Błażej Augustyn opowiada o swojej przygodzie w Legii
29.12.2010 09:01
- Jacek Magiera tłumaczył mi potem: "Byłeś zbyt pewny siebie". Urban powiedział gdzieś, że "taka postawa była dobra za granicą, ale nie w Polsce". Zostałem sprowadzony na ziemię, załamałem się psychicznie. Chcieli zabrać mi to, co było moim największym atutem. A przecież gdy przyjechałem z Anglii, czułem się kozakiem. Dzikiem. Zostawałem po treningach, biegałem, strzelałem, ćwiczyłem, byłem pełen zapału. Czułem, że to będzie fantastyczny czas. Była znakomita ekipa. Trzymaliśmy się razem, byliśmy jak bracia. Cieszyłem się, że podpisałem kontrakt z Legią, mimo że był niższy, niż się umawialiśmy. Mogłem zostać w Boltonie, na podobnych warunkach, ale raczej bym nie grał. A w Legii czułem się mocny. Na obozie przygotowawczym grałem wszystkie mecze w pierwszym składzie. W pierwszym spotkaniu ligowym trener posadził mnie na ławce...
Augustyn w Legii zagrał w czterech meczach w ekstraklasie, poza tym w Pucharze Polski i Młodej Ekstraklasie. W sumie 20 meczów, 10 żółtych kartek, dwa razy wylatywał z boiska. To był najgorszy okres jego życia. - Trochę się pogubiłem, nie wiedziałem, co dalej. Gdy wylądowałem w Młodej Ekstraklasie, ktoś w końcu mi powiedział: "Jesteś za słaby, nawet żeby tutaj grać. Idź podszkolić się w trampkarzach". A ja już nie miałem motywacji. Bałem się, że zaraz wyląduję gdzieś na wypożyczeniu, a w końcu odeślą mnie do domu, do Strzelina. W mediach pojawiła się informacja: "Augustyn idzie do Znicza". Ale powiedziałem sobie: "Nie ma takiej możliwości!". Miałem dla siebie zbyt dużo szacunku, żeby trafić do II ligi... - wspomina. Wtedy trafiło się zbawienie, oferta z Włoch, z drugoligowego Rimini.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.