News: Bogusław Leśnodorski odchodzi z Legii

Bogusław Leśnodorski: Będą 2-3 transfery z klubu i do klubu

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

31.10.2014 22:08

(akt. 04.01.2019 12:25)

Zapraszamy do lektury wywiadu z prezesem Legii Bogusławem Leśnodorskim. Rozmawialiśmy o kłopotach w zespole rezerw, trenerze Jacku Magierze, młodych piłkarzach, ale i o pierwszym zespole, Lidze Europy, planowanych transferach. - Artur Boruc? Fajnie by było, gdyby zakończył karierę w Legii. Doceniam aspekt sportowy, to bardzo dobry bramkarz, byłby ważną postacią w szatni, autorytetem dla młodych zawodników. To legionista i fajnie by było, jakby tacy ludzie w Legii byli - skomentował prezes i współwłaściciel naszego klubu.

Panie prezesie zacznijmy od drugiej drużyny. Problem został wyłoniony na łamach Legia.Net  - jest brak pomysłu na to, jak powinny funkcjonować rezerwy, co ma dalsze przełożenie na młodych piłkarzy, na brak odpowiedniej współpracy między pierwszym i drugi zespołem, między trenerami.


- Faktycznie trzeba się zastanowić nad samym modelem funkcjonowania, nad tym, co będzie najlepsze dla klubu. W Sulejówku zasiedli na ławce trenerzy Paco i Sokołowski, zaś Berg pojawił się na trybunach, był w szatni. Stało się tak dlatego, że tam był pomysł wcześniej, by zagrała cała jedenastka graczy, którzy normalnie ćwiczą z "jedynką". Później ktoś miał kontuzje, ktoś powołanie do kadry i ostatecznie całego składu nie było, powstało małe zamieszanie. Kilka rzeczy jest do dopracowania, do poprawy, ale nie podlega dyskusji, że drugi zespół będzie podporządkowany pierwszemu i często będą się zdarzały sytuacje, że jakiś piłkarz będzie się ogrywał w III lidze.


To jest oczywiste, ale problem jest i wydaje nam się, że powstał gdyż pewne zasady zostały zmienione w czasie trwania rozgrywek. Zmieniły się priorytety. Tomasiewicz, Bajdur czy Kurowski zostali w klubie, bo mieli pomóc w walce o awans, a nie grają, nie ma dla nich miejsca i zamiast rozwoju jest stanie w miejscu.


- Nie zgodzę się, ze nie ma dla nich miejsca. Było kilka meczów, że pierwszeństwo mieli gracze schodzący z "jedynki", ale to nie jest regułą. O tym decyduje masa zmiennych. Chyba największy kłopot w ambicjach. Jak młody chłopak trenował z pierwszym zespołem, a ma po chwili zagrać w juniorach, to powstaje jakiś kłopot w głowach. A tymczasem to błędne myślenie. Poprzez treningi z takimi graczami jak Vrdoljak, Radović czy Duda młodzi mogą podnosić swoje umiejętności. A potem powinni wykorzystywać na boiskach Centralnej Ligi Juniorów to, czego się nauczyli. CLJ-tka podniosła poziom, projekt związany z Młodzieżową Ligą Mistrzów jest kapitalny i faktycznie jeśli mowa o priorytetach, to chcemy stawiać na ten zespół.


- Wracając do tych ambicji – jest ogromna żądza do szybkiego zaistnienia w piłce seniorskiej, ale o tym nie decydują tylko umiejętności czysto piłkarskie. Trzeba być np. gotowym fizycznie do walki z seniorami, w wieku 16 czy 17 lat nie każdy jest w stanie podołać temu fizycznie. Pamiętamy przypadek Olka Jagiełło, który przeskoczył pewien poziom i potem gdzieś nam zaginął. Jednak to nic zawodników i menedżerów nie nauczyło, ciągle słyszę o pierwszym zespole lub o wypożyczeniach. Ale takie wypożyczenie też powinno być przemyślane na wszystkie sposoby. Inaczej kończy się tak, jak w przypadku kilku naszych chłopaków, którzy w innych klubach nie wstali z ławki rezerwowych. Dlatego piłkarze wraz ze swoimi rodzicami czy menedżerami muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czy lepiej jest nie grać np. w Kolejarzu Stróże i nie mieć praktycznie żadnego treningu, czy może grać w niższej lidze u nas i mieć profesjonalną opiekę trenerską i medyczną? Oczywiście nie chcę uogólniać, do każdego zawodnika trzeba przecież podchodzić indywidualnie. Ale uważam, że większą korzyść ma każdy chłopak z gry w CLJ lub w rezerwach – nawet co drugi czy trzeci mecz, niż z siedzenia na ławce w klubie I czy II ligi.


