News: Lucjan Brychczy wybitnym reprezentantem Polski!

Brychczego chciał cały piłkarski świat

Marcin Szymczyk

Źródło: Magazyn Sportowy

06.11.2012 09:26

(akt. 04.01.2019 13:54)

W dzisiejszym "Magazynie Sportowym" będącym dodatkiem do "Przeglądu Sportowego" możemy znaleźć wspomnienie piłkarza Legii, obecnie jednego z trenerów, pana Lucjana Brychczego. - Jest bardziej warszawski niż 90 procent warszawiaków. A trafił do stolicy wbrew swojej woli. Do drzwi Brychczych zapukał wojskowy, kazał wypełnić kartę, pół roku przed poborem. "Wcześniej zaczniecie służbę, szybciej skończycie" - tłumaczono ten pośpiech. Fortel się powiódł, pan Lucjan nie wrócił, został w stolicy do dziś. Stał się legendą Legii, w której nieprzerwanie pracuje od 58 lat. Przebił nawet sir Bobby'ego Charltona.

Helenio Herrera zobaczył, jak gra, i chciał go sprowadzić do Realu Madryt. Z zachwytu cmokali Alfredo di Stefano czy Francisco Gento. - Dziś Brychczy byłby gwiazdą światowego formatu. Pamiętam, że gdziekolwiek pojechaliśmy, "Kici" zawsze dostawał propozycje pozostania w klubie, z którym graliśmy. Wszyscy byli nim zachwyceni. On szalał na boisku, jak miał piłkę przy nodze, to się bawił. Poza boiskiem zawsze był sobą, spokojnym człowiekiem - wspominał nieżyjący już dziś Bernard Blaut, piłkarz wielkiej Legii z lat 60. i 70.


- Zakładał rywalom podwójne siatki na boisku. Najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Tylko on to potrafił. To nie on słuchał piłki, to ona słuchała jego. Taki brylant rodzi się raz na 100 lat - stwierdził Jacek Gmoch, wieloletni kolega z Legii, którego pan Lucjan wybrał do swojej jedenastki wszech czasów stołecznego klubu.


Spina klamrą wszystkie sukcesy odniesione przez Legię. Zanim do niej trafił (1954), nic się warszawiakom nie udawało zdobyć. Przyszedł i się zaczęło. Każde mistrzostwo, każdy Puchar Polski, występ w europejskich pucharach - we wszystkim miał udział - jako piłkarz i trener. Przegrywa tylko z tragiczną legendą Kazimierza Deyny, niesłusznie, bo w swoich czasach był wybitnym piłkarzem. Na skalę światową. - Najbardziej dumny jestem z tego, że wytrzymałem tyle lat w Warszawie. Przecież ja tu przyszedłem na dwa lata... Nie, nie żałuję, gdybym mógł cofnąć czas, chciałbym to wszystko powtórzyć - zapewnia Lucjan Brychczy. Za pierwsze mistrzostwo Polski dostał skórzany płaszcz na podpince, co było rarytasem przeznaczonym tylko dla oficerów Wojska Polskiego. I jak tu nie podpisać się obiema rękami pod słowami jego kolegów z boiska, którzy mówią, że po prostu za wcześnie się urodził...


Cały tekst o Lucjanie Brychczym można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Magazynu Sportowego" będącego dodatkiem do "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.