. Jestem wytrzymały, wcale nie czuję się wolnym zawodnikiem, lecz wiem też, że do najszybszych nie należę.
O detalach, radości z gry, liczbach, współpracy z psychologiem
– Troszkę za bardzo skupiałem się na celach długo i krótkofalowych. Zacząłem postrzegać rzeczy bardziej jako detale, czyli każdego dnia cieszyć się z tego, co się robi, koncentrować się na małych zadaniach, a to przyniesie mi korzyści, które chcę na koniec. Wydaje mi się, że w dużej mierze dzięki temu wyglądam w tej rundzie tak, jak wyglądam. Czuję się dużo lepiej, mam znacznie większą swobodę i więcej radości z gry. To sprawia, że zaczynam grać solidniej, a co może za tym iść – mogę zacząć strzelać gole. Sądzę, że idzie to małymi krokami, zobaczymy co będzie w przyszłości. Liczby nie są wybitne, nie ma ich dużo, ale nie zwracam na nie szczególnej uwagi.
– Współpracę z psychologiem rozpocząłem niedawno, bo 2-3 miesiące temu, chyba wtedy, jak usiadłem na ławce, ale to wydarzenie nie miało z tym nic wspólnego. Czułem, że to aspekt, w którym mogę się bardzo rozwinąć. Myślę, że mental, głowa to najważniejsza sprawa u sportowca. Możliwe, że nigdy nie miałem takiej świadomości na ten temat i po prostu zasięgnąłem pomocy. W tym okresie zacząłem też trenować boks, chodzić na krioterapię. Szukam różnych, fajnych rzeczy, żeby jeszcze bardziej poznać własne ciało, zobaczyć w czym mam braki. I uważam, że mi to służy. Zawsze uważałem się za profesjonalistę. Piłka nożna jest całym moim życiem, gram w nią od najmłodszych lat, kocham to robić. Wiem, że jak chcę coś w niej osiągnąć, to muszę ciężko pracować, rozwijać się. Można powiedzieć, że ciężka praca nad sobą zaczęła się już w Zagłębiu Lubin, od współpracy z trenerem od przygotowania fizycznego. Myślę, że był to pierwszy krok do rozwoju.
O strzałach, bramkach, przyjęciach
– Mam dobry strzał, ale wiem, że nie do końca wykorzystuję to w rywalizacji o stawkę. Zdaję sobie sprawę, że w tym aspekcie jest dużo do poprawy, jeśli chodzi o spotkania. Odnajduję się w sytuacjach, mogę zdobywać bramki. Myślę, że w ostatnim czasie, to w zasadzie w każdym meczu miałem dogodną okazję i wkurzałem się wewnętrznie, że zabrakło wykończenia. Wierzę, że każdy kolejny występ będzie mnie przybliżał do strzelenia gola.
– Sądzę, że nie jestem zawodnikiem surowym technicznie. Wiadomo, zdarzają się błędy, mam świadomość, że czasami piłka odbije się źle i jest się wkurzonym na siebie. To nie jest tak, że chcę, żeby podanie czy przyjęcie było niedokładne. Czasami coś nie wyjdzie, bo nie jesteśmy perfekcyjni. Pracujemy nad tym na każdym treningu. Fajnie to widzi, jako komentator, trener Podoliński, bo dostrzega elementy, których nie wyłapuje kibic. Oglądałem bodajże mecz Rakowa z jego komentarzem – zwrócił wówczas uwagę na to, że dany zawodnik przebiegł przed chwilą tyle metrów, czuje się zmęczony i przez to mogło wyjść niedokładne zagranie. Od razu mi się spodobało, że potrafi wychwycić detale.
O krytyce, Twitterze, komentarzach
– Kiedyś dużo bardziej obserwowałem to, co się o mnie pisze. Z większą krytyką spotkałem się na mistrzostwach świata U-20. Wtedy był etap, gdzie sporo o sobie czytałem, wszystko wpływało mi do głowy, co nie okazało się dobre, trudno było sobie z tym poradzić. Każdy kibic w internecie ma wolność, może pisać co, jak i kiedy chce. Trzeba mieć mocną psychę, żeby przebywać na Twitterze i wszystko śledzić. Kiedyś tam siedziałem, coś czytałem i sądzę, że nie wyszło mi to na dobre. A może wyszło, w takim sensie, że się nauczyłem, że nie warto.