Weźmy więc taki indywidualny przypadek – chyba najbardziej wyrazisty czyli Grzegorz Tomasiewicz. Był zimą na obozie z Henningiem Bergiem i prawdopodobnie nie zrobił większego wrażenia. Ale potem w wielu spotkaniach błyszczał – tak w rezerwach jak i w swojej kategorii wiekowej w reprezentacji. Jeszcze kilka miesięcy temu w klubie uchodził za taki brylancik, który trzeba ostrożnie szlifować. Dziś jakby postawiono na nim krzyżyk.


- Krzyżyk to za dużo powiedziane, nikt go nie skreślił. On zawsze był uważany za duży talent, grał w kolejnych kadrach. Ale to nie znaczy, że w wieku 17 lat jest gotowy by grać w ekstraklasie. Wcześniej być może tak na to patrzyliśmy, ale optyka ma to do siebie, że się zmienia. W Legii jest duża konkurencja na pozycji Grześka – sami odpowiedzmy sobie na pytanie czy wstawienie go za Dudę czy Radovicia to jest dziś dobry pomysł. W życiu trzeba mieć czasem trochę szczęścia. Czasem kontuzje starszych kolegów sprawiają, że otwiera się szansa, czasem podobnie jest z transferami – ktoś zostanie sprzedany i ktoś dzięki temu jest przesuwany z drugiego zespołu do "jedynki".


- Rozumiem, że Grzesiak ma ambicje i teraz podstawowym pytaniem jest, kiedy trzeba na siłę spróbować gry na poziomie seniorskim? Wypożyczenie? Jeśli uda się załapać i grać w zespole z ekstraklasy to super, ale jeśli miałaby to być ławka rezerwowych, to nie wiem co lepsze. Czy korzystniejsze będzie siedzenie na ławce Podbeskidzia czy gra w zespole rezerw Legii Warszawa? Ja uważam, że lepiej być tutaj.


Może trzeba więc z tymi chłopakami rozmawiać o tym, o czym teraz rozmawiamy? Może wtedy zniknie problem załamania psychicznego. Oni są w dołku gdyż w tygodniu trenują, robią co mogą, a potem i tak nie grają bo schodzi 8 czy 10 graczy trenujących z pierwszym zespołem.


- Przypadki, że tylu graczy schodzi z pierwszego zespołu nie są regułą. Wcześniej, za trenera Urbana tego nie było, gdyż połowa kadry miała kontuzje… Dziś na szczęście udało się doprowadzić do tego, że te urazy są sporadyczne. Tak duża liczba schodzących obecnie bierze się stąd, że trenuje z pierwszą ekipą wielu chłopaków - po to by byli w tym samym rytmie treningowym, w tym samym reżimie i w razie potrzeby byli gotowi do pomocy pierwszemu zespołowi. I tak będzie zawsze w drugiej drużynie. Takich meczów było w moim mniemaniu mało w tym sezonie, ale tu znowu wszystko zależy od optyki. Dla mnie Bartczak, Moneta czy Kalinkowski to gracze rezerw, którzy trenują z "jedynką".


To gdzie jest problem? Bo to, że jest to sprawa oczywista.


- Moim zdaniem jest kłopot z komunikacją i graniem oraz trenowaniem w tym samym mikrocyklu. Czasem chłopaki brani są z "dwójk"i do "jedynki", czasem idzie to w odwrotnym kierunku i są w innym momencie tygodniowego mikrocyklu. To jest kłopot i to jest do poprawy. Komunikacja w tej kwestii musi się poprawić. To musi być lepiej zgrane, zsynchronizowane. Ale jesteśmy coraz bliżej ustaleń by lepiej to funkcjonowało.


- Natomiast zarówno trenerzy jak i zawodnicy drugiego zespołu będą mieć trudną sytuację, nie da się tego porównać do sytuacji w innym zespole będącym pierwszą drużyną, której wszystko jest podporządkowane. Jeśli ktoś ma 17-19 lat i ambicje gry w pierwszym zespole Legii, to przez sezon w rezerwach powinien spróbować powalczyć. Jeśli mimo starań nic nie wyjdzie z planów, wtedy trzeba usiąść i się zastanowić co dalej.


Skoro mowa o ambicjach. Ambitny trener też może nie chcieć na dłuższą metę pracować w takim zespole.


