Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bayern chce Boruca

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

15.03.2007 11:00

(akt. 23.12.2018 18:31)

Bayern to kolejny, obok Arsenału i Milanu wielki klub, który chce pozyskać <b>Artura Boruca</b>. Według doniesień szkockiej prasy mistrz Niemiec jest poważnie zainteresowany bramkarzem Celtiku, który miałby zastąpić samego <b>Olivera Kahna</b>. Artykuł ukazał się we wczorajszym wydaniu "Daily Record". Według szkockiego dziennikarza Boruc znalazł się na czele listy sporządzonej przez trenera golkiperów Bayernu - <b>Seppa Maiera</b>, który rozgląda się za następcą Kahna.
Szkoci również zaczynają więc żyć transferem Polaka, doskonale zdając sobie sprawę, że to przede wszystkim Boruc będzie bohaterem letniego okienka transferowego w Szkocji, a im bliżej jego otwarcia, tym spekulacji i kolejnych chętnych będzie przybywać. Nikogo to nie dziwi - 27-letni Boruc jest jednym z najbardziej pożądanych piłkarzy na całym kontynencie i nie jest niespodzianką, że chcą go największe europejskie kluby - pisze Chris Roberts, uzasadniając w ten sposób zainteresowanie Bayernu, który ustawił się w kolejce chętnych. - Wcale się nie zdziwię, jeśli za kilka dni pojawi się nazwa następnego wielkiego klubu, który zainteresowany jest polskim bramkarzem. Swoimi interwencjami w spotkaniach z Milanem w lidze Mistrzów Boruc pokazał, że jest czołowym europejskim golkiperem - mówi Ronnie Cully z dziennika "Evening Times". - Aczkolwiek niekoniecznie świadczy o tym jego ostatni występ przeciwko Rangersom - dodaje, przypominając niezbyt udaną interwencję w przegranym 0:1 derby Glasgow. Mimo to reprezentant Polski był i jest w dalszym ciągu przymierzany do Arsenału Londyn, gdzie francuski menedżer Arsene Wenger szuka następcy Jensa Lehmanna. - "Kanonierom" na pewno bym nie odmówił -powiedział już kilka miesięcy temu nasz bramkarz. A im bliżej końca sezonu, tym bardziej Wengerowi będzie zależeć na sprowadzeniu Boruca, żeby w spokoju przygotowywać się do kolejnych rozgrywek. Dida nie ustąpił miejsca Polak przymierzany też już był do jeszcze bardziej znanego klubu - AC Milan. Włosi byli zachwyceni formą Polaka w niedawnych meczach 1/8 finału ligi Mistrzów. - Musimy go mieć - krzyczał do szefów klubu po kolejnej świetnej interwencji Polaka na San Siro słynny Cesare Maldini. Jednak transfer do Mediolanu, wobec przedłużenia kontraktu przez Brazylijczyka Didę wydaje się już być nieaktualny. Po klubach Premiership i Serie A teraz Boruc stał się również celem czołowego zespołu 1. Bundesligi. - Skoro nie ma w tej sprawie oficjalnego komunikatu, to znaczy, że nie mamy czego oświadczać - asekurują się pracownicy biura prasowego 20-krotnego mistrza Niemiec. Dotychczas bowiem Bayern nigdy nie krył się z transferowymi zamiarami, a nawet lubił się przechwalać, jacy to wielcy zawodnicy znajdują się na niezobowiązującej liście życzeń. Również monachijscy dziennikarze nie są przekonani, czy Bayern rzeczywiście chce sprowadzić kolejnego bramkarza. - Dopiero wczoraj Oliver Kahn dostał propozycję przedłużenia o rok kontraktu. A w takiej sytuacji nie sądzę, żeby Boruc zgodził się rywalizować z nim o miejsce w podstawowym składzie - mówi Andreas Wemer z dziennika "Miinchner Kurier". - Bo to by tylko obu zaszkodziło. Kahn mógłby na koniec kariery zostać jedynie rezerwowym, co byłoby dla niego wielką hańbą. Boruc, jeśli oczywiście przegrałby rywalizację, mógłby natomiast stracić dwa lata jako rezenwowy. Jednak tak na dobrą sprawę do końca nikt nie wie, kiedy Kahn zakończy karieię. Co prawda kontrakt 37-letniego bramkarza obowiązuje do końca sezonu 2007/08 i właśnie dostał ofertę rocznej prolongaty umowy, ale sam zawodnik wielokrotnie już oświadczał, że zakończy karierę, jeśli Bayern w tym roku wygra Ligę Mistrzów. A nie jest to wykluczone, jednak w ćwierćfinale na Niemców czeka inny klub zainteresowany Borucem, czyli Milan. A cena rośnie Dwa lata temu przedstawiciele Legii byli w Monachium i już wówczas proponowali Boruca jako następcę Kahna. Jednak jeden z klubowych szefów - Karl Heinz Rummenigge w ogóle nie chciał rozważyć kandydatury bramkarza z Polski Teraz zapewne żałuje, bowiem obecnie musi wyłożyć za Boruca kilka milionów funtów więcej. Boruc na doczepkę do Żurawskiego - Boruc przychodzi do nas jako zmiennik Davida Marshalla - nie owijał w bawełnę szkoleniowiec Celtiku Gordon Strachan, gdy w lipcu 2005 roku polski bramkarz przenosił się do Glasgow. Kibice i media w Szkocji i w Polsce żyły wtedy transferem Macieja Żurawskiego. 