– W ogóle nie śledzę Twittera, nie czytam żadnych komentarzy. Interesuje mnie zdanie najbliższych, których zawsze się pytam jak zagrałem. Oni wiedzą, jaka jest moja pozycja, jak to powinno wyglądać, jakie mam założenia. Kibice często nie zdają sobie sprawy, jakie kto ma zadania na boisku i oceniają to przez pryzmat tego, co widzą, nie mając świadomości, co kryje się na końcu wierzchołka. Tak jak powiedziałem, najważniejsze jest dla mnie zdanie najbliższych, na pewno też trenera, bo to on wie, co powinniśmy grać.
– Nie wiem czy to, co powiem, będzie trafne, ale wydaje mi się, że czasami kibice szukają kozła ofiarnego, osoby, którą mogą "pocisnąć" w internecie. Mimo że nie zagra słabego meczu, ale drużyna przegra, to krytykuje się właśnie tego piłkarza. Dla mnie to bardzo słabe. Każdy może mieć swoich ulubieńców i graczy, za którymi nie przepada. Sądzę, że czasem jest to przesadzone i wrzuca się tych zawodników do jednego wora, atakując ich w sieci.
O systemie z trójką stoperów, trenerze Runjaiciu
– Czy lepiej się czujemy w taktyce 3-5-2? Możliwe, że tak. Nie będę się wypowiadał za całą drużynę, ale jeśli chodzi o mnie, to czuję się bardzo dobrze. Są troszkę inne działania, np. w defensywie. Nie muszę asekurować bocznych obrońców, mogą to robić stoperzy. Jest nieco mniej biegania, można się skupić na innych rzeczach.
– Na początku trener Runjaić zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Dużo oczekiwałem, jeśli chodzi o naszą współpracę. Gdy usiadłem na ławce, to czułem krytykę ze strony szkoleniowca. Nie było mi z tym dobrze, chyba nikt nie lubi być krytykowany, ale trzeba sobie z tym poradzić, przeboleć to i wyjść na prostą. Krytyka we mnie trafiła, lecz obróciłem to w pozytywny sposób, co mi pomogło. Uważam, że taki moment okazał się potrzebny i ta współpraca też jest obecnie bardzo dobra.
O Aleksandarze Vukoviciu
– Cieszę się, że trafiałem na takich trenerów, na jakich trafiałem, nie mam żadnemu za dużo do zarzucenia. Można powiedzieć, że byłem ich żołnierzem, zawodnikiem od czarnej roboty – nie zawsze docenianej, z czego zdaję sobie sprawę. Myślę, że ta pozycja jest ceniona dużo bardziej za granicą niż w Polsce.
– Zawsze miałem niezłe relacje ze szkoleniowcami, ale gdybym wywołał jedną osobę, to wskażę na Aleksandara Vukovicia, który sprowadził mnie do Legii. Jestem mu za to wdzięczny, że wyciągnął mnie z Lubina. Nie wiem czy kojarzycie jeden z jego wywiadów, bodajże po jakimś meczu, gdy powiedział, że to najlepiej wydane pieniądze w historii klubu. Gdy ktoś podesłał mi ten fragment, to się z tego ucieszyłem. Czemu takie słowa padły? Bo trener na pewno mnie doceniał, występował w przeszłości na podobnej pozycji i wiedział z czym to się je – że czasami nie jest to łatwa gra, lecz sporo przynosi drużynie.
– Ktoś może się pytać, czemu ten Slisz gra, ale (…) trenerzy się zmieniają, a ja z tego składu nie wypadam. Szkoleniowcy muszą chyba coś we mnie widzieć, nie jak internetowi hejterzy, którzy mówią, że nie nadaję się do Legii.
O celach drużynowych, Pucharze Polski
– Co chciałbym zdobyć jeszcze z Legią? Gdybyśmy zajęli w tym sezonie 1. miejsce w lidze, to w 3,5 roku wywalczyłbym 3 mistrzostwa. Byłoby to fajne osiągnięcie, które na pewno by mnie zadowoliło, ale również Puchar Polski, którego jeszcze nie mam. Będziemy chcieli dążyć do tego, by awansować do finału tych rozgrywek i go wygrać, lecz zobaczymy, co przyniesie los.