- Może tak być, ale trudno mi się do tego odnieść w przypadku Jacka Magiery, bo on jest od pół roku pierwszym trenerem jakiejkolwiek drużyny. Nie jest więc to jeszcze moment na ambicje, na wyższe cele. Moim zdaniem można zacząć w ten sposób myśleć minimum po roku, może nawet po dwóch sezonach. Kiedy przez cztery rundy prowadzi się samodzielnie zespół, to można przez ten czas zdobyć odpowiednie doświadczenie, wiele się nauczyć, coś osiągnąć i wtedy pomyśleć o czymś więcej  - np. o trenowaniu zespołu z I ligi czy ekstraklasa i nie mówię w tym momencie o pierwszej drużynie Legii. Na razie jest na to za wcześnie. Guardiola był chyba 3 lata trenerem rezerw, zanim objął pierwszy zespół – czyli trochę doświadczenia zdobył, swoje przeszedł. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest ambitnym trenerem, to nie będzie chciał życia spędzić w drugiej drużynie – nawet w Legii. Ale tu znów musimy odpowiedzieć sobie na takie pytanie jak poprzednio - czy drużyna Wigier Suwałki jest lepszym miejscem na zbieranie doświadczeń niż II zespół Legii? Każdy sam musi sobie na to odpowiedzieć.


- Wydaje mi się, że w Polsce zmienia się specyfika pracy w drużynach. Do tej pory to był „One man show”. Tak było też u nas za Jana Urbana – gdzie w uproszczeniu było tak, że trener przychodził do klubu i oznajmiał – ci grają, ci nie grają, ci przebiegną pięć kółek w prawo, a ci w lewo. Teraz wszystko idzie w w kierunku zarządzania sztabem, który często liczy kilkanaście osób. Idzie w kierunku profesjonalizacji, poważnej opieki medycznej, dietetyki, przygotowania fizycznego. Pierwszy zaczął to robić Lech, potem Śląsk – i są efekty, popatrzmy na Sebastiana Milę - to nie jest przypadek, że odżył, ktoś sie nim fachowo zajął.  Myślę, że wkrótce będzie 5-6 takich klubów. Dlatego łatwiej np. w Legii II zdobyć kompetencje do takiego zarządzana drużyną, niż w zespole gdzie jest trener, asystent i trener bramkarzy. To jest zupełnie innego rodzaju praca – menedżera w większym klubie czy trenera, który decyduje o wszystkich kwestiach i nie pozostawia pola do dyskusji dla innych.


- Zresztą w każdym kraju to wygląda inaczej. W Anglii menedżer decyduje o polityce we wszystkich zespołach i nikt nie ma nic do powiedzenia. Ba, nawet nikomu nie przyjdzie do głowy, by z tym menedżerem dyskutować. W Niemczech ciekawostką jest dyrektor sportowy na ławce rezerwowych. W czasie meczu trener I drużyny konsultuje się z dyrektorem sportowym – gościem będącym kompletnie poza sztabem. Jeśli myślelibyśmy tymi standardami, to trenerzy z rezerw zawsze powinni mieć na ławce kogoś z pierwszego zespołu – np. Paco.


- Jacek Magiera być może inaczej sobie wyobrażał pracę w rezerwach. Ale chciał stworzyć sobie swój sztab i nikt mu się w to nie wtrącał. Z pewnością prowadzenie II zespołu jest uciążliwe, ale na to składa się wiele zmiennych – nie tylko kwestia pierwszego zespołu, ale i powołań do kadr młodzieżowych, Centralnej Ligi Juniorów itd.


Kończąc wątek rezerw i podsumowując. W jakim modelu powinien funkcjonować II zespół?


- Nie mamy obecnie pewności co do tego. To jest pierwsza runda, gdzie funkcjonuje wszystko w taki sposób. Gdy była Młoda Ekstraklasa, wszystko było oczywiste i proste. Teraz jest trudniej. Zastanawiamy się nad najlepszym modelem i dyskutujemy o tym, będziemy dyskutować aż do skutku. Zastanawiamy się np. czy do rezerw nie powinni być na stałe przypisani gracze doświadczeni. Może odpowiednim kształtem byłaby kadra juniorów wzmocniona 4-5 graczami doświadczonymi, którzy będą stanowić jej trzon i identyfikować się z nią. Zimą z pewnością będziemy się nad tym zastanawiać.