3,1 miliona euro, to najwyższa kwota jaką wyłożono za piłkarza z polskiej ligi. Dziś kibice zaczynają już zapominać jak "Żuraw" wygląda, podczas gdy Boruc nie opuszcza czołówek stron sportowych. Negocjacje w sprawie przejścia Żurawskiego przypominały brazylijski serial. Transfer Boruca trwał kilka dni. Najdłużej wahał się Strachan, który chciał Antiego Niemiego. Celtik umówił się z Legią na wypożyczenie, ale szybko skorzystał z opcji pierwokupu. W debiucie (w towarzyskim meczu z Leicester) reprezentant Polski obronił strzał z karnego. Killa dni później w rewanżowym meczu z Artmedią zastąpił Marshalla. Od tamtej pory nikt nie miał już wątpliwości i nie ma do teraz kto jest numerem jeden z bramce Celtiku. A jaka jest w ogóle obecna wartość rynkowa byłego bramkarza Legii? Według szkockich mediów, Arsenal liczył się z zapłaceniem kilka miesięcy temu za Polaka 5 milionów funtów. Po znakomitych występach w 1/8 finału Champions League cena wzrosła już do 8 milionów funtów. Jeśli rzeczywiście jakiś klub zapłaciłby tyle za niego, stałby się najdroższym polskim piłkarzem, wyprzedzając Jerzego Dudka, który z Feyenoordu Rotterdam przeszedł do Liverpoolu za 4,85 miliona funtów. Tylko Strachan się wścieka Jednak największym problemem Boruca może być, trener Gordon Strachan. Szkoleniowiec Celtiku nie chce bowiem nawet słyszeć pytań na temat ewentualnej sprzedaży Polaka (zapytany przez naszego reportera po rewanżowym meczu z Milanem o wartość rynkową Boruca bez słowa odwrócił się plecami, nie mając zamiaru w ogóle podejmować tematu. - To nie jest kwestia jak wielki klub zgłosi się po Artura, tylko jak dużo pieniędzy zaproponuje. Każdy piłkarz ma bowiem swoją cenę i nie inaczej jest z Borucem - mówi dziennikarz ,,Evening Times". Na szczęście dla wszystkich zainteresowanych klubów Boruc już raczej nie podniesie swojej wartości, bowiem jednak mecze w szkockiej ekstraklasie nie są tak wielką promocją jak występy w Champions League. Rozmowa z Borucem: O Bayernie nic nie wiem - Najpierw Arsenal, potem Milan, teraz Bayern. Wielkie kluby biją się o pana. - Fajnie, tyle, że ja nic o tym nie wiem. Prasa co rusz informuje o zainteresowaniu moją osobą, a do mnie jakoś nikt się nie zgłasza. - W artykule opublikowanym przez Daily Record pada nazwisko Radosława Osucha, pana byłego menedżera. - Tyle, że my już nie współpracujemy. Na razie nie potrzebuję menedżera. Nie wykluczam jednak, że to się może zmienić. - Chyba to miło słyszeć o zainteresowaniu najlepszych europejskich zespołów? - Oczywiście, że miło, ale nie ma się co grzać. Przyjemnie jest kiedy kluby o takiej renomie wymienia się w kontekście mojego transferu. Lepiej, że mówią o Bayernie, niż o Crystal Palace. - W dwumeczu z Milanem zagrał pan znakomicie. W związku z tym wydaje się, że Celtikowi trudno będzie pana zatrzymać. - Mam kontrakt z Celtikiem do 2009 roku i nie chcę za wszelką cenę odchodzić. Pojawi się konkretna oferta, to wtedy będę się martwił. Na razie zagraliśmy w 1/8 finału, pokazaliśmy się w Europie i zobaczymy, jakie będą tego efekty. W każdej lidze są trzy-cztery mocne kluby, dla których warto byłoby zagrać. Jednak ja spokojnie czekam na rozwój wydarzeń. Zobaczymy, co przyniesie los. Jeśli przyjdzie mi pozostać w Glasgow do końca kontraktu na pewno nie będę z tego powodu rozpaczał. - Gordon Strachan nie chce słyszeć o pana odejściu. - Tym bardziej jest mi miło, bo świadczy to tym, jaką mam pozycję w Celtiku. Z drugiej strony, jeśli znajdzie się ktoś, kto zapłaci za mnie konkretne pieniądze, to menedżer zapewne zmieni zdanie. Jednak podkreślam, na razie nikt się ze mną nie kontaktował. - Dida przedłużył kontrakt z Milanem, Oliverowi Kahnowi zaproponowano nową umowę w Bayernie. Pozostaje Arsenal, o którym mówi się od roku. Nie musiałby pan się zbyt daleko przeprowadzać. - Właśnie, mówi się, pisze, a do mnie nikt się nie odzywa. Gra w piłkę to mój zawód i przeprowadzki nie stanowią problemu. Mieszkam w innym kraju niż Polska, w innym mieście niż Warszawa. - Pana grą przeciwko Milanowi zachwycony był Cesare Maldini. - Bardzo mi miło, ale osobiście o tym mi nie mówił.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.