Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bez histerii

Marek Szabrański

Źródło:

10.08.2006 12:17

(akt. 25.12.2018 05:39)

Legia to jest loteria, mistrz Polski nie rozegrał jeszcze w tym sezonie meczu, który jego kibice mogliby oglądać ze spokojem od początku do końca. Nigdy nie wiadomo, czy Legia prześpi pierwszą, czy drugą połowę, czy Roger będzie grał jak przystało na najlepszego pomocnika polskiej ligi, czy tracił piłkę w szarżach z góry skazanych na porażkę, jak przez dużą część meczu z Szachtarem.
Wyjątkiem w tej rozchwianej drużynie jest zwykle tylko Łukasz Fabiański i to też potwierdziło się w Doniecku. Gdyby nie on, sparaliżowana strachem, schowana na swojej połowie Legia przegrywałaby po pierwszej połowie kilkoma bramkami. Dopiero po przerwie mistrzowie Polski uwierzyli, że nie ma się czego bać. Trzeba mieć nadzieję, że nie zapomną o tym za dwa tygodnie. Porażka 0:1 to nie jest zły wynik przed rewanżem. Tego samego dnia na innym ukraińskim stadionie Fenerbahce Stambuł, wydające na transfery dużo więcej niż wszystkie polskie kluby razem wzięte, przegrało z Dynamem Kijów 1:3. Najważniejsze przed rewanżem jest to, że obecni właściciele Legii nie traktują jeszcze wszystkiego, co dotyczy Ligi Mistrzów, z histerią, przez którą skończył się sen o potędze Wisły Kraków. W Wiśle wszyscy, od właściciela do piłkarzy, byli przekonani, że poza LM nie ma życia. Każde niepowodzenie w eliminacjach było dla klubu trzęsieniem ziemi, po którym przychodziły porażki w Pucharze UEFA z Valerengą Oslo, Dynamo Tbilisi czy Vitorią Guimaraes. Tak uciekały kolejne punkty do europejskiego rankingu i szansa na rozstawienie w kolejnych eliminacjach, błędne koło się zamykało i w końcu najlepszym piłkarzom znudziło się czekanie i wyjechali szukać szansy z innymi klubami. W Legii jest na razie inaczej. Walka o Ligę Mistrzów może się w tym roku udać albo nie. Faza grupowa Pucharu UEFA też będzie dobra. Ten spokój to w polskiej piłce coś nowego. Wiara w zbawienną moc awansu do LM jest u nas silna, choć dla dotychczasowych polskich uczestników, Legii Romanowskiego oraz Widzewa Grajewskiego i Pawelca, udział w tych rozgrywkach był raczej jak pocałunek śmierci. Miliony nie wystarczą, gdy brakuje pomysłu. Prosty scenariusz: za pieniądze z LM powstaje krajowa potęga, która z czasem rzuci wyzwanie najsilniejszym w Europie, a jej sukcesy pomogą reprezentacji i lidze, nie sprawdził się w żadnym kraju. Rosenborg Trondheim grał w Lidze Mistrzów równie często jak najsłynniejsze europejskie kluby, a w ubiegłym sezonie ledwo obronił się przed spadkiem z ligi norweskiej. Miliony zarobione przez Spartę Praga też nie wydźwignęły czeskiej ligi z zaścianka. Na światowym poziomie jest tam tylko szkolenie młodzieży. W kraju, w którym nie ma Abramowiczów ani nawet Achmetowów, futbolowej potęgi nie da się budować na skróty. Im dłużej w Legii będą o tym pamiętać, tym lepiej.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.