- Problemem może być też podejście do całokształtu sprawy tych młodych piłkarzy. Ja pierwszy raz byłem na meczu rezerw w Sulejówku, gdy zagrał tam Orlando Sa i wielu graczy z pierwszego zespołu. I ze sztabu drugiej drużyny słyszałem, że byli zaskoczeni podejściem do meczu i większym zaangażowaniem chłopaków z "jedynki" w te mecze niż graczy rezerw. Jeśli schodzi taki Orlando, Piech czy Astiz i oni potrafią zasuwać, wykonywać założenia taktyczne, to tym bardziej powinni robić to gracze rezerw. Młodzi ludzie, powinni mieć większą motywację. A słyszę, że im motywacji brakuje… Podkreślę  jeszcze raz – jeśli dorośli faceci, którzy coś już w życiu osiągnęli, potrafią zacisnąć zęby i zasuwać w Sulejówku, to tym bardziej powinni robić to ci, którzy aspirują do gry w pierwszym zespole...


Zastanawiałem się na tym i wydaje mi się, że to może wynikać z tego, ze przez wszystkie lata wmawiano im w akademii, że są najlepsi. Kiedy okazało się, że takich jak oni jest wielu, pojawił się problem trudny do przeskoczenia.


- Kiedyś też użyłem takiego zwrotu, uproszczenia, że im to wmawiano. Ale znam osobę Jacka Mazurka i wiem, że on nikomu nie będzie wmawiał tego, że jest najlepszy. Ale to nie znaczy, że nie jest tak, jak mówisz. Młodzi ludzie, którzy trafiają do Legii, od razu myślą, że skoro tu są, to są najlepsi.  I wydaje mi się, że główna przyczyna w tym myśleniu leży w menedżerach. Weźmy przykład Olka Jagiełły. Jak przychodziłem do klubu to słyszałem od menedżerów, że to gwiazda, jaka Legia, on zaraz będzie grał w Europie… I najpierw za szybko żeśmy go puścili wyżej, ktoś go pchnął na bandę i chłopak wybił bark. Pół roku z głowy. Potem znikał na kolejnych wypożyczeniach, przepadał. I już wszyscy otrzeźwieli, nagle okazało się, że nikt temu chłopakowi w Legii na złość nie robił kupując kogoś na jego pozycję. Nikt się na niego nie uwziął, chłopak pojechał w Polskę i okazało się, że nie jest tak różowo. Tymczasem menedżerowie, rodzice i sami zawodnicy widzą takiego Dudę i każdy chce być drugim Dudą, grać od razu w pierwszej drużynie. Tak to nie działa, każdy ma inny cykl rozwoju, czasem w wieku 22 lat dojrzewa się do gry w seniorach na właściwym poziomie.


- Podsumowując – każdy z tych chłopaków chce grać zawodowo w piłkę i cel jest taki, by wychodzili od nas przygotowani do gry na minimum I ligowym poziomie, by tam byli wyróżniającymi się graczami. Weźmy przykład takiego Szwocha – trzy lata siedział w Arce, zagrał tam w I lidze ponad 90 meczów w pierwszym składzie i często był najlepszy na boisku. Na razie żadnemu, naszemu kozakowi taka sztuka się nie udała, nawet w niższej lidze. Wspomniany Tomasiewicz w kilku meczach był najlepszy w rezerwach, ale w kilku też przepadał, był wyłączony z gry. I to jest ta brutalna różnica, że Szwoch w I lidze był najlepszy w 70 meczach, a Tomasiewicz w 5 na III poziomie rozgrywek. Zamiast więc być zdołowanym, obrażonym niech któryś z nich pokaże w III lidze, że potrafi w każdym meczu błyszczeć. Wtedy będzie można rozmawiać o tym, że powinien dostać szansę wyżej.


- Ale by nie było tak bardzo krytycznie, w tym zespole rezerw jest kilku chłopaków jak Tomasiewicz, Bartczak, Misiak, Kalinkowski, którzy mają szanse grać w piłkę na wyższym poziomie. Z takim Bajdurem czy Kurowskim sprawa jest trudniejsza, oni już trochę pozwiedzali, pojeździli i… na razie nie wiadomo, co dalej. Zrobimy wszystko by mogli profesjonalnie grać w piłkę, jeśli nie w Legii, to gdzieś indziej.


Przejdźmy do tematu pierwszej drużyny – trzy mecze w Lidze Europy, trzy zwycięstwa, żadnej straconej bramki. Brzmi jak bajka?

