Bogusław Leśnodorski: Hasi z Legią zrobi krok w karierze trenerskiej
14.06.2016 09:35
Rzadko zdarza się sytuacja, w której po zdobyciu mistrzostwa i pucharu trener opuszcza klub. Na dodatek chyba bez większego żalu.
- To nie kwestia żalu. Mieliśmy profesjonalne relacje. Stanisław Czerczesow to sympatyczny gość. Ale przy podejmowaniu takich decyzji emocje nie mają znaczenia. Tak samo jak to, czy coś wygrał, czy nie. Oczywiście to ważne i należy mu się za to szacunek. Ale patrząc w przyszłość, nie ma to żadnego znaczenia. Ważne jest to, co będzie. A nie to, co już było.
Co zadecydowało o tym, że Czerczesow musiał pożegnać się z klubem?
- Wiele czynników. Piłkę od dużego biznesu różni to, że po osiągnięciu sukcesu dialog wcale nie robi się łatwiejszy. Zwłaszcza, jeśli dochodzi do tego po raz pierwszy. Jest wręcz przeciwnie, po sukcesie z trenerami rozmawia się trudniej. Wynika to prawdopodobnie z tego, że aby być dobrym trenerem, trzeba mieć bardzo silną psychikę, i duże ego pchające człowieka do przodu. Nie poszło jednak o pieniądze. Nawet menedżer Czerczesowa Roman Oreszczuk potwierdził ostatnio, że sprawa nie rozbiła się o jego pensję.
Oreszczuk powiedział też, że chyba był Pan pijany mówiąc, że Czerczesow chciał 50 mln euro na transfery, żeby awansować do Ligi Mistrzów.
- Moje słowa padły w zupełnie innym kontekście. Chodziło o gwarancję zagrania w LM. Zgadzam się z tym, jeśli wydalibyśmy takie pieniądze, awans do fazy grupowej nie byłby problemem. Każdy sensowny trener mając takie środki z bardzo dużym prawdopodobieństwem osiągnąłby ten cel. Ale Czerczesow nie zażądał tych pieniędzy jako warunku jego dalszej pracy w Legii. To bzdura. Nigdy nie było takiej sytuacji.
Co dalej z takimi graczami jak Kuba Kosecki, Ivica Vrdoljak czy Michał Masłowski?
- Kuba pojechał na obóz do Warki, Ivo nie. O jego sytuacji nie jestem w stanie powiedzieć nic mądrego. Jeżeli zawodnik twierdzi, że nie może grać, trudno cokolwiek z tym zrobić. Jeśli chodzi o Michała, też przygotowuje się z drużyną do sezonu. Jest nim bardzo duże zainteresowanie, co najmniej cztery polskie kluby chcą, by u nich grał. Kwota transferu nie byłaby niska, w grę wchodzą więc różne opcje wypożyczenia.
W rozmowie z „Pulsem Biznesu” powiedział Pan, że gdyby miał znów podjąć decyzję o zainwestowaniu w Legię, drugi raz by tego nie zrobił.
- Chcieć bym chciał. Ale to nie jest kwestia chęci, tylko zdrowego rozsądku. Mając pełną wiedzę o tym, co działo się w ostatnich latach, zdrowy rozsądek odpowiedzialnego faceta nakazałby podjąć inną decyzję.
Pana życie mocno zmieniło się przez ostatnie trzy i pół roku? Przybyło siwych włosów
- Wiadomo, że tak. Poziom stresu, emocji i tempo życia są kosmiczne. Dlatego w piłce ludzie na stanowiskach trenerów dość mocno się rotują. Na dłuższą metę takie życie jest bardzo trudne do ogarnięcia.
Gdzie widzi pan klub za kolejne 3,5 roku?
- Chciałbym go zobaczyć w Lidze Mistrzów.
Na ile to realne w tym sezonie?
- Od 10 do 90 procent. Każda liczba, jaką podam, będzie tak samo prawdopodobna. Choćby ze względu na losowania.
Zapis całej rozmowy z prezesem Legii Bogusławem Leśnodorskim można przeczytać w "Polsce the Times".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.