Domyślne zdjęcie Legia.Net

Borysiuk marzy, by w przyszłości być kapitanem Legii

Redakcja

Źródło:

05.05.2009 06:32

(akt. 17.12.2018 19:45)

Wszystko wskazuje na to, że na mecz Wisła Kraków - Legia Warszawa, który ma zdecydować o mistrzostwie Polski, nie zdąży się wykurować <b>Tomasz Jarzębowski</b>. Szansę na występ defensywnego pomocnika warszawscy lekarze oceniają co najwyżej na 10 procent (wczoraj "Jarza" trenował już indywidualnie - przyp. Legia.Net). Znów będzie musiał więc zagrać <b>Ariel Borysiuk</b>, niespełna osiemnastolatek. Czy czuje presję? Jeszcze rok temu, gdy debiutował w Legii, śmiał się, że najchętniej założyłby pampersa.
- Ale to było kiedyś. Teraz, gdy wychodzę na boisko, nie ma już większego stresu, chyba że ten pozytywny - mówi piłkarz, zapowiadając, że nie spali się psychicznie w najważniejszym meczu sezonu. Młody zawodnik zdaje sobie sprawę, że w niedzielnym spotkaniu walka o środek boiska może być kluczem do zwycięstwa. I wie, że czeka go jeszcze więcej pracy niż w spotkaniu z Lechem Poznań u siebie. Bo tym razem to Wisła gra na własnym stadionie i będzie atakować. - Są jakieś myśli na temat tego meczu, jego przebiegu, ustawienia, ale nawzajem sobie powtarzamy, że po drodze jest jeszcze Ruch Chorzów. To też bardzo ważne spotkanie. W końcu gramy w półfinale Pucharu Polski i musimy odrabiać straty - twierdzi Borysiuk. Młodego zawodnika nie może się nachwalić trener Legii Jan Urban. Nie tylko za mecz z Lechem, ale też za ostatnie spotkanie z ŁKS Łódź. - To jest wielki talent. Świetnie nam się rozwija. Ma charakter, jest zadziorny. Niewielu piłkarzy tak reaguje w tym wieku. Z Lechem zagrał świetnie, byłem bardzo zadowolony. Zszedł, bo zawsze wyznawałem filozofię, że z młodymi trzeba ostrożnie. Ale to piłkarz, który da nam jeszcze wiele radości - analizuje szkoleniowiec Legii. Na pytanie, czy gdyby zdrowy był Jarzębowski, Borysiuk wróciłby w niedzielę na ławkę, Urban tylko się uśmiecha. Głównym kłopotem osiemnastolatka może być wytrzymałość. W ostatnich dwóch spotkaniach opuszczał boisko przed końcem. Po meczu z Lechem Borysiuk przyznawał, że po 60 minutach nie miał już sił. - Długo nie grałem, więc trudno się spodziewać, że od razu będę biegał jak zawodnik pierwszego składu przez 90 min. Ale z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Każdy, kogo spotykałem, pytał, czy już nie mam odcisków w pewnych miejscach od siedzenia na ławce. Uśmiechałem się tylko i spokojnie czekałem na szansę - zapewnia defensywny pomocnik Legii. Wiele wskazuje na to, że gdyby nie problemy ze zdrowiem, już od początku rundy wiosennej to Borysiuk, a nie Jarzębowski grałby w pierwszej jedenastce. Na pierwszym zimowym zgrupowaniu Legii - w Hiszpanii - trenerzy przecierali oczy ze zdumienia, patrząc, jakie robił postępy. W sparingach to wychowanek Top54 Biała Podlaska grał w silniejszym składzie. Jarzębowski musiał się pogodzić z rolą rezerwowego. Ale zgrupowanie w Niemczech zmieniło hierarchię na tej pozycji. "Jarza" solidniej popracował, a Borysiuk miał słabsze chwile, do tego narzekał na zdrowie. I od początku rundy wiosennej siedział na ławce. Musiał czekać na szansę. Dostał ją, gdy urazu doznał Jarzębowski. W ostatnich meczach Borysiuk zaimponował nie tylko tym, za co jest odpowiedzialny, czyli skutecznym przerywaniem akcji rywali. Trener Urban wielokrotnie bił brawo przy linii bocznej, gdy młody piłkarz szukał innych niż oczywiste rozwiązań akcji. W spotkaniu z ŁKS zdecydował się na strzał z trudnej pozycji, ale piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Mimo że coraz większa liczba ekspertów widzi w nim talent, jakich w polskiej lidze niewiele, Borysiuk i z tym rodzajem presji stara się sobie radzić. Nie grymasi, gdy ciąga po treningach torby ze sprzętem. Choć nie ukrywa, że plany na najbliższe lata ma ambitne. Gdy pyta się go o reprezentację, zaraz tonuje optymizm. - Mówiłem, że chciałbym grać w kadrze w Euro 2012. I to się nie zmienia. Marzę też, by w przyszłości być kapitanem Legii. We wszystkich młodzieżowych drużynach, w których grałem, pełniłem tę rolę - mówi. - Ale na razie to zamiast o kadrze, myślimy o najbliższych meczach. Remis z Wisłą? Nie wchodzi w grę. Zawsze Legia gra o trzy punkty - kończy Borysiuk.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.