- Dobrze to wygląda, ale jeszcze trzy mecze trzeba zagrać (śmiech). Teraz będziemy grać z Metalistem, jesteśmy lepszym zespołem od nich, pod każdym względem. Ale musimy to udowodnić jeszcze na boisku. Jeśli wygramy będzie dobrze pod każdym względem.

Siłą Legii jest przygotowanie taktyczne. Nie tylko w Polsce, ale i na boiskach w Europie. Pewnie prezes pomyśli, że odleciałem ale oglądając Gran Derbi i to jak zaprezentowała się Barcelona, stwierdziłem, że Lusi Enrique mógłby kwestii taktycznych uczyć się od Henninga Berga…


- Nie, nie powiem, że odleciałeś, zgodzę się z tym. Ale to wynika też z tego, że tam są sporo lepsi piłkarze i pewnie często im się wydaje, że sami wiedzą lepiej, zrobią lepiej. Real w tym meczu Barcelonę zmiażdżył nie tylko taktycznie, ale i pod względem fizycznym. Benzema najpierw się przepchnął przez obronę i huknął tak, że mało nie urwał poprzeczki, a po chwili w tej samej akcji przepchnął się przez całe pole karne i uderzył z drugiej nogi – znów w poprzeczkę.


Słyszał pan wypowiedź Janiny Paradowskiej o tym, że Putinem i jego słowami o rozbiorze Ukrainy przejęli się tylko kibice Legii? Można chyba sporo zarzucić wszystkim fanom, ale nie to, że sympatyzują z Rosją?


- Nie wiem jak ma się to do okrzyków jakie często się pojawiają na stadionach podczas meczów ale… ręce opadają. Nie wiem jak to skomentować, to wygląda jakby pani Paradowska chciała urządzić jakąś prowokacje... Poziom absurdu w wielu sytuacjach już dawno przekroczył wszelkie granice. Dlatego przestałem już emocjonalnie do tego wszystkiego podchodzić, nie ma to sensu. Naprawdę takich flag jak Wilno – Lwów mamy wiele, jest Dublin, Nowy Jork… Ta flaga, która wisiała w Kijowie ma kilka lat i powstała zanim Putin wypowiedział się o podziale Ukrainy. Ze sprzedaży replik tej flagi pieniądze idą na pomoc ludziom z kresów. Cały sytuacja z jednej strony mnie śmieszy, ale z drugiej martwi, bo znów będziemy musieli płacić pieniądze. A my kasę moglibyśmy wydać dużo rozsądniej… To mnie frustruje, ile czasu, sił i pieniędzy marnujemy, zamiast się skoncentrować na mądrzejszych rzeczach.


Ale fajnie, że udało się zrobić coś, czego dotąd nie było. Legia i PZPN mówią w tej i wielu innych sprawach jednym głosem.


- Nawet nie rozmawiałem o tym z prezesem Zbigniewem Bońkiem, to była jego inicjatywa. To przytomny gość, inteligentny i w takich sytuacjach potrafi się odnaleźć.


A nie jest tak, że takie przekazy jak ten z Putinem, czy dzień wcześniej, że kibice to faszyści i bandyci, może się przekładać na frekwencję? Nie tylko na Legii, ale na każdym stadionie?


- Zgadza się, takie rzeczy mają przełożenie na całą ligę. Naprawdę z tym Putinem i rzekomym popieraniem Rosji przez kibiców Legii, to jest jakiś niewyobrażalny absurd. Podejrzewam, że te wszystkie głupoty są pokłosiem wypowiedzi Radosława Sikorskiego. Gdyby nie ten fakt, pewnie ludziom te teorie nie przyszły by do głowy. To powstaje na kanwie większe sytuacji politycznej, zawieruchy, jaka miała miejsce. Lud chce igrzysk i kolejni ludzie zabierają głos, nawet jeśli do końca nie znają tematu. To o tyle zaskakujące, że zawsze miałem szacunek do wiedzy i intelektu pani Paradowskiej. Zawsze potrafiła się ciekawie wypowiedzieć, nie wiem co się stało, że w ten sposób się wyraziła.


Poruszmy koniecznie temat transferów. Michał Masłowski. Kilka miesięcy temu wydawało się, że już jest jedną nogą w Legii. Już był w ogródku, już witał się z gąską…


- Tak się zdawało, ale obecnie jest tak samo blisko lub daleko, jak był 3 czy 4 miesiące temu. Do rozmów na ten temat wrócimy zimą. Na razie trzeba się modlić, by nic mu się nie stało. Mam wrażenie, że zaczął grać zbyt szybko, że nie jest przygotowany na taki wysiłek już w tym momencie. Od 70 minuty gdzieś ginie, łapią go skurcze, oby to się źle nie skończyło. Szkoda by było, bo leczył się przy Łazienkowskiej i wiem ile go to wszystko kosztowało. To bardzo dobry zawodnik, niezły technicznie. Nie już tak młody by być atrakcją dla klubów zagranicznych.