O transferze, zainteresowaniach z Bordeaux i ligi hiszpańskiej
– Mimo wszystko, sądzę, że osiągnąłem dużo. Mam dwa mistrzostwa – jedno może połowiczne, z kolei drugie po rozegraniu przeze mnie pełnego sezonu, co na pewno zapamiętam do końca życia. Myślę troszkę o wyjeździe. Uważam, że każdy zawodnik z ambicjami chciałby spróbować sił na Zachodzie. Nie ma co tego ukrywać.
– Dobrze czuję się w Legii, ale chciałbym sprostać nowym wyzwaniom, zobaczyć jak to wygląda. Dużo piłkarzy mówi, że szybkość gry w mocniejszych ligach jest zdecydowanie większa, że przejście okazuje się bardzo widoczne i czasami trudno sobie poradzić. Chciałbym to sprawdzić, bo czuję się osobą nieźle przygotowaną fizycznie.
– Wymarzone kierunki to liga hiszpańska, Premier League, lecz wiadomo, że to marzenia. Trzeba jednak nimi żyć, dążyć do nich i kto wie, może kiedyś się uda, zobaczymy. Niczego sobie nie narzucam. Jeśli będą oferty, to wtedy się nad nimi zastanowię. Obecnie w ogóle o tym nie myślę. Cieszę się, że mamy dobry okres i wierzę, że będzie tak do końca roku.
– Ile było prawdy z Bordeaux? Pojawiło się spore zainteresowanie, również z mojej strony. Sprawdzałem jak to wszystko wygląda. Zabrakło konkretu, przez co też na nic się nie napalałem. Wpłynęły na to troszkę inne aspekty – można powiedzieć, że finansowe, z czym mieli bardzo duże problemy i ledwo co się z nich wygrzebali. Wiem, że to na pewno nie pomogło. (…) Latem było także zainteresowanie z ligi hiszpańskiej.
Slisza spytano, czy myśli, że problemem jego ewentualnego transferu może być to, że Legia rzuci zaporową cenę. – Sądzę, że to może mieć wpływ, bo jak ktoś za ciebie płaci i inwestuje, to oczekuje także dobrego zwrotu, haha. Raczej to tak działa. Wiem, że wcześniej pojawiały się jakieś oferty, ale były też dużo większe kwoty, których klub za mnie oczekiwał. Możliwe, że z czasem, z wiekiem cena nieco zejdzie. I może będzie łatwiej – dodał zawodnik "Wojskowych".
O Rosołku
– Cieszę się, że Maciek bardzo dobrze wygląda w ostatnich meczach, dużo daje zespołowi, nawet w pracy, którą nie każdy widzi, np. w pressingu. Napastnicy są pierwszymi zawodnikami, którzy pressują i w dużej mierze to od nich zależy, jak to wygląda. "Rosi" wkłada w to naprawdę sporo pracy, co niezwykle mi się podoba. Mam nadzieję, że w tym sezonie to on będzie wiodącą osobą z przodu i dużo da Legii. Wierzę, że zacznie strzelać gole – przeciwko Pogoni trafił w słupek, może w kolejnym występie zdobędzie bramkę. Tego mu życzę.
– Rosołek jest mobilnym napastnikiem. Można dać mu piłkę, a on ją utrzyma. W rywalizacji z Wisłą w PKO Ekstraklasie miał sporo starć powietrznych i wygrał praktycznie każdy pojedynek. To też na plus. Ostatnio widzę u niego mnóstwo pozytywów. Nie traci piłek, jest mocny, osłania futbolówkę, którą trudno mu odebrać.
O planowaniu, byciu spóźnialskim, adrenalinie
– Lubię dużo planować, organizować czas wolny. Wszędzie się śpieszę, często się spóźniam, lecz jak jest np. dzień wolny, to mam wszystko ułożone od godziny 9 do nawet 22, co do minuty. Jest adrenalinka, napięcie, zmuszenie do działania.
– Jestem spóźnialski, ale nie jest mi z tym jakoś źle. Na treningi się nie spóźniam, bo są kary finansowe, więc nie chcę, żeby portfel zabolał.
Całego podcastu można przesłuchać TUTAJ.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.