On przestał się leczyć w Warszawie, gdy trenerem Zawiszy został Mariusz Rumak. To przypadek?


- (śmiech) Fajnie się zachował prezentując koszulkę po meczu i dziękując Legii za wsparcie. Osobiście go nie znam, ale słyszałem, że to bardzo fajny chłopak. Faktycznie przestał się u nas pojawiać, znaleziono mu inne miejsce. 


Artur Boruc w każdym wywiadzie czy programie telewizyjnym deklaruje gotowość do gry w Legii. To dobry pomysł? Mógłby być magnesem przyciągającym kibiców na trybuny.


- Ja cały czas jestem zdania, że fajnie by było, gdyby zakończył karierę w Legii. Pytanie, kiedy ten moment nadejdzie. Dziennikarze przewidywali jego koniec kariery już ze trzy lata temu, ale on wciąż broni na wysokim poziomie. Bramkarz na dobrym poziomie może grać i do 40 roku życia. Co do tych trybun, to tak na to nie patrzę. Raczej doceniam aspekt sportowy, to bardzo dobry bramkarz, byłby ważną postacią w szatni, autorytetem dla młodych zawodników. To legionista i fajnie by było, jakby tacy ludzie w tej Legii byli.


Dział skautingu przygotował listę piłkarzy będących potencjalnymi celami Legii. Długą – po trzech na każdą pozycję.


- Tak to funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Taki ma być standard.


Priorytetem wydaje się pozyskanie lewego obrońcy.


- Raczej tak. Tomek Brzyski ma już swoje lata, nie może grać 50 meczów w sezonie – to oczywiste. Sprawa z Ronanem jest przykra, ale takie rzeczy się w sporcie zdarzają. Kontuzje czy aspekty fizyczne czasem nie pozwalają piłkarzom odnosić sukcesów, do których są predysponowani. My nadal jesteśmy przekonani, że on ma potencjał takiego Guilherme. On miał być drugim lewym obrońcą, ale czasem życie układa się inaczej niż w założeniach. To przykre, przede wszystkim dla tego chłopaka. Jest ambitny, utalentowany i chciałby grać w piłkę, a chodzi głównie po gabinetach lekarskich. O tym czy zostanie czy nie, porozmawiamy jak się wyleczy.


W kontekście tej pozycji pojawiło się na giełdzie nazwisko Rubena Fereiry. 24 lata, lewy obrońca, ma kontrakt do końca sezonu z Martimo Funchal.


- Nie znam człowieka (śmiech). Dziś naprawdę z nikim nie są prowadzone rozmowy na takim etapie, byśmy mogli mówić o tym, że jest blisko finalizacji. Rozmawiamy z wieloma agentami, wielu zawodników. Być może jest na tej liście, ale to już musielibyście pytać w dziale skautingu.


Planujecie dalszą współpracę z Fluminense i ruchy transferowe?


- Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie, wymieniamy się informacjami. Ruchy będą, ale niekoniecznie zimą.


Czego kibice mogą się spodziewać z zimowym okienku transferowym?


- W każdym okienku ktoś pewnie będzie odchodził, ktoś przyjdzie na jego miejsce. Wydaje mi się, że sensowne zarządzanie drużyną polega m.in. na tym, że w każdym okienku 2-3 graczy odchodzi, 2-3 przychodzi, a 1-2 jest próbowanych z akademii. Mniej więcej tak to powinno wyglądać i mniej więcej tego można się spodziewać z najbliższym okienku transferowym. Na szczegóły naprawdę za wcześnie. O tej liście, której była mowa, najpierw musi wypowiedzieć się trener Henning Berg.


A umowy z zawodnikami, które wygasają – Inaki Astiz, Marek Saganowski i Konrad Jałocha. Będą przedłużane?


- Na pewno jeszcze przed rundą wiosenną usiądziemy do rozmów. Marek Saganowski fizycznie wygląda jak młody chłopak, czasem nawet lepiej. Jeśli tak nadal będzie, bo to się przecież może zmienić, to usiądziemy do rozmów. Prawdopodobnie będzie to kwestia przedłużenia umowy o rok. Ale na to przyjdzie czas w lutym.

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.